[ Strona główna ]

RACJE

numer 7

GRUDZIEŃ 2021


Michel Friedman

SPÓR TO RZECZ WSPANIAŁA!

Czy powinniśmy się spierać? Zdecydowanie tak!



Wątpliwości. Irytacja. Moment zawahania. Chwila niepewności. Zadanie pytania. Negatywna odpowiedź. Próba zrozumienia powodu. I już jesteśmy zaangażowani w dialog, dyskusję, spór, konflikt, kłótnię. Chodzi o jakąś myśl, punkt widzenia, pogląd, postawę, tezę albo potrzebę. Pytanie o przyczynę każe nam działać, zmusza do nazwania powodu, domaga się argumentu. I znów pojawiają się wątpliwości, niepewność, obalanie argumentów i konieczność skonstruowania i zwerbalizowania własnego uzasadnienia.

Spór to rzecz wspaniała: stawia wyzwania i sprawia ból, jest uciążliwy i rani, ale niesie też nadzieję, bywa namiętny i porusza zmysły, raz spokojny i cichy, to znów natrętny i krzykliwy, może kierować się rozsądkiem albo ulegać emocjom – i nigdy się nie kończy. Od początku dziejów spór towarzyszył człowiekowi niczym egzystencjalny bliźniak. W nieustannym, rozpaczliwym nieraz szukaniu odpowiedzi natrafiamy na wciąż nowe pytania. Ale dopóki spór trwa, dopóty nie rezygnujemy z poszukiwania rozwiązań. Ten kto się już nie spiera, najwyraźniej się poddał.

Ewolucja człowieka jest silnie związana z wykształcaniem się cech umożliwiających jego ciągły, dynamiczny rozwój: zdolność wyrażania wątpliwości, okazywanie sprzeciwu i skłonność do spierania się. Nie wolno zapominać, rzecz jasna, że spór ma w sobie również potencjał niszczycielski, może uruchomić niekontrolowaną agresję i działania destrukcyjne, z tym większą uwagą musimy więc skupić się na poszukiwaniu optymalnych rozwiązań. Niemniej spór jako warunek wszelkich zmian zawsze pozostaje nieodzownym instrumentem na drodze do lepszej przyszłości. Bez niego trudno wyobrazić sobie proces rozwoju i dojrzewania każdego z nas. Najlepszym tego przykładem jest rosnący z wiekiem opór dziecka wobec wymogu „posłuszeństwa” względem rodziców i malejąca gotowość do „kopiowania”, albo inaczej, niekwestionowania sensu i słuszności przekazywanych mu zasad i reguł. Kontynuacją tego procesu jest rozwijający się w okresie dojrzewania bunt wobec pokolenia rodziców, będący warunkiem rozwoju dojrzałej osobowości. Bądźmy jednak czujni: kwestionowanie zastanych wartości i bycie poddawanym temu procesowi to wyzwanie na całe życie. Psycholog Michael Cöllen napisał o tym tak: „Spór jest nieodzownym elementem życia i spełnia ważne funkcje psychologiczne. Służy kształtowaniu osobowości, jest motorem zmian i źródłem poczucia sensu. Jego esencją jest dążenie do rozwoju ludzkiego potencjału.” Fundamentem tego dążenia jest trwający całe życie proces uczenia się, to zaś bazuje na nieustannym zadawaniu pytań. Udzielane odpowiedzi z reguły zakończone są wykrzyknikiem. Kwestionowanie tych wykrzykników, niezgadzanie się z nimi a tym samym ze stawiającym je nauczycielem, to dla większości z nas doświadczenie trudne i bolesne.

Wszystkie ruchy emancypacyjne w historii naszego gatunku były próbami uwolnienia się od panującej władzy oraz obowiązujących kanonów społecznych, stawiały je pod znakiem zapytania i wchodziły z nimi w konflikt, stając się dla nich wyzwaniem i zagrożeniem. Bez sporu trudno wyobrazić sobie jakikolwiek postęp, a zastój czy nawet regresja wydają się bez niego nieuniknione. Każdy proces emancypacyjny to wypadkowa odważnego rozpoznawania sytuacji konfliktowych, nazywania ich po imieniu i rozwiązywania ich w otwartym na spór dialogu. W efekcie, niczym w procesie linienia, zrzucana jest stwardniała skorupa zewnętrzna, spod której wyłaniają się nowe warstwy. Walka o prawa kobiet, obrona praw obywatelskich w USA, pokojowa rewolucja w NRD czy ruch na rzecz równouprawnienia dla osób LGBT+ nie byłyby możliwe bez wchodzenia w konflikt z ustalonym porządkiem, bez konfrontacji i sporu. Procesy emancypacyjne, czy to w wydaniu jednostkowym czy społecznym, to odpowiedź człowieka na stan wyobcowania, zarówno wobec kolektywu, jak i siebie samego. To także oznaka skostniałych struktur politycznych i gospodarczych. Bez ruchów robotniczych, które walczyły i dziś wciąż muszą walczyć z pracodawcami o lepsze warunki pracy, socjalne elementy w systemie gospodarki rynkowej byłyby dziś nie do pomyślenia.

Konieczność prowadzenia tego typu sporów, zwłaszcza w wydaniu globalnym, wydaje się obecnie czymś oczywistym. Wyzwalanie się spod zewnętrznych uwarunkowań i obowiązujących wartości jest wyrazem naszej głębokiej tęsknoty za wolnością i samostanowieniem, to próby przeciwstawiania się narzuconym normom i bronienie się przed władzą innych nad naszym życiem. Im dalej w tym procesie zajdziemy, im głębiej się w nim zanurzymy, tym więcej ukrytych konfliktów i źródeł nieporozumień wypłynie na powierzchnię.

Żyjąc we wspólnocie, człowiek, siłą rzeczy, doświadcza wciąż na nowo rozmaitych starć i konfliktów. Jednak dzięki krytycznej ciekawości i konieczności poszukiwania wspólnej płaszczyzny z innymi jej członkami ma szansę, w najlepszym wypadku, budować dobre i zgodne relacje. Nawiązywanie kontaktów, budowanie relacji i struktur społecznych to wieczne, pełne ryzyka wyzwanie, balansowanie między harmonią i rozbieżnością interesów. Harmonia wydaje się naturalnie stanem bardziej pożądanym, jest bez porównania przyjemniejsza i uspokaja. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy nie można by spojrzeć na to zupełnie odwrotnie? Harmonia jako wyjątek? Jej regularne pojawianie się jako zagrożenie? Dlaczegóż by nie? Wiadomo, że świat nie jest rajem, i dopóki się to nie zmieni, dysharmonia, tak wewnętrzna, jak i w relacjach z innymi, pozostanie konstytutywnym elementem naszego bytu.

Warto w tym miejscu zadać pytanie, czy „raj na Ziemi” faktycznie jest osiągalny i czy byłby to stan pożądany? Czy nie jest to może jedynie wytwór ludzkiej fantazji, konstrukt myślowy niosący pocieszenie i utrzymujący w mocy wiarę w jakiś głębszy sens naszej egzystencji? Należałoby też zapytać, jak ów raj miałby wyglądać, wszak świadomość, że mógłby mieć przeróżne formy i cechy, świadczy o zasadniczej trudności, jeśli nie o niemożności stworzenia takiej krainy wiecznego szczęścia (nie znaczy to bynajmniej, że mielibyśmy wyzbyć się marzeń). Poza tym w świecie permanentnego, niczym nie zakłócanego, samoistnego zadowolenia zbyt duże byłoby niebezpieczeństwo popadnięcia w bezrefleksyjne samozadowolenie.

Spory, potyczki i konflikty nie są wyjątkiem, lecz regułą w międzyludzkich relacjach. Socjolog Georg Simmel zwraca uwagę, że „tak jak kosmos miłości i nienawiści dla zachowania stabilnej formy potrzebuje dwóch sił – przyciągania i odpychania, tak w każdym społeczeństwie dla rozwinięcia zdrowych struktur potrzebny jest rodzaj ilościowej równowagi między harmonią i dysharmonią, kooperacją i konkurencją, przychylnością i brakiem życzliwości”. W konfrontacji i wymianie z innymi człowiek nie tylko w okresie dojrzewania, ale przez całe swoje życie rozwija umiejętność wpływania na zmiany i dynamikę własnego bytu oraz uczy się nieustannego korygowania swojej tożsamości. Przy odpowiednio korzystnych warunkach efekty tych starań mogą być całkiem zadowalające.

Tłumaczył: Andrzej Lipiński



Tekst jest fragmentem książki Michela Friedmana pt. „Streiten? Unbedingt!”, wydawnictwo Dudenverlag, 2021

Michel Friedman – ur. w 1965 roku w Paryżu w polsko-żydowskiej rodzinie. W tym samym roku rodzina przeniosła się do Niemiec. Doktor prawa i filozofii, niemiecki intelektualista, dziennikarz, moderator licznych programów telewizyjnych. Zaangażowany działacz społeczny i polityczny, m.in. jako członek Niemieckiej Rady Żydów, działacz na rzecz integracji społecznej uchodźców, aktywista walczący z radykalizmem prawicowym i antysemityzmem. Dyrektor instytutu Center for Applied European Studies (CAES) we Frankfurcie/M.

14








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"