na
Timothy Madigan
CZY MOŻNA PĘKNĄĆ ZE ŚMIECHU? HUMANIZM I HUMOR
Filozof
Henri Bergson uważał, że wyśmiewamy innych, by ich ukarać za
sztywność przekonań. Pogląd
ten bliski jest większości humanistów, gdyż dogmatyzmu nie lubimy tak
samo jak naiwnej wiary i i autorytaryzmu. Celny żart otwiera nam
oczy ma niedostrzegane dotąd aspekty problemu lub sytuacji i skłania
nas lub nawet zmusza do ponownego przemyślenia
poglądów,
które były przedmiotem żartów. Śmiech - jak zauważył Umberto Eco -
zabija lęk, a bez lęku nie ma wiary. Nie tylko w bogów. Śmiech,
ironia a gdy trzeba, nawet szyderstwa i kpiny, chronią nas przed
„wiarą” w rządy silnej ręki, „silnorękich”
wodzów i fałszywy porządek, jaki narzucają. Dla humanistów i
racjonalistów z prawdziwego zdarzenia nie ma nic ważniejszego,
dlatego uważam,
że pochwałę poczucia humoru należałoby włączyć do humanistycznej
deklaracji wartości, tak zwanych „afirmacji humanizmu”.
Można by ją (tę pochwałę) ująć tymi na przykład słowy: my,
humaniści, potrafimy się śmiać sami z siebie. Zdolność tę pragniemy
doskonalić i upowszechniać jako alternatywę dla tak zwanych uczuć
religijnych, a przede wszystkim dla religijnej pychy i arogancji.
Jako
aktywny społecznie, niewierzący filozof biorę udział w wielu
humanistycznych debatach i konferencjach w całym kraju. Tym, co
cieszy mnie szczególnie podczas tych spotkań, jest ważna rola, jaką
odgrywa w nich poczucie humoru. Humanistyczne debaty, a nawet spory,
są niemal zawsze mniej lub bardziej żartobliwe. Czy może być coś
bardziej naturalnego?! Humaniści nie uznają świętości, nie oburzają
się zatem, gdy ktoś jakąś rzekomą świętość naruszy. W humanizmie nie
ma miejsca na prawdy absolutne; nie ma więc tematów tabu i złych
emocji związanych z naruszaniem tabu. Humaniści nie upierają się
również, że mają zawsze rację i znają odpowiedzi na wszystkie
pytania, nie mają więc powodu, by się oburzać, gdy ktoś kwestionuje
podstawowe „prawdy” humanizmu.
Brak
szacunku dla wszelkiego rodzaju dogmatów i świętości jest ważną cechą
kultury humanistycznej. Nie czcimy niczego ani nikogo; nie cenimy
nawet uniesień duchowych, będących w istocie mieszanką lęku i
podziwu. Uczucie czci utrudnia lub wręcz uniemożliwia swobodne
dociekania, a humaniści są dociekliwi bez granic. Chcemy zrozumieć
świat, w jakim żyjemy, a to znaczy, że żaden pogląd ani punkt
widzenia nie jest zakazany ani nawet źle widziany, jeśli tylko
odwołuje się do rozumu, nie zaś do autorytetu wiary lub księgi.
Myślenie
racjonalne, wolne przesądów i dogmatów, owocuje względnie adekwatnym
obrazem świata i istot w nim żyjących. Wbrew zarzutom, jakie stawiają
nam niekiedy nasi przeciwnicy, nie czynimy bogów z ludzi. Dostrzegamy
ludzkie słabości, wady i ludzką nieracjonalność. Czy moglibyśmy
otaczać czcią tak niemądre istoty?! Potrafimy i chcemy szanować
innych ludzi i inne zwierzęta, ale nikogo nie wielbimy (z wyjątkiem
może czci, jaką otaczamy faceta nazwiskiem Peul Revere1,
który przeszedł do historii Stanów Zjednoczonych zawołaniem:
„Brytyjczycy nadchodzą, Brytyjczycy nadchodzą!”).
Poczucie
humoru jest nam potrzebne jak powietrze. W świecie, w którym żyjemy
dzieje się oczywiście wiele złego. Krzywdzi nas natura, kataklizmy i
żywioły, ale i sami zadajemy sobie wiele cierpień. Śmiech czy żart
nie zawsze jest na miejscu. Nie należy jednak zapominać, że śmiech
niekoniecznie oznacza, że chcemy coś lub kogoś zlekceważyć lub
ośmieszyć. Humor przyjmuje wiele form i środków wyrazu. Tragikomedia
na przykład, choć jest odmianą komedii, wydobywa tragiczność lub
absurdalność ludzkiego losu, nierzadko, co paradoksalne, bliską
śmieszności, zwłaszcza gdy zestawimy ją z ludzkimi aspiracjami do
racjonalności i wielkości.
Oczywiście
nie wszyscy humaniści są wulkanami poczucia humoru. Niektórzy
zachowują się tak, jakby się bali, że można naprawdę pęknąć ze
śmiechu. Nie upieram się także, że tylko humaniści potrafią się śmiać
sami z siebie. Jeden z moich najlepszych przyjaciół na przykład jest
pobożnym, „urodzonym na nowo” chrześcijaninem. Mimo to
naśmiewa się z absurdów tego świata, nawet gdy głoszą je wyznawcy lub
kapłani jego własnego kościoła.
Ludzie
religijni pytają: „Czy nic nie jest dla was święte?”
Odpowiadam: „W samej rzeczy, nie ma nic świętego”. Nie
potrafią się śmiać ludzie, których serca i umysły paraliżują dogmaty
religii lub ideologii. Ludzie ci boją się wszelkich wątpliwości co
do własnej wiary i nienawidzą każdego, kto pozwala sobie na żarty z
tych przekonań. Na tym właściwie polega ich „świętość”.
A przecież można żyć filozoficznie, a nawet naukowo, nie tracąc
poczucia humoru. Charles Lutwidge Dodgson, słynny logik, był również,
(jako Lewis Caroll), autorem tak przepojonych rozkosznym humorem
prac, jak „Wyprawa na żmirłacza” i Alicja w krainie
czarów”.
Inny
artysta, znany komik i krytyk społeczny Steve Allen, we wstępie do
swojej książki „Zabawni ludzie. Bez śmiechu życie na naszej
planecie byłoby nie do zniesienia”, stwierdza wręcz, że
„naszym obowiązkiem jest zabijanie świętych krów mieczem
śmiechu”. Dlaczego? Choćby dlatego – powtórzmy - że nic
skuteczniej nie chroni nas przed dogmatyzmem i absolutyzmem.
Friedrich
Nietzsche napisał kiedyś, że „uwierzyłby tylko w takiego boga,
który potrafiłby tańczyć”. Ja – gdybym miał uwierzyć -
wolałbym boga, który potrafi z siebie żartować. Naśmiewał się z
siebie Budda, gdy uczniowie wmawiali mu, że będzie żył wiecznie. Ale
śmiał się, bo odrzucał swoja boskość. Nie ma dla mnie nadziei.
(Tłum.
Andrzej Dominiczak)
1.
Paul Revere (ur. 1 stycznia 1735 roku w
Bostonie,
zm. 10
maja
818
tamże)
– amerykański
złotnik
i uczestnik walk
o niepodległość Stanów Zjednoczonych
w
latach 1773–1779. Według legendy, 13 kwietnia 1775 roku
ostrzegł mieszkańców Concord i Lexington przed nadejściem wojsk
brytyjskich, czym zainicjował Amerykańską Wojnę o Niepodległość.
Jego nazwisko w jęz. polskim znaczy „cześć” lub „czcij.”
(Przyp. Tłum.).
|