Barbara Stanosz
W SPRAWIE AKCJI PRZECIWKO ZABIJANIU NIENARODZONYCH
Gdyby to była, jak niektórzy początkowo sądzili, kolejna akcja Pomarańczowej
Alternatywy, oceniłoby się ją jako dość drastyczną prowokację
obyczajową, nie pozbawioną jednak walorów komizmu. Można się w niej
bowiem dopatrzyć elementów dwóch gatunków humorystyki: czarnego
humoru i humoru zeszytów szkolnych. Do pierwszego z tych gatunków
należy już sama idea wtrącania do więzienia kobiet, które poddały się
zabiegowi usunięcia ciąży; nie jest ona wprawdzie oryginalna, ale
wybranie właśnie tej idei spośród (naturalnie) poronionych pomysłów
przeszłości świadczy o rozwiniętym zmyśle horroru. Uwzględniając zaś
kontekst sytuacyjny, w którym idea ta została odkurzona i jest
lansowana jako hasło dnia, można autorów tej akcji uznać wręcz za
mistrzów czarnego humoru.
Ten kontekst znamy aż nadto dobrze: kraj ze zrujnowaną gospodarką, zniszczonym środowiskiem
naturalnym, ubogim i nadal ubożejącym społeczeństwem; brak
podstawowych leków i sprzętu medycznego, lekarzy i szpitali, żłobków,
przedszkoli, szkół i nauczycieli; katastrofalny brak mieszkań;
postępująca patologia życia społecznego; degradacja więzi rodzinnych
między wiecznie zmęczonymi, udręczonymi ludźmi; fatalne warunki
startu życiowego ludzi młodych; narastająca od lat fala emigracji
zarobkowej. I brak wszelkich widoków na rychłą odmianę na lepsze.
Czy w tej sytuacji
można. było wymyślić żart bardziej ponury, niż ubolewanie, że w
ostatnich dekadach nie urodziło się nam o dwadzieścia milionów (sic!)
dzieci więcej? A także – apel, byśmy się odtąd szybko mnożyli i
surowo, w majestacie prawa, karali kobiety, które w sztuczny sposób
uchylą się od uczestnictwa w tym dziele?
Humor zeszytów
szkolnych dominuje w uzasadnieniu owych ubolewań i apelu. Żąda się od
Sejmu uchwalenia nowej ustawy w sprawie przerywania ciąży,
argumentując z rozbrajającą konsekwencją, iż państwo nie może
decydować o życiu lub śmierci człowieka [cytat z plakatu] . Tezę, że
przerywanie ciąży jest zabijaniem dzieci (w dodatku bezbronnych i
niewinnych), wykrzykuje się na ogół bez uzasadnienia, czasem jednak
popiera się ją zniewalającym argumentem zdroworozsądkowym: przecież
bez płodu nie ma dziecka lub osobliwą interpretacją odkryć naukowych:
genetyka udowodniła, że płód ludzki od początku jest człowiekiem
(cytaty z dyskusji publicznych odbytych na terenie U.W.) Wrażenie, że
jesteśmy widzami trochę niesmacznego happeningu, wzmagają rekwizyty:
fotografie poronionego płodu, małe, czarne trumienki spowite w
prześcieradła poplamione czerwoną farbą, itp.
Nie jest to jednak
happening, a organizatorzy tej akcji (działający całkiem anonimowo
lub w imieniu ugrupowań o nic nie mówiących nazwach) zdają się być
nieświadomi ani horroru moralnego swojej idei, ani karykaturalności
własnych argumentów. Sprawiają wrażenie zahipnotyzowanych fotografią
martwego płodu i magią słów zabijanie bezbronnych dzieci,
powtarzanych jako argument koronny. Jaki jest mechanizm tej magii?
Słowa naszego języka
mają dość ustalone znaczenia; stosunkowo rzadko różnimy się w
sposobie ich rozumienia. Dotyczy to także słów dziecko i zabójstwo,
które rozumiemy jednakowo i które mają dla nas takie samo zabarwienie
emocjonalne; pierwsze – pozytywne, drugie – negatywne. Co
do tego, że nie wolno zabijać dzieci, zgadzamy się wszyscy. Różnimy
się natomiast co do moralnej oceny przerywania rozwoju ludzkiego
płodu. Ktoś, kto każdy taki akt potępia, i komu z jakichś powodów
zależy na tym, by inni podzielali tę ocenę, wykonuje następujący
manewr: buduje definicję słowa dziecko sugerując, że oddaje ona
przyjęte znaczenie tego słowa (jest definicją sprawozdawczą),
podczas gdy w istocie rozszerza zakres tego słowa tak, by objąć nim
także płody ludzkie, spodziewa się (nie bez racji), że jeśli uda mu
się podrzucić ludziom tę definicję, rozszerzą oni swą negatywną ocenę
moralną zabijania dzieci na akty przerywania ciąży.
Logiczna teoria języka
nazywa taki manewr budowaniem definicji perswazyjnej i
charakteryzuje go jako jeden z często stosowanych chwytów
propagandowych. Nasze życie publiczne w ostatnich dziesięcioleciach
obfitowało w przykłady wykorzystywania chwytów tego rodzaju:
prawdziwa demokracja to demokracja socjalistyczna; wolność to
zrozumienie historycznych konieczności; wola partii wolą ludu i tak
dalej. W takich przypadkach perswazyjne redefiniowanie pojęć służyć
miało przeniesieniu pozytywnych skojarzeń emocjonalnych ze słów
demokracja, wolność i wola ludu na ich substytuty w ideologii
komunistycznej. Celem ostatecznym była powszechna akceptacja tej
ideologii.
Trudno się oprzeć
wrażeniu, że w przypadku kampanii w obronie nienarodzonych
ostatecznym celem definicji perswazyjnej jest narzucenie nam
wszystkim założeń światopoglądowych katolicyzmu. Różnice między tymi
dwiema doktrynami najwidoczniej nie przeszkadzają temu, by wyznawcy
każdej z nich uciekali się do takich samych metod językowego
manipulowania ludźmi. Skoro jednak ocaliliśmy nasz zdrowy rozsądek
przed zakusami manipulacji komunistycznej, to może i w tym przypadku
nie damy się zwariować?
Kos, wiosna 1989
|