RACJE

Kwartalnik humanistyczny

MIGIEM

Tygodnik w kwartalniku

[ Strona główna ]


Andrzej Dominiczak

Jak nie zwiększać poparcia dla Kościoła i PiS?


W maju 2019 r., gdy na YouTubie wystartował film Sekielskich o pedofilii w Kościele, napisałem na facebooku, że pedofilski skandal nie tylko nie osłabi poparcia dla Kościoła, ale prawdopodobnie je umocni. I spełniło się! Dowiedziałem się właśnie, że według CBOS procent pozytywnych opinii o Kościele wzrósł w ciągu następnych dwóch miesięcy z 48 do 53. Dlaczego?

Przyczyn jest wiele, ale najważniejsze, teoretycznie i praktycznie, są dwie:

Po pierwsze, co okazuje się po raz kolejny, wykazywanie nieuczciwości, amoralności lub wręcz nędzy moralnej Kościoła i jego politycznych sojuszników nie tylko im nie szkodzi, ale wprost przeciwnie: umacnia poparcie dla formacji „kleropisu”. Im gorsi się okazują, tym bardziej ich kochają. Przyczyna jest oczywista. Zdeklarowani tzw. katolicy są całkowicie amoralni. Nic ich nie obchodzi, że PiS łamie prawo, jego aparatczycy rozdają sobie miliony ze środków publicznych, a Kościół poniewiera ludźmi i systemowo kryje gwałcicieli dzieci. Oni mają to w dupie! (Wybaczcie, ale użycie w tym miejscu nieeleganckiego kolokwializmu jest w pełni uzasadnione). Publiczna krytyka i oburzenie na jawne przelręty, nienawiustny bełkot, szemrane kontakty z półświatkiem a nawet pospolite przestępstwa pisoowsko-koościelnej kamaryli sprawiają tylko, że lud jeszcze bardziej ich kocha, bo przecież oburzają się głównie "miastowe" elity, co znaczy że "nasi" jeszcze raz im skutecznie dopieprzyli. Tylko to się liczy.

Po drugie, w reakcji na oburzenie, jakie wywołują najbardziej rażące, bezprawne lub ohydne uczynki duchownych lub świeckich ludzi obecnej władzy, w tych tak zwanych katolikach rodzi się niejasne (jak wszystko), ale dojmujące poczucie, że to oburzenie i potępienie wymierzone jest w ICH Kościół i ICH polityków, a „swojskość” w kulturze plemiennej jest najważniejsza lub wręcz jedynie ważna. Nic innego się nie liczy! Swoich broni się zawsze i do upadłego, jak samych siebie, gdyż w świecie słabo wyodrębnionej tożsamości indywidualnej, gdy granica między jednostką a grupą, z którą jednostka się identyfikuje, jest niemal niewyczuwalna - instynkt samozachowawczy ma charakter kolektywny. Gdyby grupa księży pod przywództwem jakiegoś biskupa utworzyła gang, który by mordował lub torturował np. gejów lub tzw. lewaków, a bracia Sekielscy lub Konrad Szołajski zrobiliby film na na temat, poparcie dla Kościoła i PiSu jeszcze by wzrosło. W takim kraju i w takiej kulturze żyjemy, zwłaszcza na wsi i w małych miasteczkach.

Czy z tego wynika, że powinniśmy zaniechać krytyki lub potępienia kościoła i PiS, gdyż krytyka ta jest przeciwskuteczna? Z pewnością nie wynika. Pamiętać tylko trzeba, żeby w miarę możliwości nie budzić w nich upiora plemiennej solidarności. Polski lud, choć inaczej uczłowieczony 1, też jest antyklerykalny na swój sposób. W codziennym życiu, gdy w telewizji królują seriale lub tzw. formaty dla przysłowiowych kucharek (lub kucharzy), a nie anty lub filo-klerykalne awantury, ich poczucie plemiennej więzi słabnie, a czasem wręcz zanika. Wtedy chętnie nastawiają uszu na ateistyczne lub antyklerykalne żarty i uszczypliwości; gotowi są nawet i to bez protestu słuchać długich i poważnych wywodów, pod jednym wszakże warunkiem! Nie wolno w nich budzić uśpionego okolicznościami poczucia wspólnoty z ich własnym księdzem lub pisowcem. Jeśli żartujecie lub nawet szydzicie z Kościoła, wasze żarty muszą być śmieszne nie tylko dla was – również dla nich. Śmiech, jeśli śmieją się wszyscy obecni, rodzi silne, choćby i chwilowe poczucie wspólnoty. Jeśli krytykujecie coś na serio, wasze uwagi muszą się odnosić, choć w części, do doświadczeń waszych rozmówców. Nie ma sensu odwoływanie się do abstrakcyjnych zasad lub wartości ani nawet do zjawisk społecznych, jeśli akurat nie odczuli ich działania na własnej skórze. Krytyka pedofilii w kościele nie mogła być skuteczna, gdyż w ponad 90 procentach przypadków nie odnosiła się do lokalnego proboszcza, co w poczuciu przeciętnych parafian na milę pachniało antyklerykalnym spiskiem i umacniało ich więź z własnym, niesprawiedliwie oskarżanym księdzem. Ci sami parafianie nie raz na swojego księdza narzekali, gdy zawyżał opłaty za pogrzeby lub inne usługi, ale przecież każdy by to zrobił na jego miejscu. Taka jest mniej więcej mentalność polskiej wsi i okolic, a jeśli chcemy raczej osłabiać niż umacniać jej poparcie i psychiczne uzależnienie od Kościoła musimy się z nią liczyć. Warto podjąć ten wysiłek również dlatego, że sprawa nie jest beznadziejna, o czym się przekonałem na własnej skórze, prowadząc z nimi przez długie lata rozmowy w jednym z małych miseczek na Mazowszu. Jeszcze 20 lat temu w każdą niedzielę chodzili do kościoła, a od kilku lat nie tylko przestali praktykować, ale dopytują się o nowe, antyklerykalne książki, których kiedyś nawet nie brali do ręki. Nie wiem, czy zrozumieli, ale na pewno poczuli, że nie taki diabeł straszny. Trzeba dać im szansę.

Więcej, głębiej i poważniej na ten temat za czas jakiś w miesięczniku „Po namyśle”.



1. Tego kontrowersyjnego określenia używam tu w nawiązaniu do Kantowskiej idei człowieka dojrzałego, oświeconego - zdolnego do samodzielnego myślenia, samodzielnych ocen i samodzielnego decydowania o swoim życiu.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"