[ Strona główna ]

RACJE

Numer 8

Kwiecień 2022


Russell Blackford

UTRACONY JĘZYK WOLNOŚI JOHNA STUARTA MILLA


Mniej więcej raz w roku powracam do lektury „O wolności” - wielkiej deklaracji liberalnych zasad i wartości Johna Stuarta Milla (opublikowanej po raz pierwszy w 1859 roku). Książka ta, bardziej niż jakakolwiek inna, ukształtowała moje myślenie o polityce, prawie i społeczeństwie. Za każdym razem, gdy ją czytam, dostrzegam nowe sensy i subtelności. Warto wracać do takich klasycznych tekstów, aby jeszcze raz przyjrzeć się oryginalnym argumentom; często bowiem, we współczesnych streszczeniach, tracą one wiele ze swojego bogactwa i siły perswazji.

O wolności” stanowi mistrzowską obronę wolności jednostki, a w szczególności pewnej koncepcji wolności słowa. Mill nie broni zwykłej wolności od rządowej cenzury i kontroli. Jest równie, a może nawet bardziej zaniepokojony nieformalnymi społecznymi ograniczeniami naszej zdolności do myślenia, mówienia i życia tak, jak nam się podoba, z zastrzeżeniem jedynie implikacji zasady krzywdy, którą zapożyczył od Wilhelma von Humboldta. Upraszczając, zasada ta obejmuje imperatyw, by nie wyrządzać bezpośredniej krzywdy innym.

Jak przyznaje Mill, rządy mają wielką władzę; mogą nas uwięzić albo potraktować jeszcze gorzej, jeśli złamiemy ich zakazy. Ale Mill identyfikuje również to, co nazywa tyranią większości, natrętną i wszechobecną presję na dostosowanie, którą wywiera całe społeczeństwo, a przede wszystkim oczekiwania i opinie ludzi, z którymi wchodzimy w interakcje.

Rozdział II O wolności zatytułowany jest O wolności myśli i dyskusji”. Warto zauważyć, że Mill używa tego wyrażenia zamiast wolności słowa. Wprawdzie podaje szereg powodów, dla których powinniśmy mieć swobodę wypowiadania swoich poglądów, i podkreśla rolę wolnej prasy jako przeciwwagi dla despotycznego lub skorumpowanego rządu, nie chodzi mu jednak o to, że powinniśmy móc mówić wszystko, niezależnie od tego, jak krzywdzące lub szkodliwe może to być dla innych; kładzie nacisk na coś bardziej zasadniczego: na ludzką potrzebę wolności do prowadzenia badań, do swobody rozważań i dyskusji na tematy będące przedmiotem ogólnego zainteresowania, w tym na tematy związane z religią, moralnością, polityką i nauką. Dla Milla wolność myśli i dyskusji jest więc najważniejsza, i nie jest to tylko wolność od rządowej cenzury, ale także od społecznych kar za szczere wypowiedzi.

Mill broni swobody dociekań obejmującej testowanie idei poprzez dyskutowanie i debatowanie. Mówi o wolności opinii, wolności myśli i swobodzie dyskusji . Język ten odzwierciedla jego troskę o to, byśmy byli dobrze przygotowani do samodzielnego myślenia i dyskutowania z innymi bez obawy przed żadnymi sankcjami.

Inaczej jest dzisiaj. Współczesne analizy wolności słowa często prowadzą do nieporozumień. Jeśli mamy prawo mówić to, co się nam podoba, czy oznacza to, że możemy innych zakrzykiwać lub zamykać im usta groźbą lub szantażem? Oczywiście nie! Celem nieskrępowanej dyskusji jest poddanie rywalizujących ze sobą idei racjonalnej krytyce i – mówiąc ogólnie - zbadanie, co można powiedzieć za, a co przeciw nim. Mill nie popierał złośliwego przeszkadzania w wypowiedzi ani innych taktyk, które nie opierają się rozumnym uzasadnieniu lub dowodzeniu. Skuteczne zakrzyczenie błędnej opinii przez rozjuszony tłum nie wnosi nic do kultury uczciwych debat i dociekań.

W O wolności Mill używa języka, który odnosi się do niezależności myśli, słowa i działania. Zachęca do eksperymentowania w sferze różnych stylów życia” i otwartości na ludzi o różnych charakterach. Podkreśla wartość spontaniczności i swobodnego rozwoju jednostki oraz potrzebę wspierania indywidualnych pragnień i impulsów. O Wolności jest na wskroś przesiąknięte tym językiem, na ogół prostym i dosłownym, ale nie całkiem wolnym od nośnych metafor:



Natura ludzka – pisze Mill - nie jest maszyną, którą można zbudować według jakiegoś modelu i ustawić do wykonywania dokładnie takiej pracy, jaka jest jej przepisana; jest raczej jak drzewo, które pragnie rosnąć i rozwijać się ze wszystkich stron zgodnie z tendencją wyznaczoną przez wewnętrzne siły, które czynią z człowieka żywą istotę.
Jest to niewątpliwy głos oświeceniowego liberalizmu: otwarty, tolerancyjny, o szerokich horyzontach, gotowy pozwolić innym podążać za ich pragnieniami. To jednak język niemal nieobecny w mowie i piśmie wielu współczesnych myślicieli, którzy uważają się w za liberałów. Język samozwańczych liberałów zbyt często wyraża skłonność do cenzury i karania za nonkonformizm. Niemal wszystko wydaje im się problematyczne lub nieodpowiednie; rzadko podejmują merytoryczną dyskusję, częściej tylko piętnują wypowiedzi i działania spoza standardowego katalogu tolerowanych opinii. Ten język potępienia jest na ogół pusty i pozbawiony wyraźnej treści poznawczej, a jednak stał się skutecznym narzędziem kontroli społecznej. Jego rozpowszechnienie ujawnia współczesny pesymizm wobec spontaniczności, niezależnego myślenia, korzystania z prawa do indywidualnej oceny i wyboru, tak jakby były one niebezpieczne i musiały być ograniczane.

Oczywiście nie jest tak, żeby ten współczesny pesymizm był całkiem nieuzasadniony. Stanowi reakcję na dwudziestowieczne okrucieństwa, takie jak okopy pierwszej wojny światowej, nazistowski Holokaust i broń nuklearna. Jest dziedzictwem dyskryminacji i przejawem fałszywej, fanatycznej poprawności. Coś bardzo ważnego utraciliśmy od czasów, w których Mill pisał O wolności. Bez języka wolności i towarzyszącej mu postawy tolerancji i otwartości - liberalizm pozbawiony jest tego, co czyniło go wartościowym i atrakcyjnym. To, z czym mamy do czynienia dzisiaj, jest tylko wystraszoną, rachityczną i przewrażliwioną wersją klasycznej myśli liberalnej.




Russell Blackford

Russell Blackford jest wykładowcą filozofii na Uniwersytecie w Newcastle (Australia) i stałym felietonistą Free Inquiry. Jego najnowsza książka The Tyranny of Opinion: Conformity and the Future of Liberalism (2019) ukazała się nakładem Bloomsbury Academic.







Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"