[ Strona główna ]

RACJE

Felietony


Andrzej Dominiczak

KATOLICY? ATEIŚCI? DLA KOGO WIARA JEST WAŻNA?

Bóg umarł, trwa boży porządek



90 procent Polaków deklaruje się jako ludzie wierzący, ale tylko 30 proc. przyznaje, że wiara jest dla nich ważna. Ciekawą grupę stanowią ateiści. To oczywiście ludzie niewierzący, ale wiara jest dla nich ważna, a czasem najważniejsza.

Analiza behawioralna i interpretacja wyników badań Pew Research Center.

W opublikowanych w 2018 roku wynikach wieloletnich badań prowadzonych przez prestiżowy Pew Research Center wykazano między innymi, że wiara religijna jest ważna dla 30 procent Polaków! To niemal dwa razy mniej niż średnia dla świata, która wyniosła 54 proc.1 (W szerokim świecie mniej ludzi przyznaje się do wiary w boga, ale jeśli już się przyznają, to jest dla nich ważna.) Jednocześnie ponad 90 proc. Polaków zadeklarowało się jako „wierzący”, mając zapewne na myśli wiarę w istnienie i działanie godnego czci wszechmogącego stwórcy wszechświata, kogoś, kto zdecyduje, czy ludzie ci będą żyć po śmierci w „wiecznej szczęśliwości u boku Pana”, czy raczej przez wieczność smażyć się będą w piekle albo (w nowej wersji mitu) cierpieć będą katusze z powodu „odłączenia od ojca niebieskiego”.

90 proc. Polaków deklaruje, że wierzy w takiego mniej więcej boga, ale dla dwóch trzecich spośród nich TO NIE JEST WAŻNE; po prostu mało ich obchodzi. Nie obchodzi ich, czy żyć będą wiecznie i szczęsliwie, czy ich wcale nie będzie - na zawsze!

Czy to jest w ogóle możliwe? Czy ludzie ci przestali bać się śmierci? A może, zważywszy na ogólnie ogłupienie ludzkości, powrócili do stanu pierwotnego i utracili świadomość nieuchronności śmierci?! Nie wykluczam, że tak się stało faktycznie w kręgu miłośników Zenka i innych gwiazd disco polo, jednak nie sądzę, żeby tę świadomość utraciła większość Polaków. Dlaczego zatem? Jak to rozumieć?

Otóż rozumieć trzeba to tak, że ludzie ci tak naprawdę nie wierzą w żadnego boga. Mówią, ze wierzą, bo tak się w Polsce mówi od pokoleń, bo tak mówili ich dziadowie i ojcowie, to i oni tak mówią, ale to tylko deklaracja przynależności do tradycji bezmyślnych identyfikacji. Nie znaczy to także, co oczywiste, że ludzie ci są niewierzący ani tym bardziej, że są ateistami. Oczywiście nie są. Oni ani wierzą, ani nie wierzą w boga, ani w ogóle w jakieś idee, abstrakcje czy wartości. Między Bugiem (tak, tak, przez „u”) a Odrą niemal nikt się nad takimi rzeczami nie zastanawia, a próby nakłonienia kogoś do namysłu budzą na ogół niechęć lub irytację. Za dziwactwo uważają bowiem przywiązywanie wagi do namysłu nad sobą, czy namysłu w ogóle, szczególnie w sprawach tak błahych i pozbawionych znaczenia dla ich życia codziennego, jak wiara lub niewiara w Jehowę.

Powyższe uwagi nie znaczą jednak, że wiara i religia są w Polsce ważne tylko dla mniejszości deklaratywnych katolików. Jest jeszcze jedna, wcale niemała i wciąż rosnąca grupa społeczna, dla której wiara i religia są równie ważne, a może nawet ważniejsze, choć w szczególny sposób. Mam na myśli polskich ateistów, ludzi niewierzących, jednak bardzo wiarą przejętych. Dla wielu z nich wiara i religia są tak ważne, że niechętnie lub wręcz wcale nie wypowiedają się na jakikolwiek inny temat; ważna jest tylko wiara w boga i związana z nią mitologia, takie np. problemy jak boskość lub historyczność Chrystusa, tak zwane niepokalane poczęcie lub równie „fajne” wniebowstąpienie Maryi. O tym piszą i debatują, spierają się i godzą lub nie godzą, jakby powrócili do sporów teologicznych z czasów średniowiecza. Oczywiście to wszystko jest zanurzone w czymś w rodzaju ateistycznego sosu, w subkulturze krytycznej wobec wiary i Kościoła, ale fascynacja tym, co odrzucają i potępiają, jest w tej grupie tak wielka i tak żarliwa, że zdaje się nosić znamiona kultu, jakby bez boga i wiary w boga nie potrafili żyć po prostu. Jakiś czas temu zaproponowałem zaprzyjaźnionym ateistom, żeby podczas organizowanych przez nich Dni Ateizmu, jeden z trzech dni obrad, wykładów i dyskusji poświęcić sprawom innym niż boskie; żeby przez jeden dzień być ze sobą bez boga, żeby pomyśleć i porozmawiać o czymś innym. Pomysł poparło kilka osób, ale najwyraźniej nie była to grupa wpływowa, bo propozycji nie przyjęto. Nadal mowa będzie tylko o bogu! Przez trzy pełne dni, od rana do wieczora tylko o bogu! Owszem, krytycznie, ale tylko o bogu! Nie wiem, czy nawet najbardziej gorliwi katolicy oddają się swojej wierze tak żarliwie i z takim zapałem jak po swojemu czynią to zorganizowani ateiści.

Co gorsza, to poczucie nadzwyczajnej ważności wiary religijnej sprawia także, że wielu ateistów nie chce przyjąć do wiadomości wyników kolejnych badań potwierdzających szybkie odchodzenie Polaków od wiary i Kościoła. Oni nie chcą nawet o tym słyszeć. Odrzucają tę wiedzę w całości. Szydzą wręcz z apostołów „dobrej nowiny”. Zdawałoby się, że powinni się cieszyć i dostosować swą strategię i taktykę do zmieniającej się sytuacji, jednak się nie cieszą. Dlaczego? Otóż dlatego - jak sądzę – że uznanie słabnących wpływów religii oznaczałoby uznanie malejącej roli ateizmu. Czy ważny bowiem może być ruch społeczny, który wprawdzie ma niepodważalną rację w jednej sprawie, ale jest to racja bez większego znaczenia, gdyż tak naprawdę mało kogo obchodzi.

Ateistyczny ruch społeczny, który nie dostrzega kryzysu religijności w Polsce, traci na powadze, szybkie postępy laicyzacji dostrzegają bowiem niemal wszyscy poza nimi, co sprawia, że ateiści zaczynają być postrzegani jak oderwana od rzeczywistości, fanatyczna sekta. Ruch się w ten sposób marginalizuje, a to wielka szkoda, bo religia „jeszcze całkiem nie zginęła”, a co gorsza nie odchodzi ze wszystkim, co niegdyś wniosła w nasze życie, co przez stulecia umacniała i co wciąż ma wpływ na mentalność i kulturę polityczną Polaków. Te rezydua religijnej kultury i religijnej mentalności sprawiają na przykład, że tak wielu Polaków, w tym spora grupa ateistów, otwarcie lub skrycie popiera pisowski sojusz tronu i ołtarza, a w ostatnich tygodniach również jego model moskiewski – Putina i patriarchy Cyryla. W boga nie wierzą, to jasne, ale wierzą w boży porządek: drapieżny witalizm, rządy silnej ręki i (nie)ład społeczny oparty na posłuszeństwie i przemocy. Bóg umarł albo ledwo zipie, ale wielu z nas wciąż dba, by jego dzieło przetrwało. Wielu to oczywiście nie wszyscy, może nawet nie większość, ale zbyt wielu, jeśli naprawdę chcemy, żeby religia całkiem, ze wszystkim co wniosła, zniknęła z ludzkich serc i umysłów.


1. Badania prowadzono w 106 krajach. Źródło:
https://wiadomosci.onet.pl/religia/wiara/jak-to-jest-z-ta-wiara-w-polsce/vz4mq4n


(Dostęp 12 czerwca 2022 r.)








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"