Jerzy Szafjański

CRIMEN EXCEPTA




Motto: Pytanie: Dlaczego zebrani na sabacie

czarownic całują diabła w tyłek?

Odpowiedź: Ponieważ Mojżesz także

oglądał Pana tylko z tyłu.1


W historii ludzkości, a przede wszystkim w historii prześladowań jedno z najważniejszych miejsc zajmują okrucieństwa popełniane w imieniu Boga. To w jego imieniu przez kilkaset lat ścigano, torturowano i mordowano tysiące niewinnych kobiet, mężczyzn i dzieci, których obwiniono o czary. Sam Bóg przypuszczalnie nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia - być może umarł w roku 1486, gdy dwaj bogobojni dominikanie - Jakub Sprenger i Heinrich Kramer opublikowali „Młot na Czarownice”. Możliwe zresztą, że umarł 253 lata wcześniej, w roku 1233, gdy Inkwizycja powołana została do życia lub w roku 1320, kiedy papież Jan XXII polecił Inkwizycji uśmiercenie wszystkich, którzy oddali się diabłu. A może jeszcze wcześniej, w roku 382, gdy chrześcijański Kościół uznał, że zabity powinien być każdy, kto dopuszcza się herezji. Według prawa kontynentalnego i rzymskiego czarownictwo było zbrodnią wyjątkową, crimen excepta, w przypadku której bardzo trudno przedstawić dowody w drodze zwykłej, prawnej procedury. Dlatego najlepszym sposobem udowodnienia przestępstwa miało być przyznanie się winnego. Ludzie podejrzani o czarownictwo powinni być torturowani tak długo, aż wyznają swe postępki i przyznają się do winy. Powinni być zabici dla dobra świata, aby powstrzymać diabelskie działania w królestwie Bożym i dla własnego dobra, aby przez swą śmierć w pokucie uchronić się przed straszniejszymi następstwami po śmierci.

Przez pierwsze 253 lata istnienia Inkwizycji czarownice palono w sposób nie skodyfikowany, panował w tej dziedzinie ogólny bałagan i chaos. Dopiero gdy Sprenger przekonał papieża Innocentego VIII o potrzebie uregulowania tych spraw i kiedy wspólnie z Kramerem wydali swe wielkie dzieło, kościół mógł przystąpić do polowania metodycznie i w sposób uporządkowany. Od tego czasu w całej Europie stosowano identyczną procedurę, podobne narzędzia tortur i niemal identyczną listę pytań, które należało zadać czarownicy. W sprawie polowania na czarownice, dwa zwaśnione odłamy Kościoła - Protestantyzm i Katolicyzm potrafiły się doskonale porozumieć, nawet w czasach Wojny Trzydziestoletniej

„Młot na Czarownice” składa się z trzech części. Pierwsza opisuje sposoby wykrywania czarownic, druga zajmuje się różnymi rodzajami czarów i podaje sposoby ich zwalczania, a trzecia stanowi szczegółowy podręcznik dla inkwizytorów i sędziów zajmujących się procesami o czary. Z tego podręcznika pochodzi poniższy fragment:

Procedura prowadzenia przesłuchania ma być następująca. Po pierwsze strażnik powinien przygotować narzędzia tortur, następnie obnażyć więźnia (jeśli jest to kobieta, będzie wcześniej obnażona przez inna kobietę, sprawiedliwą i cieszącą się dobrą opinią). Służy to temu, ażeby udaremnić możliwość ukrycia w odzieniu sił czarcich, które mogą być w nim posiane - czarownice często, nauczone przez Diabla, przyrządzają taki preparat z ciał nieochrzczonych dzieci. Kiedy narzędzia tortur zostały przygotowane, sędzia, osobiście lub za pośrednictwem innego dobrego człowieka, próbuje przekonać więźnia, aby wyznał prawdę dobrowolnie. Jeśli ów nie zacznie jednak jej wyznawać, sędzia rozkaże dozorującemu przygotować więźnia do strapaddo albo innej tortury. Dozorujący mają posłusznie i niezwłocznie wykonywać polecenia. Następnie, podczas modlitwy odmawianej przez kogoś z obecnych, więzień ma być odwiązany i ponownie zachęcany do złożenia zeznań, przy czym należy dać mu nadzieję, ze w razie ich złożenia nie zostanie stracony.... Jeśli jednak ani groźbą, ani obietnicą czarownica nie daje się przekonać do wyjawienia prawdy, strażnik ma rozpocząć tortury według przyjętych metod, z większym lub mniejszym natężeniem, w zależności od rozmiarów zbrodni badanego. Podczas gdy dana osoba jest torturowana, musi być jednocześnie pytana zgodnie z artykułami oskarżenia, przy czym rozpocząć należy od pytań o drobniejsze przewinienia, gdyż łatwiej się przyznawać do mniejszych występków, niż. do cięższych2.

Oskarżonym obiecywano, że unikną kary, jeśli tylko przyznają się do winy. Tyle tylko, że sędzia, który obiecał przesłuchiwanemu wolność był zmieniany następnego dnia przez innego sędziego, który oczywiście nic nie wiedział o obietnicy danej przez poprzednika. Był to zabieg prosty, pomysłowy i skuteczny.

Przed rozpoczęciem badania osoby podejrzanej o czary należało poświęcić narzędzia tortur i kat mógł już przystąpić do swojej pracy.

Tortury dzielono na wstępne i końcowe. Tortury wstępne stosowano, aby zmusić badanego, w większości wypadków badaną, do przyznania się do winy. W tym celu stosowano następujące metody: obnażenie, groźba, związanie, biczowanie, ściskanie i miażdżenie palców, rozciąganie na drabinie. W raportach sądowych tortury wstępne często były pomijane i mówiło się, że oskarżony przyznał się dobrowolnie. Tortury końcowe stosowano w przypadkach, gdy osoba oskarżona nie chciała się przyznać do winy, gdy milczała oraz po to, by zmusić ofiarę do wydania wspólników.

Tortury można było stosować do trzech razy3. Do tortur zwykłych zaliczano „strapaddo”, czyli podwieszanie i rozciąganie. Jako tortury nadzwyczajne stosowano ściskanie. Do metod podstawowych można było dodawać różne urozmaicenia, takie jak chłosta, podpalanie lub przypalanie, miażdżenie palców i tym podobne. Następną kategorię stanowiły tortury dodatkowe dla przestępstw specjalnych. Stosowano je w celu wzmocnienia agonii w ramach kary. W takich sytuacjach stosowano obcinanie rąk lub nóg, oślepianie lub rozszarpywanie rozpalonymi do czerwoności obcęgami.

Dobrą ilustracją typowego dnia w sali tortur daje raport sądowy pierwszego dnia tortur kobiety oskarżonej o czary w Prossneck w Niemczech w 1629 roku:

1. Kat związał jej ręce, ściął włosy i umieścił na drabinie. Oblał jej głowę alkoholem i podpalił, co wypaliło jej włosy do korzeni.

2. Umieścił siarkę pod jej ramionami i na plecach po czym ją podpalił.

3. Związał jej ręce za plecami i podciągnął ją za nie do góry pod sufit.

4. Zostawił ją zawieszoną za ręce na trzy do czterech godzin, podczas gdy torturujący udali się na śniadanie.

5. Po powrocie oblał alkoholem jej plecy i podpalił..

  1. Przyczepił do niej duże ciężary i ponownie zawiesił ją pod sufitem. Następnie umieścił ją ponownie na drabinie, przyłożył do jej ciała chropowatą deskę pełną ostrych nacięć i ponownie podwiesił ją pod sufitem.

7. Następnie zmiażdżył jej kciuki i duże palce u stóp, przywiązał jej ramiona do kija i w tej pozycji trzymał ją zawieszoną przez kwadrans aż kilkakrotnie zemdlała.

8. Następnie ścisnął jej łydki i nogi między deskami poluzowując w trakcie zadawania pytań.

9. Następnie wychłostał ją biczem do krwi

10. Jeszcze raz umieścił jej kciuki i wielkie palce u stóp między deskami i pozostawił ją na stole tortur między 10 rano a 1 po południu, gdy kat i inni funkcjonariusze sądowi udali się na posiłek.

Po południu przybył urzędnik, który sprzeciwił się temu bezlitosnemu postępowaniu. Kobietę ponownie biczowano w okrutny sposób, co zamknęło pierwszy dzień tortur. Następnego dnia rozpoczęto tortury od nowa, lecz ich natężenie nieco zelżało.4

Trzeba pamiętać, że cały przewód sądowy prowadzony był z myślą o zbawieniu osoby badanej. Dlatego nie można było dopuścić, aby dana osoba umarła bez wykazania skruchy, żalu i pokory. Temu służyły częste pouczenia, modlitwy odmawiane w trakcie tortur i obfite stosowanie święconej wody. Karę chłosty często wymierzano w czasie, gdy dzwony pobliskich kościołów biły na Anioł Pański. Tortury miały pomóc oskarżonej osobie w udzieleniu wyczerpujących odpowiedzi na pytania zadawane jej przez sędziów. Oto wybór typowych pytań zadawanych przez sąd:

- Jak zostałaś czarownicą i co się wydarzyło przy tej okazji?

- Kim jest ten, którego wybrałaś na swojego inkuba? Jakie jest jego imię?

- Imię twojego mistrza wśród złych demonów?

- Jaką przysięgę jemu złożyłaś?

- Do podniesienia którego palca cię zmuszono? Gdzie nastąpiło twoje połączenie

się z inkubem?

- Jakie demony i jacy inni ludzie uczestniczyli w sabacie?

- Co tam jadłaś?

- Gdzie siedziałaś podczas uczty?

- Jaką muzykę tam grano i jakie tańczyłaś tańce?

- Co otrzymałaś od swojego Inkuba za stosunek cielesny?

- Jakie diabelskie znamię uczynił inkub na twoim ciele?

- Jaką krzywdę wyrządziłaś takim a takim osobom i jak tego dokonałaś?

- Na jakie dzieci rzuciłaś urok?

- Jakie zwierzęta zaczarowałaś, by padły i dlaczego dokonałaś tych uczynków?

- Kim są twoi wspólnicy w czynieniu zła?

- Z czego sporządzona jest maść, którą smarujesz kij, na którym fruwasz?

- Jakie magiczne słowa musisz wypowiedzieć, aby pofrunąć?

- Jakie burze i nawałnice spowodowałaś i kto ci w tym pomagał?

- Jakie spowodowałaś plagi robactwa i gąsienic?

- Z czego stworzyłaś te szkodniki i kto ci w tym pomagał?5

Wszystkie odpowiedzi były skrzętnie zapisywane przez pisarza. Często trzeba było stosować pytania dodatkowe, ponieważ osoba torturowana nie była w stanie wydobyć artykułowanego głosu z powodu zadawanego bólu. W takim wypadku wystarczył jęk, czy skinienie głową, które pisarz przerabiał na słowa.

Matthew Hopkins w swojej książce „Discovery of Witches” przytacza takie oto przesłuchanie:

Pytanie: Masz cztery inkuby w sobie, czy tak?

Odpowiedź: Tak.

Pytanie: Czy nazywają się tak i tak?

Odpowiedź: Tak.

Pytanie: Czy nie wysłałaś swojego inkuba, aby zabił moje dziecko?

Odpowiedź: Tak.

Zapewne dlatego większość relacji dochowanych do naszych czasów w protokołach sądowych pokrywa się niezależnie od kraju w którym proces miał miejsce. Jak widać z powyższych pytań, sąd szczególnie interesował się sposobami podróżowania i uczestnictwem oskarżonych o konszachty z diabłem w sabacie diabelskim. Typowy opis sabatu zachował się w relacji z procesu pewnej 40-letniej kobiety z bawarskiego miasta Eichstätt, z roku 1637.6

Pytanie: Ile razy w miesiącu fruwała? Dokąd fruwała i w jakim celu?

Odpowiedź: dwa razy na miesiąc, dwadzieścia cztery razy w roku. Aby jej mąż się nie obudził i nie przeszkodził jej w tym, diabeł rozsypywał wokół niego proszek. Dzięki temu diabeł i oskarżona mogli spotykać się gdzie tylko chcieli: w kuchni, w sypialni, przedsionku czy na strychu. Diabeł dał jej widły, których używała wyłącznie do latania. Smarowała je magiczną maścią. Diabeł zawsze siadał z przodu, a ona siadała za nim. Kiedykolwiek chciała polecieć na sabat, wypowiadała następujące zaklęcie:

Hui! W górę przez komin, w górę przez okno!

W imię Diabła w drogę i do przodu!

Podczas lotu na widłach diabeł wypuszczał strugi ognia, niewiele więc mogła zobaczyć. Miejsca zgromadzeń, o ile jej wiadomo, znajdowały się na północnych pastwiskach. W pierwszej chwili odniosła wrażenie, że było tam mnóstwo jedzenia i picia, pieczeni i innych potraw podawanych w zielonych naczyniach. Ale jedzenie było mdłe, gliniaste, całkowicie czarne, bardzo słodkie i źle przygotowane. Nigdy nie zauważyła chleba lub soli. Białe wino pito z drewnianych lub glinianych kubków. Przynoszono je w dzbanach lub skórzanych workach. Uczestnicy sabatu siedzieli na krzesłach, ławach i na szubienicach. Podczas uczty bluźnili Bogu i planowali przyszłe zbrodnie.

Rozmawiali również o sędziach miejskich, o komisarzach i o tym, jak bez litości szkodzić ludziom. Czarownice były zachęcane do kontynuowania swych niecnych uczynków. Ten, który wygłaszał kazanie był niski i gruby, z czarną brodą i stał przy drewnianym pulpicie. Owe sabaty odbywały się we czwartki i soboty nocą, o dziesiątej lub dwunastej godzinie w zależności od pory roku. Miejsce było oświetlone lampami trzymanymi przez nędzne stare kobiety, ona sama raz trzymała lampę w jednej ręce. Następnie rozpoczynały się tańce. Główny diabeł siedział w wygodnym fotelu. Ci, którzy siedzieli po jego bokach składali mu ukłony. Po wspólnym tańcu w koło, bez stałych figur tworzyły się pary i oddalały na boki w celu lubieżnych uczynków. Myśli, że muzycy grali na trąbkach i skrzypcach ale nie poznała żadnego z nich. W sabacie uczestniczyło około 50 osób, niektóre z nich nosiły maski. Pewna kobieta, niejaka N.N. z N. była tam obecna. Wszyscy siadali wokół okrągłego stołu.

Lecz kiedy miał miejsce wielki sabat liczba czarownic była tak wielka, że nie możliwa do policzenia. Kiedy nadchodziła pora zakończenia, główny diabeł mówił: „Hui! W imię Diabła, wynoście się!”. Opuszczały miejsce zgromadzenia w ten sam sposób w jaki tam przybywały. Może wymienić następujące osoby, które widywała podczas sabatów:

1. N.N. z małego Zaułka. Widziała ją dwa lata temu zimą w północnych górach i ostatnim razem na północnych pastwiskach podczas uczty sabatowej. Kobieta ta tańczyła ze swoim Diabłem, noszącym strój ucznia kowalskiego i miała z nim również miłosny stosunek. Ubrany był w skórzany fartuch i czapkę a ona miała futro i czarną suknię nałożoną na nie.

2.Widziała inną kobietę N.N. osiem lub dziesięć razy. Pierwszy raz sześć lat temu na północnych pastwiskach i ostatni raz półtora roku temu w północnych górach podczas uczty sabatowej. Jadła, piła, tańczyła i skakała. Natomiast rok temu pofrunęła z nią razem do piwnicy należącej do N.N. i piły tam wino. Były obecne z nimi jej dwa demony a kobieta ta wystąpiła w czarnej sukni. Jej Diabły były przebrane za grabarzy.

Po trzytygodniowym procesie kobieta ta, jak mówi relacja sądowa z Eichstätt: „umarła pogodzona z Bogiem”, co się tłumaczy: została spalona na stosie dnia 17 grudnia 1637 roku. W trakcie procesu poddana torturom złożyła doniesienie na 45 innych osób, które miały być jej wspólnikami - w ten właśnie sposób machina Inkwizycji dostawała kolejne mięso do mielenia.

Mechanizm działania tej machiny ciekawie przedstawia historia polowania na czarownice w Ortenau i Offenburgu z 1627 roku.

7 listopada 1627 roku władze Ortenau uzyskały ewidencje od więzionych wcześniej podejrzanych o czary przeciwko mieszkańcom Offenburga. Na podstawie tych ewidencji aresztowano Katherinę Brem. Ponieważ nie przyznała się do winy, 8 listopada zarządzono ostre tortury, które również nie dały rezultatów. Kat Mathias zwrócił się o dostarczenie ciężarów i innych narzędzi, które otrzymał z Ratusza. Zamówiono specjalne krzesło czarownicy7 jak również zwrócono się do przedstawiciela kościoła o pomoc duchową nad upartą kobietą. Zabiegi te nie dały rezultatu, więc ściągnięto kata z Windschäg, który po torturach trwających 11 czy 12 godzin uzyskał przyznanie się do winy. Oskarżyła ona również dwie inne kobiety (które w 1622 roku były już torturowane, lecz zostały uniewinnione). Zostały one aresztowane i na torturach przyznały się do winy. Postępowanie nabierało szybkości. 27 listopada Ratusz zamówił drzewo na stos. Wyrok wydano 1 grudnia i wszystkie trzy spłonęły 3 grudnia. Na skutek zeznań z Ortenau aresztowano i torturowano 12 i 13 listopada Simona Hellera. Ponieważ nie złożył zeznań, rozważano możliwość uwolnienia go, kiedy uzyskano nowe ewidencje i znów torturowany był 4 grudnia - również bezowocnie. Następnie, również bez uzyskania ewidencji skonfrontowano go z oskarżycielem i torturowano 10 grudnia. Dopiero 16 grudnia uzyskano zeznania: zamówione wcześniej krzesło czarownicy dotarło do Ratusza, więc po umieszczeniu go w nim około godziny 8 wieczorem złożył zeznania. Następnego dnia potwierdził je pod groźbą, że jeśli tego nie uczyni, powtórnie posadzony zostanie na krześle czarownicy. 20 grudnia zwrócił się do Ratusza z prośbą o umożliwienie mu przeżycia świąt Bożego Narodzenia, ale to uniemożliwiłoby stracenie go z trzema innymi oskarżonymi czarownicami, mianowicie Lucią Linder, Christine Häusler i Marią Geringer. Zagrożono mu zatem ponownym umieszczeniem w krześle czarownic. Całą czwórkę stracono przez obcięcie głów i spalenie 24 grudnia. Radny miejski Philipp Beck dostarczył na tę okazję własnego drzewa. Nota bene jego piękna i młoda żona spalona została jako czarownica półtora roku później.

9 listopada aresztowano Urszulę Schlininger. Pewna kobieta zeznała, iż widziała ją sto razy na sabacie diabelskim. Inna widziała tam też jej córkę. Zarządzono tortury, lecz zmiażdżenie kciuków nie przyniosło spodziewanych zeznań. Ponieważ zachodziło podejrzenie, że kobieta jest w ciąży, tortury zawieszono do 30 grudnia, gdy okazało się, że oskarżona krwawi. Wtedy złożyła zeznanie, po czym 3 stycznia 1628 roku poddana została torturom, ponieważ zeznanie swoje odwołała. Została umieszczona w krześle czarownicy, dzięki czemu przyznała się do zarzucanych jej czynów w ciągu trzech kwadransów. Zeznanie było jednak niekompletne, więc 5 stycznia ponownie wróciła na krzesło, co przyniosło tym razem pełne przyznanie się do zarzucanych czynów. Kobietę ścięto i spalono 14 stycznia z czterema innymi czarownicami. Jedną z nich była żona radnego miejskiego Megerera, jednego z najaktywniejszych obywateli miasta. Megerer zajmował wiele zaszczytnych stanowisk i w związku z tym miał wielu wrogów. Jego żonę aresztowano 4 stycznia 1628 roku, torturowano tego samego dnia bez sukcesu i następnego rana, kiedy przyznała się do winy. Podczas tortur kobieta potwierdziła swe zeznania i została skazana 12 stycznia. Jej mąż zrezygnował ze swoich funkcji i wyraził życzenie opuszczenia Offenburga, lecz nie uzyskał na to pozwolenia, a za swą niezależną przemowę został ukarany wysoką grzywną (umarł 18 lutego 1630 roku, szczęśliwie dla siebie, ponieważ czarownice z Ortenau akurat złożyły na niego doniesienie).

Inną osobą z piątki spalonej 14 stycznia była Maria Scheutlin, córka Barbary, aresztowanej 8 grudnia.

Wspomniana powyżej Urszula Schlininger miała czworo dzieci z pierwszego małżeństwa. Dwoje z nich, młodsza Barbara i Anna Maria zostały oskarżone wspólnie z Ursulą Weid. Całą trójkę aresztowano. Złożyły one zeznania pod torturami, poświadczyły swoje zeznania i zostały stracone 19 czerwca 1628. W tych dniach aresztowano panią Drittenbach, wdowę Weid - matkę spalonej Ursuli i wdowę po Jakubie Kayser. 27 czerwca aresztowano żonę radnego miejskiego Philippa Baura i Magdalenę Franz. Wszystkie pod torturami przyznały się do winy z wyjątkiem Magdaleny, którą umieszczono w krześle czarownicy 30 czerwca o godzinie 11 rano i w którym 12 godzin później zmarła. Rozkazano pogrzebać ją pod szubienicą. Pozostałą czwórkę skazano 5 lipca i ścięto oraz spalono dwa dni później... I tak dalej i dalej, ustawiczne polowanie na czarownice z Offenburga trwało jeszcze dwa lata... 8

Przed samą egzekucją w obecności przedstawicieli władzy świeckiej i duchownej, tłumu widzów i kata odczytywano zeznania skazanego i sentencję wyroku. Następnie można już było owego pasażera wyprawić w podróż w zaświaty. Najpowszechniej stosowaną metodą było spalenie na stosie. Jeżeli skazany nie zaparł się swoich uczynków, można było zastosować prawo łaski przewidujące wcześniejsze uduszenie. W zależności od regionu, skazanego przywiązywano do słupa, umieszczano pod słomianym dachem albo sadzano na beczce ze smołą. W przypadkach szczególnie zatwardziałych grzeszników, przed spaleniem rozrywano ich ciała przy pomocy koni lub haków. Prochy rozrzucano na nie poświęconej ziemi.

W celu przedłużenia czasu spalania do palenia czarownic używano zielonego drzewa. Metodę tę popierał wybitny francuski prawnik Jean Bodin:

Jakąkolwiek karę wymierzymy czarownicom, gotowanie czy przypiekanie na wolnym ogniu, to i tak będzie niczym w porównaniu z męką, jaką Szatan zadaje im na tym świecie, nie mówiąc już o wiecznej agonii, którą przygotowano im w piekle.9.

Ustalenie liczby ofiar Inkwizycji wydaje się obecnie niemożliwe. Dokumenty, które dotrwały do naszych czasów, relacje, raporty sądowe są niepełne. George L. Burr10 oszacował dolną granicę na 100.000 kobiet, mężczyzn i dzieci straconych w Niemczech i drugie tyle w innych krajach kontynentu europejskiego. Członek rady miejskiej Quedlinburga Voight11 określił liczbę zabitych w Europie na milion, a inni autorzy podają liczbę kilku milionów. Oto kilka przykładów skutków pracy Inkwizycji: Dokumenty z niemieckiego miasta Osnabrück mówią o 121 spalonych czarownicach w roku 1583 i 133 w 1589. W 1612 w Ellwangen spalono 167 czarownic, w Würzburgu w 1628 i w styczniu i lutym 1629 roku spalono 158 osób. Przedstawiciel Watykanu, Bartolomeo Spina przytacza słowa usłyszane od inkwizytora, który stwierdził że w ciągu jednego roku (prawdopodobnie chodzi tu o rok 1523) on sam i jego pomocnik spalili 1.000 czarownic. Zachowane dokumenty z trzech małych miejscowości należących do Arcybiskupstwa Kolonii - Rheinbach, Meckenheim i Flerzheim mówią, że w ciągu pięciu lat między rokiem 1631 a 1636 spośród ogólnej liczby 300 domostw 125 do 150 osób zostało straconych z posądzenia o czary. Pełnomocnik sądowy z Lorraine, Nicholas Remy stwierdził, że w latach 1581-1591 on sam wysłał na stos 900 osób12. Z kolei István Ráth-Végh13 przytacza następujące przykłady: 102 wyroki śmierci w roku 1651 w maleńkim miasteczku Zuckmantel na Śląsku, z małej wioski w okolicach Trewiru (brak daty) pozostały przy życiu tylko dwie kobiety, w przeciągu trzech miesięcy spalono w Genewie 500 osób w Bambergu 600 a w Würzburgu 900. Henry Charles Lea14 podaje: Quedlinburg (Saksonia) w roku 1589 w ciągu jednego dnia skazano 133 czarownice, małe miasteczko Bündingen: 64 osoby w 1633 i 50 osób w 1634. Okolice Neisse na Śląsku - ponad 1000 osób w ciągu 9 lat. Balzer Voss (lub Ross) z Fuldy na początku XVII wieku twierdził, że posłał na stos 700 czarownic. I tak dalej i dalej. Jeżeli byśmy mieli tych kilka wybranych przykładów pomnożyć przez tysiące siedzib ludzkich, olbrzymią armię poszukiwaczy czarownic, inkwizytorów i sędziów i trzy wieki polowania na czarownice15, a pamiętać musimy, że Inkwizycja działała bez przerwy i wszędzie to liczba może być w rzeczy samej imponująca.

Przygniatającą większość ofiar polowania na czarownice stanowiły kobiety. Wytłumaczenie tego stanu można znaleźć w charakterystyce kobiet przedstawionej w „Młocie na czarownice”, oddajmy więc jeszcze raz głos uczonym mnichom:

„Wszelkie zło jest nieskończenie małe w porównaniu ze złem kobiety”.

„Mniej niebezpiecznie jest przebywać z lwem lub smokiem niż z niegodziwą kobietą”.

„Żenić się jest rzeczą nierozsądną. Żona jest tylko wrogiem przyjaźni, niezbędnym złem, naturalną pokusą, nieszczęściem, domowym niebezpieczeństwem, przejmującą krzywdą, zboczeniem natury przedstawionym w pięknych barwach. Porzucenie żony jest grzechem, zatrzymanie jej jest śmiertelną męką. Kobiety muszą winić się same, gdy wyczerpani codzienną walką bez końca, decudujemy się popełnić cudzołóstwo”.

„Kobiety są lekkomyślne; one nigdy nie były zdolne zrozumieć filozofów”.

„Ich słowa wydają się słodkie jak miód a w zasadzie są bardziej gorzkie niż sam piołun. Są rozkoszne, gdy się na nie patrzy, wstrętne, gdy się ich dotyka i zgubne w czasie stosunku”.

„Kobieta jest bardziej okrutna niż śmierć; jej serce jest pułapką; jej ręce są okowami; sprawiedliwy będzie od niej uciekał, grzesznicy będą jej ulegali”.16

Polowanie na czarownice było imprezą, jak nie trudno się domyślić, bardzo dochodową. Niejedno powstało przepiękne dzieło sztuki, niejeden kościół został zbudowany za pieniądze z dóbr skonfiskowanych zasądzonym. Niejeden biskup mógł żyć dzięki temu przyjemniej i dostatniej. Z polowania na czarownice doskonale żyło tysiące poszukiwaczy czarownic, z których bardzo znaną postacią był wspomniany wcześniej angielski adwokat Matthew Hopkins. W poszukiwaniu czarownic podróżował po Anglii a jego sława poprzedzała go więc gdy tylko zjawiał się w nowej miejscowości blady strach padał na jej mieszkańców. Potrafił za jednym zamachem wykryć spisek 29 czarownic. Był płacony „od głowy”, więc trudno się dziwić, że swą powinność starał się wypełniać najlepiej jak umiał. Kiedy jednak pewnego dnia wysłał na okrutne tortury 90-letnią staruszkę tłum jej obrońców zmusił go do poddania się próbie wody i w ten sposób Hopkinsa możemy zaliczyć do nielicznych ofiar polowania na czarownice, które zginęły sprawiedliwie.

Wielkie profity z polowania czerpali oczywiście kaci. Jak pisze István Ráth-Végh: „kat Trewiru jeździł konno w stroju przeplatanym złotem jak dworzanin; na publicznych przyjęciach jego żona rywalizowała z paniami z arystokracji”. Wygórowane opłaty, których domagali się kaci były solą w oku arcybiskupstw, do których obowiązków należało ich opłacanie, gdyż w nadmiernym stopniu uszczuplały majątek samych głównych duszpasterzy. Stąd zapewne ten ciekawy dokument, wydany przez Arcybiskupa Kolonii w roku 1757, którego obszerne fragmenty warto przytoczyć:

Pomimo, że wcześniej Arcybiskup Kolonii zapisał wysokiemu egzekucjonerowi stały roczny dochód, a mianowicie: osiemdziesiąt talarów niemieckich, dwadzieścia albusów, dwanaście mendli ziarna i cztery sągi drzewa, okazało się jednak, że podczas i po wykonaniu egzekucji i innych czynności z nimi związanych, przedstawianych było tak wiele nierealnych i przesadzonych rachunków, że stało się to zbyt kosztowne dla szefa sądu Elektora Arcybiskupiego. Zatem urząd arcybiskupi w celu ułożenia spraw związanych z tymi żądaniami ustalił następujące reguły, według których każda pojedyncza operacja została oceniona; co się niezwłocznie ogłasza.




CENNIK

Talarów, niemieckich

Albusów

1.

Za rozrywanie i ćwiartowanie przez cztery konie

5

26

2

Za potrzebne do tego sznury

1

0

3

Za powieszenie czterech ćwiartek w czterech rogach; potrzebne do tego sznury, haki, łańcuchy i wliczając transport

5

26

4

Za ścięcie głowy i spalenie; wszystko razem

5

26

5

Za potrzebne do tego sznury oraz przygotowanie i podpalenie stosu

2

0

6

Za spalenie żywcem

4

0

7

Za potrzebne do tego sznury oraz przygotowanie i podpalenie stosu

2

0

8

Za łamanie żywcem na kole

4

0

9

Za sznur i łańcuchy do tej procedury

2

0

10

Za zdjęcie ciała przywiązanego do koła

2

52

11

Za wykopanie dołu i wrzucenie tam ciała

1

26

12

za obcięcie dłoni lub kilku palców i ścięcie głowy; wszystko razem

3

26

13

To samo: dodatek - przypalanie gorącym żelazem

1

26

14

Za ścięcie głowy i przywiązanie ciała do koła oraz zatknięcie głowy na palu; wszystko razem

5

0

15

Za powieszenie

2

26

16

za sznur, gwoździe i łańcuch potrzebny do tego

2

52

17

Przed przystąpieniem do egzekucji: za ściskanie delikwenta rozżarzonymi szczypcami, oprócz powyżej wzmiankowanej opłaty za powieszenie, za każdą osobę

0

26

18

za obcięcie całego języka albo jego części i później za wypalenie ust rozżarzonym żelazem

5

0

19

za potrzebne zwykle do tej procedury: sznur, szczypce i nóż

2

0

20

za przybicie do szubienicy odciętego języka albo odrąbanej dłoni

1

26

21

Za każdego, kto się powiesił albo sam utopił lub w inny sposób odebrał sobie życie: za zdjęcie, usunięcie i wykopanie dołu do wrzucenia tam ciała

2

0

22

za usunięcie osoby z miasta lub kraju

0

52

23

Za wychłostanie w więzieniu, uwzględniając rózgi

1

0

24

Za przywiązanie do pręgierza, wypalenie piętna i wychłostanie; uwzględniając węgiel, sznur, pręt oraz maść do piętnowania

2

0

25

za sprawdzenie więźnia po napiętnowaniu

0

20

26

za przystawienie drabiny do szubienicy bez względu na to czy jedna osoba czy kilka będzie powieszonych tego samego dnia

2

0

Odnośnie tortur

27

za zastraszenie więźnia przez pokazanie instrumentów tortur

1

0

28

za pierwszy stopień tortur

1

26

29

za przygotowanie do zmiażdżenia kciuka w pierwszym stopniu tortur

0

26

30

za drugi stopień tortur, uwzględniając nastawienie członków po fakcie i sprawdzenie więźnia

2

26

31

za podróż i dzienne wydatki, za każdy dzień, wyłączając jednakże dni egzekucji lub tortur bez względu na to czy w te dni jeden czy kilku kryminalistów jest karanych

0

48

32

Za dzienne wyżywienie

1

26

33

Za każdego pomocnika

0

39

34

Za wynajem konia, razem z paszą i utrzymaniem w stajni; dziennie

1

16

35

Ponieważ było wiele skarg, iż podczas egzekucji, którym przewodniczyli przedstawiciele biskupstwa, kat domagał się dodatków do wyznaczonych cen, lub ważył się żądać wyznaczonej przez siebie sumy pieniędzy, zatem od kiedy takie żądania uznano za obrazę, są raz na zawsze zakazane. Nakazujemy zatem niniejszym, aby każdy przedstawiciel biskupstwa trzymał się ściśle wyżej wymienionych reguł i płacił egzekucjonerowi tylko sumy wyznaczone i nic więcej zawsze, gdy jest obecny przy egzekucji. Wszystkie rachunki należy potem przedstawić skarbnikowi Arcybiskupstwa.


Dano w Bonn, 15 stycznia 1757.17



Wszystkie te fakty i przykłady stanowią małą kroplę w potopie szaleństwa, jaki zalał Europę na kilka stuleci, kiedy w okrutny sposób mordowano ludzi mówiąc im, że czyni się to w imię Boga, miłości i zbawienia. Kiedy rozmodleni oprawcy nazywali swe ofiary synami i córkami, woda święcona mieszała się z krwią, a zapach kadzideł czuć było palonym ludzkim ciałem.

Warto pomyśleć czasami o tych tysiącach i tysiącach ofiar, kiedy w niedzielny poranek udajemy się na mszę do kościoła, lub gdy podróżując po świecie, podziwiamy przepiękne świątynie, rzeźby czy obrazy pozostawione nam w spadku przez naszą chrześcijańską spuściznę.



Jerzy Szafjański

1 Jakub I: „Demonologia”, 1591.

2 Jakub Sprenger i Heinrich Kramer (Insistor) „Maleus Maleficarum”, 1486.

3 W niektórych regionach przepisy pozwalały na zastosowanie tortur jednorazowo. W takich wypadkach powszechnym zwyczajem sądów pod koniec dnia, zamiast zakończyć tortury „zawieszało się” je do dnia następnego i tak dalej i dalej, co pozwalało sądowi stosować jednorazowo tortury przez szereg dni a czasem tygodni.

4 Wilhelm Pressel, „Hexen und Hexenmeister”, 1860.

5 Z listy obowiązujących pytań sądu w Colmar, Alzacja, funkcjonującej niezmiennie przez trzy wieki.

6 Zapis tego procesu dokonany przez pisarza w trakcie przesłuchań i w sali tortur po raz pierwszy opublikowany został w roku 1811. Wszystkie nazwiska zostały usunięte i zastąpione „N.N.” Oryginał zawierający nazwiska zaginął. (Rosemary Guiley, „Encyclopedia of Witches and Witchcraft”, N.Y. 1989).

7 Krzesło czarownicy - szczególnie cenione przez wzgląd na swoją skuteczność narzędzie tortur. Swoim wyglądem przypominało drewniany fotel z oparciami na ręce, głowę i nogi, wszędzie pokryty ostrymi kolcami. Fotel z Offenburga był obity żelaznymi kolcami, silnie ogrzanymi za pomocą specjalnego paleniska. Badanego unieruchomiano w fotelu za pomocą specjalnych zapięć, które powodowały, że kolce coraz głębiej wbijały się w pozbawione możliwości jakiegokolwiek ruchu ciało.

8 Henry Charles Lea, „Materials Toward a History of Witchcraft”, 1939.

9 Jean Bodin, „Démonomanie” 1580.

10 Rosemary Guiley, „Encyclopedia of Witches and Witchcraft”, N.Y. 1989.

11 „Berliner Monatschrift”, 1784

12 Rosemary Guiley, „Encyclopedia of Witches and Witchcraft”, N.Y. 1989.

13 István Ráth-Végh, „Historia ludzkiego szaleństwa”, 1938 (Tł. Ryszard Bańkowicz, 1973).

14 Henry Charles Lea, „Materials Toward a History of Witchcraft”, 1939.

15 Trzy wieki między 1450 a 1750 rokiem uważane są za okres szczególnego obłędu w historii polowań na czarownice, chociaż ludzie posądzeni o czary, w mniejszym nieco stopniu ginęli przedtem i później.

16 István Ráth-Végh, „Historia ludzkiego szaleństwa”, 1938 (Tł. Ryszard Bańkowicz, 1973).

17 Rosemary Guiley, „Encyclopedia od Witches and Witchcraft”, N.Y. 1989.

1





Towarzystwo Humanistyczne
Humanist Assciation