[ Strona główna ]

RACJE

NUMER 7

Grudzien 2021


Harald Welzer

JAK PODŁOŚĆ STAJE SIĘ NORMALNOŚCIĄ 1

Wielkie zmiany, ktore uchodzą naszej uwadze



Eksperyment myślowy:

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w Niemczech w marcu 1933 roku, kilka tygodni przed przejęciem władzy przez narodowych socjalistów. Żydowscy obywatele tego kraju są wypędzani z mieszkań i domów, z fabryk, kancelarii adwokackich, gabinetów lekarskich, szkół i uniwersytetów. Ustawiani są w rzędy i prowadzeni na dworce kolejowe, skąd – upchani jak bydło w wagonach towarowych – wywożeni są na wschód do obozów zagłady. Ich dobra idą na licytację, ich biura, sklepy i firmy przechodzą w ręce prawdziwych Niemców. Po kilku tygodniach nie zostaje po nich żaden ślad.

Czy w 1933 roku taki scenariusz byłby możliwy? W żadnym wypadku! Wtedy bowiem każdy „prawdziwy” Niemiec – niezależnie od tego, czy był antysemitą, czy nie – z pewnością zadeklarowałby swą przynależność do systemu moralnego opartego na standardach i wartościach humanistycznych. A przecież zaledwie osiem lat później ten eksperyment myślowy stał się rzeczywistością III Rzeszy. Wszyscy, którzy nie doświadczyli jej na własnej skórze, uznali ją za normalną, zgodną z ich światopoglądem i systemem wartości.

Między 1933 a 1941 rokiem, w ciągu zaledwie ośmiu lat, nowoczesne społeczeństwo europejskie o chrześcijańskich korzeniach przeobraziło się w społeczność „radykalnego wykluczenia” – i to w taki sposób, że nieżydowscy Niemcy w ogóle nie zauważyli głębokich zmian, jakie zaszły w ich otoczeniu i w ich systemie wartości. I nie mieli najmniejszych trudności z pogodzeniem swoich antyhumanistycznych postaw z pozytywnym obrazem samych siebie.

Ci sami obywatele, dla których w 1933 roku byłoby rzeczą absolutnie niewyobrażalną, żeby z berlińskiego dworca Grunewald deportować ludzi do obozów zagłady, kilka lat później byli obojętnymi świadkami takich właśnie scen. Niejeden był już wtedy posiadaczem „zniemczonych” mebli kuchennych, kompletu wypoczynkowego albo dzieł sztuki. Wielu przejęło miejsca pracy, katedry uniwersyteckie lub posady urzędnicze, z których wcześniej wyrzucono ich żydowskich współobywateli. I większość z nich uznała to za coś zupełnie normalnego.

Nie mówimy tutaj o zgrozie Holokaustu, o komorach gazowych i stosach zwłok, ale o życiu codziennym społeczeństwa, którego charakter nabrał nagle cech przestępczych albo, mówiąc dokładniej – które zredefiniowało swoje kryteria oceny tego, co pożądane albo godne potępienia, co dobre, a co złe, co zgodne z prawem, a co narusza zasady pokojowego współżycia.

Każdy pojedynczy akt radykalnego wykluczenia obywateli pochodzenia żydowskiego z deportacją włącznie odbywał się jawnie, na oczach całego narodu. Rampa nr. 17, z której pociągi deportacyjne wywiozły ponad 50 tysięcy niemieckich Żydów, znajdowała się w samym sercu Berlina, w mieszczańskiej dzielnicy Grunewald, jednym z najbogatszych zakątków stolicy Rzeszy.

Los Żydów w Niemczech po przejęciu władzy przez nazistów to wyjątkowo ponury, ale typowy przykład fascynującego zjawiska zwanego shifting baselines,polegającego na tym, że ludzie zawsze uważają za „naturalny” ten stan rzeczywistości, który pokrywa się z ich osobistymi doświadczeniami i aktualną formą, jaką przyjmuje życie społeczne. Zmiany w otoczeniu i w strukturach społecznych nigdy nie są postrzegane w kategoriach absolutnych – zawsze zależą od bieżącej perspektywy obserwatora. Proces transformacji życia codziennego rozkłada się na tak drobne zmiany znaczeń w sferze języka i interakcji międzyludzkich, że przeciętny człowiek w ogóle nie zauważa, jak wraz ze zmianą warunków zmieniają się jego poglądy i obraz sytuacji.

To, co wczoraj wydawało się nie do pomyślenia, nagle okazuje się możliwe i przyjmowane jest bez protestu!

Lawina antyżydowskich ustaw i szykan nie trafiła do świadomości zwykłych Niemców z bardzo prostego powodu: po prostu ich osobiście nie dotknęła, nie zmieniła niczego w ich ustabilizowanym życiu codziennym. Ich życie toczyło się bez większych zmian w obrębie coraz bardziej patologicznego świata. A świat z natury rzeczy po prostu się zmieniał; w tym przypadku drastycznie, w ciągu zaledwie ośmiu lat.

Fenomen shifting baseline jest problemem zwłaszcza w czasach dynamicznych zmian w polityce, gdyż wskutek coraz szybszego zastępowania informacji, pojęć, idei i prowokacji nowymi pojęciami i ideami trudno zauważać na bieżąco, jak to, co jeszcze wczoraj uchodziło za skandal, dzisiaj staje się elementem pozornie normalnej debaty politycznej. Tym właśnie należy tłumaczyć fakt, że praktykowane przez wielu prawicowych lub faszystowskich polityków przekraczanie granic poprawności językowej przynosi oczekiwane rezultaty. Znowu pojawiają się takie określenia jak „rozkaz strzelania” do przekraczających nielegalnie granicę, „kryzys uchodźczy”, „kontyngent dla azylantów”, „interes narodowy” czy rzekomo „niepożądane sąsiedztwo ciemnoskórego Niemca”, a łase na takie hasła media przejmują funkcję wzmacniacza i nagle to, co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia, okazuje się czymś zupełnie zwyczajnym.

Pojęcia odzwierciedlają naszą percepcję i nasz stosunek do otaczającego nas świata. Dlatego wprowadzanie nowych pojęć i nowych form do „normalnego” języka, będące ważnym elementem w procesie shifting baselines, wymaga zachowania szczególnej ostrożności. W obrębie tematyki uchodźczej, stylizowanej na relacje z pola bitwy, widać wyraźnie, jak powolna dehumanizacja języka nie wywołuje adekwatnego i - jak mogłoby się wydawać - oczywistego oburzenia. Dziennikarz Frankfurter Allgemeine Zeitung domaga się na przykład „kultury żegnania uchodźców”, gdzie indziej diagnozuje się osiągnięcie przez naród niemiecki „granicy wytrzymałości”, a sekretarz generalny partii CSU twierdzi, że „problemem numer jeden jest grający w piłkę albo posługujący do mszy Senegalczyk: „Siedzi tu od trzech lat na statusie uchodźcy gospodarczego i już się go nie pozbędziemy.” Gdyby przewodniczący jakiejś partii wypowiedział się w ten sposób dwa lata temu, musiały bezzwłocznie zrezygnować ze swej funkcji. Dzisiaj2 nikomu nic za to nie grozi, właśnie dzięki shifting baseline.

Jak zatem zachować czujność i zauważać takie „przesunięcia” językowe? Jak się przed nimi bronić? Trudno tu o gotowe recepty, wszak żyjąc w strukturach społecznych, zawsze będziemy pod wpływem zachodzących w nich zmian. Jednak być może wystarczyłoby wyćwiczyć w sobie zdolność wypowiedzenia czasem krótkiego „zaraz, zaraz!”, w sytuacjach, gdy mamy wrażenie, że wyrażamy coś, o czym jeszcze przed chwilą nie odważylibyśmy się pomyśleć, nie mówiąc o wypowiedzeniu tego na głos. Taki krótki protest i to nie tylko wobec własnych myśli i słów, ale także w obliczu tego, co wygłaszają inni, gdy kolega z pracy, ktoś z krewnych albo kelner w restauracji mówi coś o „kłamstwach w mediach”, o „zdrajcach narodu” czy o „kobietach w chustach”. Po prostu przerwać potok myśli i słów, zapobiec „przesunięciu” dotychczasowych granic i punktów odniesienia, wyskalować na nowo swój moralny kompas. Albo postąpić tak jak grupa austriackich studentów, którzy w ramach kampanii prezydenckiej nawoływali swoich rówieśników do bojkotowania odwiedzin dziadków, jeśli ci deklarują, że mają zamiar głosować na kandydata nacjonalistycznej partii FPÖ. Ta kampania odniosła skutek m.in. dlatego, że - jak się domyślamy - niejedna babcia i niejeden dziadek z niepokojem przyjęli do wiadomości groźbę wnuków. Ważniejsze wydaje się jednak to, że stała się ona zaczątkiem debaty politycznej, próby przywrócenia do normalnych granic tego, co zostało skażone patologicznymi normami i pojęciami. Świadoma i krytyczna postawa wobec prób zredefiniowania humanistycznych norm moralnych jest z pewnością najlepszym środkiem zabezpieczającym przed uznaniem za normalne języka i myślenia, które łatwo przeradzają się w aktywne uczestnictwo w ich przepojonych nienawiścią akcjach i działaniach politycznych.

Tłumaczył: Andrzej Lipiński

Artykuł pochodzi z niemieckiego tygodnika DIE ZEIT Wissen Nr.3/2017




1. W tekście oryginalnym, w tytule, autor użył terminu „shifting baselines”, tłumaczonego na ogół na język polski jako „przesuwające się lub zmieniające punkty odniesienia. W sensie ogólniejszym, w jakim termin jest użyty tym artykule, oznacza on duże zmiany, których nie dostrzegamy, lub też dostrzegamy, ale nie wydają nam się niczym szczególnie wartym uwagi, choć jeszcze niedawno byłyby nie do pomyślenia.

2.w 2017 r., przyp. tłum.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"