[ Strona główna ]

RACJE

numer 3

CZERWIEC 2020


Bohdan Misiuna

POJĘCIE ""COMPASSION"" W FILOZOFII


Słowo „compassion” w kontekście innym niż potoczny pojawia się np. w opracowaniach dotyczących filozofii Schopenhauera i w tekstach o etyce buddyjskiej. W pierwszym przypadku znaczy tyle, co współczucie. W drugim funkcjonuje często jako przekład palijskiego i sanskryckiego słowa „karuna”. Tak jest np. w klasycznym dziele Tachibany „Ethics of Budhism.” Karuna, tak naturalna i niezbędna w życiu oświeconej istoty, wyraża więcej niż współczucie czy litość, ponieważ oznacza także czynną pomoc, podczas gdy współczucie i litość mogą być pasywne. Dlatego być może bardziej stosowne byłoby tu polskie słowo miłosierdzie, jak się czasami proponuje.

Jednak w polskiej filozofii moralnej słowo współczucie uznaje się często za zupełnie wystarczające dla sprecyzowania pewnego ideału moralnego. Marian Przełęcki np. za moralnie dobry uważał czyn dokonywany pod wpływem motywacji współczucia. Również Maria Ossowska posługuje się tym słowem w tekście dotyczącym psychologii moralności.

Oczywiście może istnieć fałszywe współczucie i możemy też nie chcieć, aby ktoś nam współczuł. Jak zauważa Scheler w „Istocie i formach sympatii”, współczucie pozbawione miłości niepotrzebnie tylko rani. Można też, jak Nietzsche czy stoicy, widzieć we współczuciu przejaw słabości lub niezrozumienia faktu, że powinniśmy godzić się z losem. Dla Kanta miłość i współczucie jako motywy uczuciowe, to „patologiczne pobudki moralne”, w których wyraża się „marzycielstwo moralne.”

Współ-odczuwanie cierpienia to termin, który może pojawia się jako pewne uściślenie sensu słowa współczucie. Ale Adam Smith w „Teorii uczuć moralnych” słusznie zauważał, że możemy współczuć także komuś, kto nie cierpi, albo nawet w ogóle nie żyje. Możemy współczuć osobie chorej psychicznie, kiedy znajduje się w stanie euforii, dziecku, które nie ma świadomości, że jest wykorzystywane, czy zmarłemu, który nigdy nie zobaczy już słońca. Przedmiotem, ku któremu kieruje się współczucie, jest zatem pewna sytuacja losowa, sytuacja – jakbyśmy powiedzieli – dolegliwa, nieszczęsna, albo tragiczna.

Poza tym jednak, że jesteśmy uwrażliwieni na cierpienie innej czującej istoty, konieczny jest też pewien dystans wobec tego cierpienia, bo w przeciwnym razie rozpadlibyśmy się na kawałki jak głowa Awalokiteśwary, kiedy ujrzał cierpienie świata. W każdej sekundzie istnienia świata ktoś umiera albo jest zabijany, gwałcony, cierpi w wyniku choroby, starości, samotności, rozłąki z bliskimi. Nie chodzi więc o to, aby maksymalnie wczuwać się w czyjeś cierpienie, ale raczej o pewną postawę umysłu, która pozwala nam je zauważać, łagodzić i nieść pomoc. Czynne współczucie powinno wiązać się z pewnym dystansem i mądrością – refleksją nad tym, jak działać, żeby pomóc, a nie zaszkodzić.

Buddyzm proponuje swoisty trening w rozszerzaniu wpół-odczuwania. Mamy je rozszerzyć także na osoby i czujące istoty nam obojętne i obce lub nawet uważane za wrogie, albo budzące wstręt (jak np. niektóre owady). Najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z powszechności cierpienia (nietrwałości istnienia) i nie mamy pojęcia o tym, że ktoś, kogo mijamy na ulicy, może cierpieć, choć sprawia zupełnie inne wrażenie. Tego musimy się uczyć, podobnie jak współ-odczuwania radości innych ludzi, które jest niemniej istotną cząstką loving kindness (jak tłumaczy się często palijski termin metta).

Osobiście nie mam nic przeciwko tłumaczeniu słowa compassion jako współczucie, ale ze świadomością, że chodzi tu także o płynące z motywacji współczucia akty niesienia pomocy. Myślę, że taka właśnie współczująca postawa jest przejawem życzliwości wobec innych czujących istot, opiera się na prawdzie o ludzkiej egzystencji i powinna być zalecana nie tylko jako szlachetny ideał moralny, ale także jako praktyka życiowa.

Oczywiście można się zastanawiać nad tym, jaką rolę w compassion odgrywa komponent emocjonalny – umiejętność wczuwania się w nieszczęśliwą sytuację lub cierpienie innej osoby (czującej istoty), jaką rolę komponent poznawczy, czyli wiedza o tym, jak można komuś pomóc – wesprzeć duchowo lub materialnie, obronić przed czymś, uratować życie, ale nie szkodząc zbytnio innym, ani samemu sobie, choć czasem wymaga to od nas poświęcenia, a jaką duchowy spokój (oparty na przekonaniu, że to karma decyduje o tym, co człowieka spotyka) i tzw. uważność.

Jeden z współczesnych buddyjskich autorytetów duchowych zilustrował swe refleksje dotyczące współczucia żartobliwymi opowieściami ukazującymi to, czego pod wpływem współczucia robić się nie powinno. Pewien wieśniak zobaczył wygłodniałą, bliską śmierci kobrę, nakarmił ją mlekiem i kładąc się spać, przytulił ją, ogrzewając własnym ciałem. Rankiem już nie żył.

Inny, kiedy zobaczył, że pszczoły zaatakowały krewnego, chwycił siekierę i zaczął nią wymachiwać, by je odgonić.

Niestety, przy okazji zabił nieszczęśnika i kilka innych osób...








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"