[ Strona główna ]

RACJE

Migiem

KOMENTARZE


Joanna Hańderek

WIELKIE ZDZIWIENIE


Wielkie zdziwienie i niedowierzanie. Ale jak to?! Ludzie przecierają ze zdumienia oczy. Może coś tam o pedofilii słyszeli, ale przecież to miało być marginalne zjawisko. Tymczasem wiadomości za sprawą dziennikarzy wylały się wielką rzeką. A ludzie się dziwią. Jak to?

Hipokryzja Kościoła ćwiczona jest od lat. Nie tylko wśród kleru, ale również wśród wyznawców. Najpierw dziecku wmawia się, że ma wierzyć i ufać. Nie wolno się sprzeciwiać ani kwestionować. Potem dorosłą osobę utrzymuje się w przekonaniu, że tylko człowiek w sutannie może pomóc jej w osiągnięciu zbawienia. Bóg chce, by była posłuszna i zawsze na kolanach. W samym kościele struktura feudalna zapewnia książętom Kościoła posłuch całkowity. Już w seminariach klerycy uczą się przemocy, jeżeli nie fizycznej, to psychicznej. Do tego Kościół jest instytucją hermetycznie zamkniętą. Nikt nie ma prawa wejść ani żądać rozliczenia. Finanse, zarządzanie majątkiem, kierowanie ludźmi, to wszystko jest w gestii Kościoła jako niezależnej i samodzielnej instytucji. W ten sposób patologia rodzi jeszcze większą patologię. Kościół ze swoją zamkniętą strukturą przypomina instytucję zamkniętą, jaką w XIX wieku były szpitale psychiatryczne i więzienia. Sadystyczni hierarchowie mogą do woli znęcać się nad powolnymi im podwładnymi, a nikt z zewnątrz nawet nie śmie zajrzeć za mury. Gwałt w takiej sytuacji zaczyna być czymś naturalnym.

To co robił Jan Paweł II i jego wierny sługa Dziwisz w kręgach ludzi świeckich wiadome było od dawna. Świadectwa osób skrzywdzonych przez ten duet już dawno ujrzały światło dzienne. Od czasów afery bostońskiej, irlandzkich procesów czy ujawnienia skali przestępstw w Legionie Chrystusa (które trzeba by było nazwać klerykalnym domem publicznym, gdzie gwałt na nieletnich był główną pozycją w menu), nikt za murami kościelnej obłudy nie miał wątpliwości.

Polska to kraj sklerykalizowany. Na każdym kroku można się zderzyć z wizerunkiem jakże dobrotliwej, umęczonej pracą dla Kościoła twarzy Jana Pawła II. Pokolenie JP II stało na straży sumienia. Dziwisz, im bardziej zaokrąglony, tym bardziej przybierał postawę dobrotliwego staruszka, który swoje wycierpiał dla zbawienia ludzkości. Ta klerykalizacja ukształtowała świadomość wiernych, przyzwyczaiła ich do hipokryzji i milczenia. W niejednym domu powtarzano „ale to ksiądz”, więc lepiej nie mówić, „przecież to święty człowiek”, więc na pewno nic nie wiedział. Wata w oczach i w uszach. Lepiej nie widzieć, lepiej wykląć ofiarę, lepiej znienawidzić człowieka, który śmie powiedzieć coś niestosownego na autorytety.

I jakoś nikt nie reagował, gdy Dziwisz potraktował Wawel jak własny folwark i zadecydował, że to właśnie tam będzie pochowany prezydent Kaczyński. Jego decyzja. Może nam się nie podobać, ale katedra na Wawelu należy do Kościoła. To jego własność. I jakoś nikt nic nie powiedział, gdy po kryjomu wyświęcił swojego świeckiego sekretarza, z którym prowadzał się po ogrodach Watykanu, a potem przywiózł go sobie do Krakowa. Pomińmy fakt, że ten pan sekretarz ma firmę handlową zarejestrowaną w Krakowie i cały czas prowadzi interesy. Wiara i pieniądze, kościół i działalność handlowa (choćby odpustami) w niczym nie są ze sobą sprzeczne; to stara dobra sprawdzona zasada.

W Krakowie Kościół posiada prawie pół miasta. Opowieści o miłosierdziu i ubóstwie nie przekładają się na uczynki. Kościół nie dzieli się swoim doczesnym bogactwem z wiernymi i ubogimi. Nawet teraz, podczas pandemii, gdy ludzie umierają z powodu braku lekarstw, respiratorów i miejsc w szpitalach, Kościół jakoś nie kwapi się, by uszczknąć choć trochę ze swoich dóbr i podzielić się z potrzebującymi. Co więcej, wielu księży katolickich zachęca do chodzenia do kościoła i skarżą się, że za mało dostają na tacę. Jeszcze im mało!

Popis arogancji Dziwisza nie powinien nikogo szokować. Ten pan przyzwyczaił się do tego, że stoi, gdy inni go obsługują. Ten pan nie reaguje, gdy jego kolega po fachu na kazaniach sieje nienawiść do ludzi ze środowisk LGBT, kobiet lub ekologów. Jędraszewski swoje mówi, a Dziwisz siedzi spokojnie i nawet się nie zająknie. Jakoś wiernych nie dziwi fakt sprzedawania relikwii, choć to relikt magicznego myślenia, w gruncie rzeczy bluźnierczy. Krwią Jana Pawła II handluje jego wierny sługa. Dużo tej krwi! Czyżby wypompowywanie z świętego papieża trwała pół jego żywota. Dziwiszowa wampiriada? Wierni Kościoła tak bardzo przywykli do obłudy i chciwości, że zarabianie na zwłokach i na płynach fizjologicznych uważane jest za naturalne udostępnianie wiernym świętości. Trzeba mieć dużo samozaparcia, by usprawiedliwiać taki proceder, jak wydawanie kroci na świątynie pełne złota i pedofili. Trzeba mieć ogromny trening w bezkrytycznym przyjmowaniu na wiarę każdej bzdury wypowiadanej przez ludzi przebranych w złote sukienki, żeby akceptować ich arogancję i butę, gdy do ich drzwi puka ofiara i prosi o pomoc, a w zamian dostaje tylko upokorzenie.

Ludzie się dziwią, przecierają oczy i pytają co robić. I ciągle nie słychać najprostszego z możliwych rozwiązań. Już teraz w każdej parafii, w każdym biskupstwie powinna być policja, prokuratura. Materiały i dowody nie mogą być przekazywane do Watykanu. Złodziejom jakoś nie pozwalamy, by rozliczyli się sami między sobą. Sutenerom nie dajemy szansy, żeby sami powołali komisję do ich przestępczej działalności. Oczekujemy, że przestępcami zajmie się prokuratura. A tutaj, na co czekamy? Dlaczego nikt nie powie ani razu, gdzie jest policja? Pan Dziwisz powinien już dawno siedzieć w więzieniu, tak samo jak Jędraszewski za podżeganie do przemocy. Więc dlaczego ze zdziwienia przecieramy oczy? Jan Paweł II był święty? Żyjąc w miejscu, gdzie najpierw przerzucano nazistów z Europy do Ameryki Południowej, a potem przerzucano pedofili z placówki na placówkę. Przecież ta organizacja zasłaniająca się bogiem, jest od samego początku przestępcza, a państwo watykańskie powstało z politycznego mariażu z Mussolinim. Więc jak można oczekiwać, że Jan Paweł II, strażnik tradycji zakłamania, korupcji, oszustwa i gwałtu stanie po stronie ofiar?

Jan Paweł II, tak jak Dziwisz i wielu innych, również brał pieniądze z szemranych źródeł: od Matki Teresy z Kalkuty, wiedząc dobrze, że są to pieniądze od naiwnych wiernych dla chorych ludzi, i od Marciela Degollado, wiedząc, że jest to łapówka za milczenie. Wielki dom publiczny pracował pełną parą. Słodkie miny Jana Pawła II należą do stałego repertuaru oszustwa. Jak się kogoś gwałci i okrada, to potem pozostaje już tylko hipokryzja. Nie wiem, dlaczego ludzie tak się dziwią i czemu się tak naprawdę dziwią? Może temu, że całe to towarzystwo wciąż się dobrze wysypia za pieniądze wyłudzone od naiwnych i notorycznie oszukiwanych wiernych.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"