[ Strona główna ]

RACJE

Numer 8

Kwiecień 2022


Joanna Hańderek

ŚPIEWAJĄC PIEŚNI. W OCZY KROWIE

Rozdział 2 książki pt. Filozofia wegańska

[ Kliknij tutaj, żeby zakupić książkę - cena: 20 zł]


Co wyróżnia filozofię wegańską? Jej podstawy i zasady. Podstawy, fundament, z których wyrasta, to założenie sieciowego powiązania wszystkich istot żyjących. Nasz gatunek to część ekosystemu, maleńki fragment istnienia, jakie nas otacza. Gdy sobie to uświadomimy, ten prosty biologiczny fakt, że jesteśmy tylko życiem pośród innych istot żyjących, w świecie o skomplikowanej strukturze i dużej wzajemnej zależności, zrozumiemy, że uzurpacja, jakoby Człowiek był istotą najwyższą, ukoronowaniem stworzenia, w sposób oczywisty stanie się dla nas fałszywa. Zasady filozofii wegańskiej są bardzo proste. To:

  • Odpowiedzialność i świadomość, że nasze działanie wpływa na nasz świat, dlatego nie ma neutralnych decyzji.

  • Współdziałanie. Człowiek, jak większość stadnych gatunków, potrzebuje Innych i wobec Innych może być sobą. Tak naprawdę stajemy się sobą, realizujemy się wobec innych Sentientów.

  • Jedność ludzi i Zwierząt. W filozofii wegańskiej ważniejsza jest podmiotowość i odczuwanie. Sentienci i Sentientki to my i wszystkie istoty czujące.

  • Poczucie jedności ze wszystkimi istotami żyjącymi i światem przynoszące pogodzenie się z sobą samym, z sobą samą.

  • Empatia i zrozumienie. Pozytywne emocje, takie jak zachwyt, miłość, ale i współczucie czy współodczuwanie budują więzi. Jeżeli nie poczujemy strachu i cierpienia zwierząt hodowlanych, żaden transport do rzeźni i żaden mord dokonany na zwierzęciu nie będzie budził w nas moralnej odrazy.

  • Uznanie podmiotowości zwierząt pozaludzkich i traktowanie ich jako istot tak samo ważnych, z tymi samymi prawami moralnymi i legislacyjnymi co Człowiek.

  • Szacunek do inności i chęć zachowania inności. Niezależnie, czy mówimy o zwierzęciu ludzkim, czy pozaludzkim, filozofia wegańska zakłada szacunek i naturalne pragnienie zachowania różnorodności, niezależnie od tego, czy mamy przed sobą pięknie wymalowaną drag queen, czy bezdomnego Kota o jednym niebieskim i drugim zielonym oku. Różnorodność i na poziomie biologicznym, i na poziomie kulturowym jest niezwykle cenna i wzbogacająca.

  • Aktywizm, angażowanie się w zachowanie mniejszości i wspieranie tych, którym odbiera się głos, bycie rzeczniczką i rzecznikiem tych, którzy nie potrafią wyrazić swoich praw.

  • Otwarcie na świat.

  • Poczucie jedności ze światem.

W efekcie filozofia wegańska kształtuje pewne wzorce postępowania, które stają się oczywiste dla każdej i każdego z nas, bez względu na nasze wcześniejsze preferencje (na przykład żywieniowe). Z tym łączy się kolejny aspekt – musimy pamiętać, że weganką czy weganinem w większości wypadków się stajemy. Nie każdy miał i nie każda z nas miała to szczęście urodzić się i wychować w wegańskiej rodzinie. W większości wypadków (taka brutalna statystyka) dorastamy w niewegańskiej kulturze. Dlatego weganizm staje się naszym świadomym, dorosłym wyborem, tym, do czego dojrzewamy. I tu leży wyjątkowość. Do weganizmu się dochodzi, filozofia wegańska to ten rodzaj spojrzenia na świat i kształtowania naszego światopoglądu, który w toku inkulturacji nie jest nam narzucany, ale wyrasta z naszej świadomej akceptacji wegańskich wartości i zasad.

To wyjątkowa cecha wegańskiej filozofii i warto o niej pamiętać. Weganizm przyjmujemy i budujemy naszymi wyborami, naszymi decyzjami, i dzięki temu staje się on naszą sprawą. To z kolei wymaga zaangażowania, woli realizowania tych a nie innych działań, świadomości, że nasze wybory i codzienne postępowanie mogą albo niszczyć czyjeś istnienie, rujnować życie na Ziemi, albo pozwalać na życie innym Sentientom. Dlatego postawę wegańską charakteryzuje:

  • przejście na dietę bezmięsną;

  • niespożywanie niczego odzwierzęcego;

  • niewykorzystywanie produktów odzwierzęcych;

  • niewykorzystywanie innych istot żyjących niezależnie od tego, do jakiego gatunku należą i jakiej są etniczności;

  • wspieranie ośrodków ratujących i leczących Sentientów;

  • rezygnacja z samochodu, samolotu;

  • liczenie śladu węglowego, jaki się po sobie pozostawia;

  • sprawdzanie pochodzenia produktów, które się kupuje;

  • recykling;

  • korzystanie z energii odnawialnej;

  • przerabianie starych ubrań, rzeczy, niekupowanie niektórych rzeczy tylko dlatego, że są modne, nieprodukowanie kolejnych śmieci;

  • upewnianie się, czy produkty nabywane przez nas nie pochodzą z wyzysku innych ludzi ani nie powodują niszczenia środowiska.

Filozofia wegańska stawia przed nami pewne wymagania. Wyjątkowe jest to, że każdy z nas i każda z nas może się w nią zaangażować. Ten moment naszej świadomej decyzji jest nie tylko kluczowy, ale i niezwykły. Sama bardzo dobrze pamiętam tę magię. Ponieważ nigdy nie lubiłam smaku tego, co eufemistycznie nazywamy mięsem (przecież tak naprawdę jemy ciało trupa), bycie wegetarianką stało się czymś naturalnym. Weganizm jednak oznaczał coś zupełnie innego. Zaczęło się od spojrzenia. Najpierw Psa, którego próbowałam uratować razem z moją mamą. Przerażenie w oczach, drżenie ciała. Tym jednym spojrzeniem Pies opowiedział całą swoją koszmarną historię. Potem spojrzenie Krowy wiezionej do rzeźni. W transportowym wozie, jak w przedziale kolejowym, spojrzenie Innego skazanego na zagładę. A do tego przerażająca obojętność ludzi wokół. Jedziemy na wakacje, szczęśliwi, że wreszcie będzie można się zrelaksować. Z wyjątkiem korków na autostradach nic nie psuje nam dobrego nastroju, nawet wielkie ciężarówki wypełnione Zwierzętami umierającymi ze strachu, spragnionymi, obolałymi, wywleczonymi z koszmarnego życia w hodowlach wielkopołaciowych i wiezionymi do kolejnego koszmaru – rzeźni.

Nasz gatunek ma bardzo dobrze rozwinięty zmysł wzroku, spojrzenie jest naszą specjalnością. Nierzadko miłość zaczyna się od spojrzenia, może nie pierwszego, ale na pewno takiego, które pozwala nam dostrzec drugiego Człowieka. Gdy się kochamy czy całujemy i patrzymy sobie prosto w oczy, rodzi się szczególna więź, wyjątkowa jedność. Spojrzenie Zwierzęcia skazanego na cierpienie tylko dlatego, żebym miała to, co mi smakuje i co bardzo chcę dodać do mojej kawy, może nas obudzić: spojrzenie Krowy, przerażone oczy, dojrzenie tego, co się z nią dzieje.

Człowiek udomowił i ponazywał Zwierzęta, zupełnie jak w biblijnym przykazaniu, by czynić sobie ziemię poddaną. Niektóre Krowy zostały nazwane mlecznymi, co obecnie skazuje je na sztuczną inseminację (kolejny eufemizm, tym razem ukrywający fakt, że krowa jest każdorazowo gwałcona przez Człowieka wstrzykującego jej nasienie byka do pochwy), oraz nieustanne rodzenie Cieląt. Za każdym razem Cielątko jest brutalnie odrywane od matki i wywożone do rzeźni, a sama Krowa zostaje podpięta do elektrycznych dojarek. Jej życie sprowadza się do bycia w ciąży, rodzenia, tracenia dziecka, stania w hali i bycia dojoną, co sprawia jej ból, często doświadcza infekcji, chorób skórnych, różnych powikłań i chorób związanych z nienaturalnym dla niej rytmem życia. Na koniec, gdy nie jest w stanie już więcej rodzić i dawać mleka, zostaje wywieziona do rzeźni.

W moim przypadku magiczny moment zaczął się od spojrzenia. Koniec z mlekiem krowim, ono mi się zresztą nie należy, to mleko tego Cielaczka, który oderwany od matki, skazany jest na rzeźnię. Koniec z kefirkami, masełkiem i innymi pysznościami (ach, serek, żółty serek, pleśniowy serek! Jakby się ktoś pytał, do dzisiaj jest to moje marzenie). Witaj tofu, z którego można zrobić wszystko, ponieważ sekret tkwi w przyprawach. Witajcie kasze (nadal ich nie lubię, ale od czego są przyprawy?), witaj uważności. Od spojrzenia, a raczej dostrzeżenia spojrzenia Krowy transportowanej do rzeźni, zamieniłam się w Psa tropiciela. Lupa i czytamy. Okazuje się, że w naszym świecie szczątki zwierzęce znajdują się prawie w każdym produkcie spożywczym. Weganki i weganie muszą mieć wyostrzony wzrok, muszą chcieć widzieć. Ten zmysł nas prowadzi. Ale jest to przecież zmysł nas wszystkich – każdy Człowiek może dostrzec, każdy i każda z nas ma tę możliwość. Widzieć. Wspaniały dar dostrzegania, że inna istota żyjąca potrzebuje naszej uważności, empatii, czułości, wsparcia, pomocy, obecności. Można dostrzec bezdomnego Kota, który potrzebuje, by go wyleczyć, odwdzięczy się nam natychmiast mruczeniem i bezwarunkową miłością (nie wierzmy bzdurnym stereotypom). Można dostrzec Psa błąkającego się w rozpaczy przy drodze, dać mu drugi dom, drugie życie – w zamian też dostaniemy wiele zrozumienia i miłości. Można dostrzec drugiego Człowieka, jego pragnienia, marzenia, jego osobowość, dzięki temu nasze życie będzie bogatsze i piękniejsze.

Co w zamian daje nam to przeobrażenie? Spokój. Magia działa. Nagle zaczęłam dostrzegać siebie i inne istoty żyjące w zupełnie innym świetle. Struktura przemocy przestała działać. Żyjąc wedle zasad niewegańskich, Człowiek pozostaje w nieustającym przymusie. Musisz skosztować, musisz to mieć, musisz się dostosować. Już małe dziecko słyszy, że musi zjeść „mięsko”, a potem przemoc staje się codzienną rutyną, której nawet nie zauważamy. Przełamanie tej rutyny to uwrażliwienie na świat, to zerwanie z tysiącami lat bezduszności wobec cierpienia.

Gdy Człowiek „udomowił” Zwierzęta, tak naprawdę wdrożył siebie w przemocowe myślenie: Zwierzę zostało potraktowane jak rzecz/własność. Znakowanie, czyli bez żadnego znieczulenia wypalanie na skórze znaku posiadania przez Człowieka, nieprzemyślane kastrowanie, wiązanie, poganianie, bicie, rażenie prądem, przekłuwanie uszu, nosa, przycinanie ogonów, uszu, kolczykowanie, obrączkowanie, trzymanie na łańcuchu, na sznurze, wbijanie haczyków w ciało służących późniejszej tresurze, zmuszanie do wydalania moczu i defekacji o określonym czasie, zabieranie dzieci, mordowanie, wiwisekcje – to wszystko stało się normą, działaniem oczywistym. To wszystko odbywa się bez żadnego znieczulenia, bez żadnej próby minimalizowania cierpień. To właśnie dlatego „udomowienie” Zwierzęcia okazało się najprostszą drogą do znieczulicy Człowieka. Człowiek przyzwyczaił się do zadawania cierpienia żywym istotom, znormalizował tortury, czyniąc z nich codzienną procedurę hodowlaną. W miastach europejskich rzeźnie bardzo długo były usytuowane w ich centrach; bardzo długo ludzie na targu wybierali sobie żywe zwierzęta, które na ich oczach były mordowane, potem zakrwawione zwłoki przynoszono do domu, gdzie trupa przerabiano na pożywienie. Po dziś dzień żywe Karpie ogłusza się tylko kijem i wręcza w reklamówce nabywcy, zadowolonemu z nadchodzących świąt. Karp i jego cierpienie znika w obliczu prezentów pod choinką. Po dziś dzień hodowcy Kur nie mają skrupułów, potrafią złapać kilka na raz za nogi i przenosić je, trzymając głową w dół, a potem wrzucić do niszczarki lub do transporterów. Połamane nogi czy zerwane ścięgna nikogo w rzeźni nie wzruszają. Zbędne Kurczaki trafiają żywcem na przemiał lub są zagazowywane zaraz po wykluciu się z jaj. Przemoc stała się normą. „Udomowienie” sprawiło, że Człowiek przyzwyczaił się do przemocy. Bicie Psa, palenie Kota żywcem (zabawa popularna swego czasu w Paryżu), rozjechanie Żaby czy Jeża na drodze na większości z nas nie robi żadnego wrażenia. Ot, taki jest świat i już. Uwielbiamy powtarzać źle pojętą zasadę ewolucji, że życie wymaga zabijania. Uwielbiamy zasłaniać się faktem, że Zwierzęta też polują i zabijają, by ucztować. Nie dostrzegamy jednak w tym okrutnej obłudy, bo tylko nasz gatunek przetrzymuje Zwierzęta innych gatunków i tylko my wymyśliliśmy niezwykłe wręcz techniki torturowania. Co więcej, znieczulica wobec cierpienia doprowadziła nas do uczynienia z cierpienia zabawy. Walki Kogutów były niezwykle popularne w różnych częściach świata i w różnych kulturach. Tak samo walki Psów czy korrida, polowanie czy wyścigi Zwierząt oraz cyrk. Dla nas to tylko zabawa, bo krzywda wykorzystywanych Zwierzęcia stała się dla Człowieka niewidzialna. Co więcej, krzywda Sentientów z innego gatunku doprowadziła nas do momentu, w którym zaczęliśmy krzywdzić innych przedstawicieli naszego gatunku. Do przemocy i cierpienia innych łatwo można się przyzwyczaić i uznać je za konieczność.

Krowa zabrała głos, a właściwie to ja dostrzegłam jej spojrzenie, które tak wiele mnie nauczyło. To był niesamowity moment. Zwierzęta niejednokrotnie do nas mówiły i mówią; rzecz w tym, że to my najpierw odebraliśmy im głos, a teraz konsekwentnie nie chcemy Ich usłyszeć. Kolejny aspekt naszego oderwania od rzeczywistości, który może zostać przezwyciężony dzięki filozofii wegańskiej. Ten magiczny moment, kiedy usłyszymy, kiedy do nas dotrze, co nam przekazują, stanie się wyzwoleniem od przemocy.

Sieciowość naszego istnienia, powiązanie wszystkich istot żyjących, wcale nie przekreśla indywidualizmu. To poszczególne jednostki, a nie gatunki, tworzą te sieci; to poszczególni Ludzie i Zwierzęta wchodzą ze sobą w mniej lub bardziej złożone relacje. To ważny aspekt – weganizm nie oznacza bowiem kolektywizmu, zatracenia indywidualizmu, ale raczej uświadomienie sobie innych indywidualności, które wokół nas żyją. Dopóki myślimy kolektywnie, oddzielamy gatunki od innych gatunków, dopóty możemy nie dostrzegać spojrzenia, nie słyszeć głosu. Krowa, kiedy staje się elementem biomasy, bydłem, nie może popatrzeć nam prosto w oczy. Aby spojrzeć w oczy, potrzebna jest podmiotowość, wejście w relację. Martin Buber pisał o dwóch podstawowych formach relacji: Ja-To i Ja-Ty. W przypadku Ja-To wchodzimy w relacje uprzedmiotawiające. Stajemy się dziećmi antropocenu, epoki nieuprawnionej dominacji Człowieka nad innymi istotami żyjącymi. W przypadku relacji Ja-Ty rozrywamy tę przedmiotową strukturę.

Sam Buber przyznawał, że źródłem jego filozofii dialogu było doświadczenie spojrzenia w końskie oczy. Koń opowiedział mu swoją historię, przekazał swoją podmiotowość, a filozof dostrzegł znaczenie, jakie zaoferowało mu Zwierzę. To zwierzę pozostało dla Bubera tajemnicą, relacja Ja-Ty, relacja Ja-Inny nie przełamuje tajemnicy, nie pozwala na pełne poznanie czy zrozumienie, ale przybliża do świadomości i emocji Drugiego. I nie jest ważne, kim ten drugi jest, do jakiego gatunku należy. Krowy to mądre zwierzęta. W czasach przed hodowlami wielkopołaciowymi i przed zindustrializowaniem przemysłu mięsnego chłop poznawał Krowę i wiedział, że jest ona indywidualnością. Fakt, że niejeden chłop rozmawiał ze swoją Krową, dzisiaj przytaczany jest jako anegdota i traktowany jest jako dziwaczne zachowanie ludowe. Nie był to jednak ani przypadek, ani żadna egzotyczna mądrość ludowa. Nie ograniczał się też do jednej kultury. Rdzenna ludność Ameryki Południowej i Północnej rozmawiała nie tylko ze zwierzętami, lecz także z roślinami. W zasadzie każdy Człowiek opiekujący się Zwierzęciem, próbujący go poznać, wchodzący z nim w relacje bardzo szybko zaczyna się orientować, że Zwierzęta mają osobowości, są Kimś, a nie czymś. W takich okolicznościach, jeżeli tylko otwieramy się na tę osobowość podmiotów pozaludzkich, łatwo wejść w relację słowa Ja-Ty. Przecież jesteśmy częścią świata, przecież sami jesteśmy Zwierzętami, więc relacja Ja-Ty wcale nie jest aż tak nadzwyczajna, jak może nam się na początku wydawać.

Gdy chłopi przestali rozmawiać ze swoimi Krowami, gdy zniknęła świadomość, że Rozalia jest nerwowa i obsesyjnie zazdrosna, Józka lubi się przytulić, Janka kocha wszystkie maluchy, a Dziunia okropnie się boi wszelkich nowości, pojawiły się hodowle wielkopołaciowe, gdzie nie ma już imion, rozmów, a są numery, gwałt, ból sprawiany przez automatyczne dojarki, odparzone kopyta, obolałe wymiona, wrzody, ropienie i zakażenia skórne. Zastąpienie imienia numerem identyfikacyjnym to stara technika odpersonalizowania stosowana najpierw przez kolonialistów i właścicieli ludzi-niewolników, potem przez nazistów, a teraz przez hodowców przemysłowych. Przemysł mięsny to fabryka, w której Zwierzęta zostały potraktowane jako kartezjańskie maszyny bez zdolności odczuwania, rozumienia, bez żadnych praw. To obóz zagłady, gdzie rządzi presja wydajności. W przemyśle mięsnym liczy się tylko wydajność, a więc ilość paszy, ilość dodawanych antybiotyków, liczba przychodzących na świat Zwierząt i potem zabijanych istot żyjących i odczuwających. Krowa stała się mlekiem, serem, mięsem, przestając być sobą: Zwierzęciem niezmiernie towarzyskim, mocno związanym ze swoimi dziećmi, potrzebującym kontaktów z innymi istotami żyjącymi. Zaczęła być obiektem. W historii przemysłu mięsnego nie ma miejsca na rozważenie podmiotowości Krowy ani żadnego innego Zwierzęcia, ponieważ już w samej nazwie kryje się cel i główne założenie takich działań: zysk. Przemysł, każdy przemysł, jest przecież nastawiony na zysk. I właśnie o ten zysk chodzi, nieważne czyim kosztem. Przemysł mięsny opanowała i zdominowała relacja Ja-To, gdzie Drugi, Druga stali się tylko kilogramami mięsa, litrami mleka. Nawet skóra czy kości Zwierzęcia mają swoje przemysłowe zastosowanie. Swoją drogą Krowa to jedno z najbardziej eksploatowanych i krzywdzonych zwierząt na świecie. Los Krowy może pozwolić nam dostrzec, jak bardzo industrializacja, komercjalizacja i konsumpcjonizm zawładnęły naszym widzeniem świata.

Spójrzmy raz jeszcze z zupełnie innej perspektywy. Wspomniałam, że język może modelować nasze myślenie o świecie. Niejeden badacz języka i kulturowych wzorców uświadomił nam, że myślimy w języku i język nie tylko daje nam opis świata, lecz także zapewnia nam sposób bycia w świecie. Podobnie działa metodologia w nauce i sposób postępowania w życiu codziennym. Metodologia to sposób badania; pozwala na wybranie odpowiedniego sposobu działania. Język i metoda spotykają się w jednym procesie budowania naszej relacji ze światem. Widzą więc Państwo, że nauka nie jest niczym poza naszym życiem, ona z niego wyrasta, wyrasta z naszego doświadczenia. Najpierw zastanawiamy się, jak coś zrobić, by potem rozwijać coraz precyzyjniejsze narzędzia poznania. Nauka zaczyna się od filozofii, czyli od pierwszych intuicji, refleksji i zdziwienia nad światem. W związku z tym na chwilę wróćmy do naukowego obrazu świata.

Domena: eukarionty, królestwo: zwierzęta, gromada: ssaki, podgromada: żyworodne, infogromada: łożyskowce, rząd: parzystokopytne, rodzina: wołowate, podrodzina: bawoły, rodzaj: bydło, gatunek: tur europejski, podgatunek: bydło domowe. Ojej! A gdzie się podziała nasza Mućka? Gdzie Krowa, o którą walczą aktywiści i aktywistki, a weganki i weganie na całym świecie ani nie piją mleka krowiego, ani nie jedzą sera, kefirów, jogurtów czy masła, nie wspominając o tym, że nie używają w codziennym życiu przedmiotów zrobionych ze skóry zamordowanej Krowy i jej dziecka. Gdzie ta nasza Krowa się podziała? Nauka bierze się z pasji, filozofia to miłość mądrości, filozof to stare określenie miłośników badania, wiedzy i poszukiwania istoty rzeczy. Niejeden badacz spędził godziny, dni, miesiące, całe swoje życie, żeby się dowiedzieć wszystkiego o Krowie, Mrówkach, skałach, trawie, Psach, Kotach, mózgu, systemie nerwowym czy krwionośnym. To pasja i miłość, dzięki którym dzisiaj możemy tyle powiedzieć o świecie. Niestety im bardziej nauka się rozrastała, im bardziej uniwersytety zaczęły się przekształcać w wielkie przemysłowe struktury produkujące wiedzę, tym bardziej zaczęliśmy zapominać o pierwotnym zafascynowaniu i miłości. W starych pojęciach kryje się jeszcze ta fascynacja i miłość. Domena brzmi domowo, królestwo Zwierząt oddaje fascynację i podziw, rodzina świadczy o zrozumieniu głębokich i nierzadko bardzo intymnych wzajemnych powiązań wszystkich Sentientów. W pojęciach kryje się czasem klucz do zrozumienia czegoś więcej: jedności, jaka nas łączy. W mojej ukochanej książce Cienie zapomnianych przodków Ann Druyan i jej mąż, nieodżałowany badacz Carl Sagan, napisali, że każde życie, jakie nas otacza, składa się z czterech liter: A (Adenina), G (Guanina), C (Cytozyna), T (Tymina). To cztery litery życia, i każda istota żyjąca jest zbudowana właśnie z tych liter. Jedność istnienia wszystkich istot żyjących oparta jest zatem na samej tkance życia.

* * *

Człowiek ma niestety tendencję do uprzedmiotawiania. To dlatego nasza Krowa w pewnym momencie znika, zakryta przez takie skategoryzowanie jak podgatunek: bydło domowe. Do tego momentu wszystko rozwijało się dobrze, zaciekawiony przyrodą Człowiek próbował uporządkować to, co poznawał. Ale gdy zaczął władać nad Zwierzętami, użytkować inne istoty czujące i rozumiejące, coś niedobrego stało się z samą nauką. Dobre emocje zniknęły, a w zamian pojawił się cynizm. Józki, Mućki i Miśki nie zamknie się z czystym sumieniem w wielkim hangarze bez dostępu do łąki, nieba, słońca, bez możliwości spokojnego biegania po pastwisku ze swoimi dziećmi, nie będzie się jej raziło prądem i wlekło za nogi, bijąc bez opamiętania. Dlatego rozwój hodowli przemysłowych, rozwój wykorzystania i zindustrializowania relacji z innymi istotami żywymi wymagał pojawienia się odpowiednich nazw i odpowiedniego naukowego podejścia. Stąd na końcu drogi znajdujemy podgatunek: bydło domowe. Nauka nie jest neutralna ani czysta, nie raz służyła do manipulacji i zawłaszczania. W starożytności kapłani nie dzielili się wiedzą, ale manipulowali ludźmi tak, by byli im posłuszni. Zaćmienie słońca w sytuacji, gdy ludzie nie wiedzą, co się dzieje, może się okazać potężną bronią osoby, która zdaje sobie sprawę z zachodzących procesów. Tak samo nauka poprzez nazywanie może wytwarzać fakty nieistniejące, ale obowiązujące w społeczeństwie. Zrobiła to eugenika, wmawiając ludziom, że tylko biali przedstawiciele północnych narodów Europy są panami świata, a ludzie o innych odcieniach skóry, innym pochodzeniu nie są już wyjątkowi, mądrzy i właściwi. To samo robi się ze Zwierzętami, tłumacząc, że istnieje coś takiego jak bydło hodowlane. W ten sposób Krowa znika, nie ma swoich praw, staje się jedynie elementem w klasyfikacji bydła, a więc rzeczy przeznaczonych do konsumpcji.

Na ten problem zwróciła uwagę niesamowita Robin Wall Kimmerer w swojej książce Pieśni ziemi. Jako rdzenna Amerykanka (proszę, nie używajcie słowa „Indianin” – to bardzo obraźliwa nazwa świadcząca o tym, że białym zdobywcom nie zależało na właściwym nazywaniu podbijanych ludzi) połączyła doświadczenie swojego ludu Potawatomi z nauką o kulturze Zachodu. Kimmerer jest naukowczynią, biolożką – i jest też Potawatomi. Zna zatem i biologiczne klasyfikacje, i opowieści swoich przodków, pokazuje też, że czas najwyższy zintegrować te dwa sposoby patrzenia na świat. Nasze babcie i nasi dziadkowie (niezależnie od tego, do jakiej kultury przynależeli) wiedzieli jedno: są częścią świata. Potawatomi patrzyli na przyrodę jak na wydarzenie, a nie jak na rzeczy. Dlatego Krowa nie jest bydłem hodowlanym, ale tą, która do nas przychodzi, by dać nam ciepło. Krowy są bardzo opiekuńcze i przyjazne, a Człowiek niestety nauczył się nie dostrzegać ich osobowości; woli je zachłannie eksploatować.

Być, nie mieć. Dostrzec akt, istnienie, wydarzenia, a nie sferę przedmiotów, z którymi można się obejść, jak tylko nam się podoba. Każde życie jest wydarzeniem, niezwykłą sposobnością do zaistnienia. Krowy budują więzi, nawiązują głębokie relacje między sobą, potrafią zrozumieć Człowieka i dać miłość nie tylko innym Krowom, lecz także nam, niewdzięcznym ludziom. Jak uświadamia nam Kimmerer, współczesna nauka pokazuje nam to, co wyczuwali już nasi dziadkowie i babcie: Krowy mają swoje imiona i więzi, a rośliny potrafią nawiązać ze sobą kontakt, wejść w relacje, drzewa potrafią przekazać sobie informacje. Świat jest jednym wielkim teatrem życia. Nie ma w nim puszczy, ale jest rozmowa, nie ma w nim kubików drewna, a jest las, nie ma w nim bydła hodowlanego, a jest miłość, skupienie na innych istotach czujących i myślących. Dopóki nie dostrzeżemy właśnie tego wydarzenia życia, dopóty będziemy ślepi na samo istnienie i jego istotę. Ziemia czuje, Matka Gaja – biosfera – jest przestrzenią nieustannych interakcji, gdzie każdy gest, każde działanie ma swoje ważkie konsekwencje. Nazwanie Mućki bydłem sprowadziło to mądre Zwierzę o pięknych oczach do roli ofiary naszej potrzeby konsumpcyjnej: buty ze skórki cielęcej, skóra na fotelu czy mleko krowie w filiżance z kawą istnieją tylko dlatego, że Krowa stała się dla nas rzeczą użytkową.

James Lovelock i Lynn Margulis, budując koncepcję Matki Gai, zwrócili uwagę na wyjątkowość biosfery. Wprawdzie rozpościera się ona jedynie cienką warstwą nad naszym globem, ale daje naszej planecie wyjątkowy klimat. To biosferze właśnie, jak uczy Lovelock, zawdzięczamy klimat, który pozwolił na tak bogaty rozwój różnych form życia. Co jednak istotne, biosfera jest niezwykle kruchym środowiskiem, a jej degradacja może doprowadzić do wymierania życia na Ziemi. To biosfera, a więc Matka Gaja – jak za sugestią Williama Goldinga nazwał ją Lovelock – odpowiada za życiodajny tlen, odpowiednie temperatury, istnienie życiodajnych roślin, wodę oraz ekosystemy, gdzie może trwać cała bioróżnorodność naszej planety. Człowiek jest dzieckiem tej właśnie Matki Gai. Gdyby nie biosfera, nie byłby w stanie rozwinąć w holocenie tak rozbudowanej kulturowo formy. Najprawdopodobniej nigdy by się w ogóle nie pojawił.

Matka Gaja to łańcuch powiązanych ze sobą wydarzeń, ewolucji, narodzin, śmierci, wzrastania, przekwitania, owocowania, kiełkowania, gnicia, butwienia, rozpadania się i przechodzenia w nowe formy istnienia. Gdy ten proces zaczyna się przed nami otwierać, wówczas trudno nam zbagatelizować fakt, że jesteśmy wyjątkowo niewdzięcznym gatunkiem - istotą, która zabija po kawałeczku naszą Matkę, nasz świat, który dał nam życie i wszystko to, czym możemy się cieszyć. Zamiast posłuchać starych mędrców, którzy tak jak Epikur tłumaczyli nam, że do szczęścia wystarczy tylko kawałek przestrzeni, na której można usiąść, woda, chleb, spojrzenie mądrego Zwierzęcia, rozmowa z przyjacielem czy przyjaciółką, my zrobiliśmy się zachłanni. Człowiek jest Zwierzęciem, więc jak każde Zwierzę potrzebuje jeść, spać, defekować, mieć spokój, kochać i być kochanym. Te proste potrzeby pracowicie przerobiliśmy w toku rozwoju naszych kultur. Dlatego nie jemy, a ucztujemy czy spożywamy pokarmy, które nierzadko wymagają całego kulturowego obrzędu. To, że są ludzie, którzy żądają, by dla nich podrzynać zwierzętom gardła i skazywać je na długą agonię powolnego wykrwawiania się, nie jest podyktowane koniecznością jedzenia, by przeżyć. To jest konstrukt kulturowy, przyjęcie pewnych zasad postępowania, budowanie wzorców w oparciu o religijne tezy. To, że są ludzie, którzy przyjmują, iż tylko skórzana tapicerka w ich samochodzie może świadczyć o ich guście i statusie społecznym, nie jest podyktowane potrzebą stabilizacji czy współdziałania z innymi, a wynika z kulturowo rozwijanej potrzeby posiadania statusu społecznego i wywyższania się nad innymi. To, że są ludzie, którzy uznają, że należą im się wakacje i nie baczą na ślad węglowy, jaki po sobie pozostawiają, nie zwracają uwagi na plaże, które zadeptują, na niszczenie rafy koralowej, którą zanieczyszczają, nie wiąże się z potrzebą bycia w świecie. To potrzeba przygody i luksusu – również rozbudowana w procesie rozwoju naszej kultury.

Przed nami jako gatunkiem widnieją dwie ścieżki: egoizmu, czyli podążania w kierunku, w którym idziemy już od lat, albo weganizmu, ten bowiem nie jest tylko dietą. Filozofia wegańska to pewien szczególny stan świadomości Matki Gai i naszej relacji ze światem. Łańcuch życia i ewolucja spowodowały, że Człowiek wyłonił się najpierw z prostej formy jednokomórkowej, a potem coraz bardziej rozwijającego się zwierzęcia, które wyszło z wody około 400 milionów lat temu, stało się małym ssakiem i stanęło na tylnych kończynach, w wyniku czego jego układ kostny się spionizował. Następnie, dzięki wyprostowanej postawie, ale i brakom w przystosowaniu do ekosystemu, nasz pra-przodek zaczął budować kulturę. Gdy dwunożna istota zbudowała pierwsze domostwo, a potem zaorała pierwsze pole, gdy zaczęła walczyć o terytorium i pokarm, zaczęła też zniewalać, najpierw zwierzęta, potem innych ludzi. Rozpoczął się bieg po cywilizacyjny sukces. Narodziła się „mojość”. I to nam zostało. Wyszliśmy z sawann, otwartej przestrzeni, i doszliśmy do wieżowców o wymyślnej konstrukcji, betonowych molochów, wielkich hal produkcyjnych, industrializacji, komputeryzacji, rzeczywistości elektronicznej czy lotów w kosmos. Przed Człowiekiem, przynajmniej w jego własnym mniemaniu, zniknęły wszelkie bariery. Tylko że ten rozwój Człowieka i jego kultury, okazał się wielkim niszczeniem Matki Gai, co z kolei doprowadziło do wielkiego wymierania, karczowania i wypalania przestrzeni dzikiej natury, ocieplenia klimatu oraz kryzysu klimatycznego. Zostało nam pięć, może siedem lat. Lada chwila przekroczymy poziom zniszczenia naszego świata w sposób nieodwracalny. Kryzys klimatyczny już się rozpoczął, przed nami ogromne i drastyczne zmiany – spowoduje to nie tylko migracje i wojny, lecz także wymieranie naszego gatunku. Dołączymy do naszych wcześniejszych ofiar – Zwierząt. Matka Gaja może przetrwa, ale nie mamy pewności, jakim kosztem. Być może jakieś drobne gatunki ssaków czy owadów poradzą sobie w wielkim wymieraniu i kryzysie klimatycznym, ale zmiany będą dramatyczne i nieodwracalne dla całej biosfery. Nasz rozwój to równocześnie wielka katastrofa i wielka śmierć dla świata.

Jednak nadal możemy, pomimo trwającego już kryzysu klimatycznego, zacząć wstrzymywać jego negatywne skutki. Mamy trzy wielkie źródła śmierci i zniszczenia: produkcja przemysłowa, transport i przemysł spożywczy. Wszystkie ono wiążą się z naszymi kulturowo wyolbrzymionymi i nadmiernie rozbudowanymi potrzebami i z naszym egoizmem. Konsumpcjonizm to siła napędowa zniszczenia. Chciejstwo, potrzeba, by mieć to, co modne, to, co na topie, by być tam, gdzie się bywa, by pokazać się w mediach społecznościowych na tle egzotycznego krajobrazu z wakacji – to nasze potrzeby. Każdy z nas, każda z nas może to zmienić. Ja sama jeszcze nie tak dawno podróżowałam na konferencję samolotem. Ostatnio wsiadłam na pokład samolotu blisko dziesięć lat temu. Do dzisiaj pamiętam to cudowne uczucie, kiedy maszyna odrywa się od ziemi, lekkie przeciążanie i – bajka. Pod powiekami mam jeszcze obraz Nowego Jorku wieczorową porą, malejącego coraz bardziej, czy Lizbony pełnej wijących się uliczek, przybliżającej się w miarę lądowania. Było pięknie. Ale było też szkodliwie. I bardzo się tego wstydzę, że tak długo pozostawałam nieczuła na umieranie świata. Zawsze można sobie wytłumaczyć, że to przecież podróż służbowa, że przecież muszę dla dobra nauki dolecieć do Bostonu i przejść się po kampusie Uniwersytetu Harvarda w Cambridge, by wziąć udział w konferencji naukowej. W ten sposób sama siebie zagadywałam i oszukiwałam. Prawda jest jednak inna. Ja po prostu chciałam być na Harvardzie, chciałam zobaczyć Oxford czy Lizbonę. Turystyka zawodowa. Dobra wiadomość jest taka, że można dalej pracować i dalej się rozwijać bez tak gigantycznego śladu węglowego. Wystarczy mi przecież książka, rozmowa przez Skype’a czy spotkanie ze studentami (w dobie pandemii – a do pandemii powinniśmy się przyzwyczaić – równie dobre jest spotkanie online). Wszystko zaczyna się i kończy w naszej głowie.

Możemy więc wybrać życie w zgodzie ze światem. To droga wegańska. Tutaj nie chodzi o dietę. W filozofii wegańskiej chodzi przede wszystkim o szacunek do życia, do biosfery, czyli naszej Matki Gai. Tutaj nie chodzi o wyrzeczenie. Gdy sobie uświadomimy, co możemy dać światu, wówczas rezygnacja z podróży samolotem czy z jedzenia sera nie jest już wyrzeczeniem, ale staje się naturalną potrzebą, naturalnym sposobem bycia w świecie. Skoro jesteśmy częścią biosfery, skoro w niej tkwimy jako jeden z gatunków, skoro wszystkie działania i wydarzenia powiązane są z innymi działaniami i wydarzeniami, możemy zrobić bardzo dużo, by zatrzymać negatywne, wręcz fatalne skutki kryzysu klimatycznego.

Jakby to powiedziała Robin Wall Kimmerer, biologia uczy nas tego, o czym od dawna wiedzieli nasi przodkowie, rozmawiając z otaczającym ich światem. Jesteśmy jednością, żyjemy w jednym systemie, jednej sieci powiązanych ze sobą organizmów. Moja Babula czarownica, Maryanna, zawsze rozmawiała z kwiatami i ziołami, które namiętnie zbierała na łąkach, dziękując im za to, że przybyły na naszą planetę i dzielą się z nami swoją dobrocią. Później całe podwórko przy Barbary 8 i mieszkańcy okolicznych podwórek pukali do drzwi Maryanny, gdy dziecko miało kolki, wysypkę, gorączkowało lub gdy w rodzinie przydarzyła się inna choroba. Maryanna stała się instytucją, ponieważ wiedziała, jak pomóc, i wiedziała, jak rozmawiać z ludźmi, ze Zwierzętami i z roślinami. Co ciekawe, Maryanna nie jadła mięsa. W czasach, kiedy polowanie było normą, a tłuściutkie Bażanty raz po raz pojawiały się w naszej kuchni (wujkowie i dziadek chlubili się swoimi łowieckimi wyczynami), w czasach, kiedy weganizm nie był nawet jeszcze pojęciem, moja Maryanna podsuwała tłuste kąski rodzinie z niezbyt zadowoloną miną, a sama zadowalała się bardzo prostym jedzeniem. Może już wtedy widziała to, co my dzięki nauce, rozwojowi i wrażliwości możemy dostrzec dzisiaj? A może po prostu była wrażliwa?

Uważny uczeń, gdy otworzy podręcznik Campbella, dowie się, że jakość życia Człowieka zależy od roślin. To rośliny dają nam najwięcej potrzebnych do życia składników odżywczych. To rośliny dają nam też najwięcej lekarstw. Świat roślin, długo traktowany jak niemy przedmiot, który można ścinać, karczować, przycinać i do woli go używać – tak jak Zwierzęta – został wyniszczony i zbagatelizowany. Bioróżnorodność gwarantuje harmonijny rozwój. Każdy i każda z nas, niezależnie od tego, do jakiego gatunku należy, czy jest Sentientką czy Sentientem, a może drzewem, grzybem lub trawą, związany jest z szerszym systemem w układzie powiązań i relacji sieciowych (Bruno Latour). Matka Gaja to biosfera, która wszystko otula i wszystkiemu daje życie, obejmuje ekosystemy, charakterystyczne dla nas nisze ekologiczne, gdzie realizuje się życie poszczególnych populacji, pozwalających na rozwój nas samych: poszczególnych organizmów. To koło życia, w najbardziej dosłownym i równocześnie symbolicznym sensie: Matka Gaja daje nam życie, tworząc dla nas domy, jakimi są ekosystemy, i dając nam więzi, jakimi są poszczególne populacje. W ten sposób jesteśmy połączeni i zależni. Gdy wycinamy drzewa, ponieważ przeszkadzają nam w naszym dążeniu do realizacji zamierzonych celów, tracimy bezpowrotnie cień, tlen i owoce, równocześnie narażając innych Sentientów i Sentientki na utratę ich domów, zdrowia czy życia. Gdy znikają Ptaki – a umierają przecież na skutek naszego działania – zmniejsza się bioróżnorodność roślin, umierają także te Zwierzęta, które zależne są od skrzydlatych istot czy roślin. Jedno drzewo może zmienić wszystko, zniknięcie jednej populacji na danym terenie zaburza cały ekosystem. Niebezpieczna to zabawa. Niebezpieczna ludzka ślepota.

A świat mówi do nas i to bardzo wyraźnie. Tylko my jesteśmy głusi i ślepi. Rapa Nui, Morze Aralskie, Alberta w Kanadzie, pożary syberyjskiej tundry, pożary w Australii. Co łączy te miejsca? Wszystkie one zostały zniszczone przez Człowieka. Rapa Nui została zrujnowana przez dążenie do uzyskania prestiżu i dominacji, co spowodowało całkowite wylesienie wyspy, co z kolei doprowadziło do wyjałowienia gleby i wymierania gatunków Sentientów żyjących na tej nieszczęsnej wyspie. Morze Aralskie, a tak naprawdę jezioro, wyschło tylko dlatego, że Człowiek postanowił uprawiać bawełnę na pustyni i potrzebował nawodnić miejsca, na których wcześniej nie można było przecież uprawiać czegokolwiek. W efekcie mamy zagładę i roślin, i Zwierząt, a także kultury ludzi żyjących wokół tego niesamowitego jeziora. W prowincji Alberta z kolei powstały wielkie kopalnie odkrywkowe gazu łupkowego, co spowodowało katastrofę dla roślin, Zwierząt i żyjących tam ludzi. Za każdym razem, gdy Człowiek decyduje się na realizowanie własnych celów bez jakiejkolwiek refleksji na temat innych istot żyjących i bez oglądania się na skutki – dochodzi do zniszczenia.

Nasz wzrok może sięgać bardzo daleko i może dostrzec bardzo wiele. Rzecz w tym, żebyśmy zaczęli widzieć. Świat mówi nam bardzo wyraźnie, czego potrzebuje. Wystarczył lockdown podczas pandemii, a przyroda sama przemówiła. Oto jesteśmy – my Dziki, Sarny, Jeże, Wilki. Żyjemy obok was, tylko pozwólcie nam żyć. Matka Gaja jest Matką nas wszystkich, Człowiek nie jest jej jedynym, a tym bardziej wyjątkowym dzieckiem. Spójrz na Jeża, jak biegnie przez ulicę. Gdzie jego małe łapki mają go zanieść, skoro wszystko zostało zabetonowane, a my nawet nie pamiętamy, by zostawić mu miseczkę z wodą? Zobacz Srokę, pięknego ptaka z niebieskimi piórami lśniącymi w locie. Gdzie ma zbudować swoje gniazdo, skoro wycinamy drzewa? Zobacz Krowę, popatrz jej w oczy. Krowy bardzo długo nawołują cielątka oderwane od nich siłą i przetransportowane do osobnych kojców. Później te Matki, którym zabrano dziecko zaraz po porodzie i którego nigdy już nie zobaczą, stoją w depresji, coraz słabsze, podłączone do elektronicznych dojarek. Ich wymiona wrzodzieją, ich ciała słabną. Rozwiązanie jest bardzo proste: dostrzeżenie innych możliwości. Mleko owsiane jest bardzo dobre, doskonale się sprawdza! Ser i kefir można zastąpić cudownym tofu, poddającym się niemal nieograniczonej transformacji. Chcemy o smaku chili? Proszę bardzo, wystarczy dodać odpowiednie przyprawy. Chcemy na słodko, czemu nie? Jest tyle możliwości. Jesteśmy jednym światem, jednością życia.

Weganizm nie jest dietą – jest uważnością, dostrzeżeniem tego, co mówią i pokazują nam Inni i Inne.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"