[ Strona główna ]

RACJE

numer 9

Lipiec 2022


Bohdan Chwedeńczuk

LIBERALNA DEMOKRACJA W OCZACH DARWINISTY



O liberalnej demokracji mówi się najczęściej w różnych ideologiach oraz w humanistyce.

Ideologie są złudzeniami. Udają bowiem opisy świata lub prognozy jego przyszłych stanów, a są jedynie wyrazami zbiorowych obaw i pragnień. Obiecują też przyszłość nieporównanie lepszą niż czas obecny. Tymczasem, jak ktoś zauważył, nie da się wybudować chmur i dlatego wyśniona przyszłość nigdy się nie ziści.

Humanistyka natomiast opiera się na złudzeniu. Jest nim stare ideologiczne przeświadczenie o człowieku jako kosmicznej osobliwości. Jeśli nawet ma on cechy - głosi to przeświadczenie - występujące gdzie indziej w świecie, ma też istotne cechy tylko jemu właściwe, a przy tym takie, które, wedle jakiejś bezspornej skali wartości, stawiają go najwyżej w świecie. Nikt jednak tego nie dowiódł. I nikt nie dowiedzie, choćby dlatego, że nie istnieje żadna bezsporna skala wartości.

Ale możliwe i niekiedy stosowane jest jeszcze jedno podejście do liberalnej demokracji - podejście przyrodnicze. Podejście to kieruje się pewnymi założeniami dotyczącymi natury zdarzeń i rzeczy obejmowanych wspólną nazwą „liberalna demokracja”; kieruje się też pewnymi założeniami dotyczącymi środków badawczych, których użycie przynosi wiedzę o liberalnej demokracji.

Podstawy podejścia przyrodniczego

Oto ważniejsze z założeń nieodzownych dla przyrodniczego podejścia do liberalnej demokracji, a dotyczących natury składających się na nią zdarzeń i rzeczy.

Liberalna demokracja to sposób organizacji współżycia osobników ludzkich występujących w stadach.

Osobniki ludzkie są obiektami biologicznymi - organizmami. Tym samym są one obiektami fizyko-chemicznymi. Ich cechy biologiczne są bowiem emergentne względem ich cech fizycznych i chemicznych, to znaczy wyłaniają się, by tak rzec, z tych ostatnich, niczym ze swego podłoża.

Osobniki ludzkie są więc pod pewnymi względami obiektami takimi samymi jak kamienie czy drobiny wody.

A pod innymi względami są takimi samymi obiektami jak grzyby, stułbie czy owce. Z owcami - jak też z całą resztą ssaków i nie tylko ssaków — łączy nas to, że mamy układ nerwowy wraz z jego centralą - mózgiem.

Mózg sprzyja naszemu przetrwaniu i reprodukcji, decyduje bowiem o zdobywaniu informacji, pokarmu, partnerów seksualnych; kieruje budową siedzib oraz zachowaniami obronnymi i zaczepnymi wobec otoczenia. Ludzie, tak jak inne zwierzęta, zdobywają informacje - uzyskanie informacji jest zaś warunkiem koniecznym uzyskania czegokolwiek innego - komunikując się z otoczeniem. Służą temu różne systemy sygnałowe. Języki ludzkie są systemami sygnałowymi pełniącymi, tak jak języki innych zwierząt, funkcje ekspresyjne — wyrażają stany naszych organizmów; i komunikacyjne - powiadamiają o stanach naszych organizmów i o wielu innych stanach rzeczy. Pełnią też funkcje deskryptywne - opisują stany rzeczy; i argumentacyjne - przekonują o zachodzeniu stanów rzeczy. (Istnieje pogląd, że te dwie ostatnie funkcje pełni tylko języki ludzi. Co do mnie, nie mam oporów przed powiedzeniem, że pies, który odstraszył drugiego psa od swojej miski, przekonał go do odstąpienia od cudzego żarcia.)

Gromady ludzkie występują w środowiskach, na które składają się całe obszary przedmiotów i warunków fizycznych; na które składają się biocenozy (zespoły organizmów, z którymi kooperują i konkurują ludzie); oraz zespoły artefaktów (domy, środki transportu, żywność, broń, cmentarze, teorie naukowe, poematy, modlitwy, doktryny filozoficzne, itp.).

Środowiska, w których żyją ludzie, są skończone - rozpościerają się w ograniczonej czasoprzestrzeni i zawierają skończone zbiory przedmiotów. Nieskończony Wszechświat nie jest życiowym środowiskiem człowieka.

Warunki fizyczne, w których żyją ludzie, mieszczą się - co do wartości swych parametrów - w dość wąskich przedziałach. Na przykład temperatura przyjaznego człowiekowi otoczenia oscyluje bez większego rozmachu wokół wartości 0°C; widzialne światło stanowi tylko część widma fal elektromagnetycznych. Podtrzymywanie życia wymaga stałej wymiany, przebiegającej między organizmem a środowiskiem. Jednym z zadań tej wymiany jest utrzymywanie środowiska - zarówno jego części fizycznej jak też biocenotycznej, a także utrzymywanie całej sfery artefaktów na poziomie zaspokajającym potrzeby organizmu. Granicą zużycia wody pitnej przez przemysł jest zaspokojenie zapotrzebowania na wodę pitną przynajmniej członków grupy kontrolującej przemysł. Granicą samowoli policji jest w każdym razie bezpieczeństwo członków grupy kontrolującej policję. Gdy taką grupą stają się sami policjanci, reguła ta działa od nowa.

Równowaga środowiska jest tymczasem ciągle zagrożona. Grożą jej i niszczą ją kataklizmy przyrodnicze, grozi jej stała dysproporcja między zasobnością biotopu a apetytami zamieszkujących go organizmów. Grozi jej wreszcie, w stopniu bodaj nieznanym historii naturalnej, obecność na Ziemi człowieka.

Człowiek bowiem odznacza się jednak pewnymi cechami, nie występującymi w takim nasileniu nigdzie w przyrodzie. Jego potrzeby ciągle rosną - trawi go nienasycony głód rzeczy i doznań. Skory jest również, w stopniu nigdzie nie spotykanym, do agresji, a szczególnie do agresji wewnątrzgatunkowej. Odznacza się też wyjątkową lekkomyślnością (oceniającego słowa „lekkomyślność” używam tu dla skrótu, zamiast rozwlekłego, neutralnego opisu) - gotów jest spożywać i reprodukować się bez ograniczeń, nie dbając o jutro. Jest też niedościgłym twórcą osobliwego zjawiska - pętli artefaktów. Tę pętlę sam sobie założył, mnożąc narzędzia i instytucje. Miało go to uniezależniać od przyrody, tymczasem wzmacnia jego uzależnienie od degradowanej przyrody jako źródła surowców oraz od lawinowo rosnącej samej sfery artefaktów, niosącej zagrożenia, sprostanie którym wymaga dalszych artefaktów, te dalszych, itd., itd.

Każdy gatunek organizmów przestrzega reguł współżycia ze środowiskiem oraz międzyosobniczych i międzygrupowych reguł współżycia. Człowiek - uwzględniwszy ograniczenia jego środowiska, a nadto zagrożenia, jakie sam mu stwarza - musi być w ryzach. Musi dochowywać posłuszeństwa prawom fizyki i biologii, aby zdobywać pożywienie, budować siedziby, chronić ciało przed obrażeniami. Musi szanować jakieś reguły współżycia z innymi osobnikami, by ich agresję utrzymywać na bezpiecznym poziomie, a przychylność na użytecznym poziomie. Musi podporządkowywać się technologiom, by wytwarzać artefakty i z nich korzystać.

Reguły współżycia są dla ludzi szczególnie ważne. Po pierwsze bowiem, inni ludzie stanowią pierwszoplanową, gęstą i intensywną część środowiska człowieka. Gdzie się nie obrócę, tam są. Po drugie, moje związki z pozaludzką częścią mojego środowiska wymagają na ogół pośrednictwa innych ludzi. Po trzecie zaś, inni ludzie reagują podobnie jak ja - nie mogę liczyć na bezkarność, gdy im sprawię przykrość, a mogę liczyć na nagrodę, gdy dostarczę im przyjemności. Skoro wiadomo zatem, że nie jestem bez innych; że tyle od nich zależy i że stanowią oni niezawodne źródło kar i nagród, muszę zdać się na nadzór i kontrolę nad moim zachowaniem.

Część tej roli trzymania mnie w karbach pełnią reguły, które mam po prostu, bo jestem organizmem. Te są najbardziej niezawodne - ból pewną ręką prowadzi mnie przez życie. O innych regułach wytwarzanych przez pokolenia ludzkich organizmów dowiaduję się na bieżąco. Znamienne, że owe reguły i całe ich systemy (zwyczaje, moralności, prawa) mają na ogól restryktywny charakter - starają się nas raczej pohamowywać niż pobudzać.

II. Główne tezy i ich następstwa

Ustroje polityczne to programy regulujące i kontrolujące zachowania ludzi w obszarach o podwyższonej, z punktu widzenia interesów gromady, ważności - w obszarze zdobywania, podziału i sprawowania władzy (Arystoteles: „Ustrój państwowy jest to ujęcie w pewien porządek władz w ogóle, a przede wszystkim naczelnej z nich wszystkich”); w obszarze wytwarzania, posiadania i krążenia dóbr; w obszarze wytwarzania, rozpowszechniania i dostępu do informacji; w obszarze stosunków płciowych oraz wychowania małych.

Są różne rodzaje ustrojów politycznych, bo są różne programy wyznaczające wewnątrzgrupowy porządek współżycia oraz porządek współżycia grupy z jej bliższym i dalszym otoczeniem. Dawno już zauważono, że możliwości nie ma jednak tak wiele: władza może być w rękach jednostki bądź jakiejś wyróżnionej grupy, bądź wszystkich czy większości członków gromady; przepisy narzucane przez władzę mogą regulować całość aktywności życiowej członków, znaczną jej część lub znikomą jej część; względną równowagę i trwałość gromady może wymuszać lęk przed karami (poddani boją się nadzorców i na odwrót, a wszyscy boją się grożących im żywiołów), oczekiwanie na nagrody lub jakaś kompozycja tych czynników. Warunki przyrodnicze ograniczają zatem listę rozwiązań. Przyroda sama stawia tamę swej pomysłowości.

Demokracja liberalna to, jak każdy ustrój polityczny, program wyznaczający wewnątrzgrupowy porządek współżycia oraz stosunki grupy z jej otoczeniem. Program ten, jak większość systemów regulacji i kontroli zachowania ludzi, składa się głównie z poleceń restryktywnych - mówiących mianowicie, czego nam nie wolno robić.

Demokracja liberalna opiera się na prostym założeniu: najlepszym systemem restrykcji jest system najuboższy w restrykcje; najskuteczniejsze reguły restrykcyjne ma ten, kto ma ich najmniej.

To zdawałoby się ryzykowne założenie jest racjonalnie skalkulowane. Podstawą rachunku jest w każdym razie uogólnienie rozlicznych obserwacji przyrodniczych, które wskazują, że organizmy radzą sobie lepiej we wszystkich okolicznościach - wyjąwszy okoliczności pod pewnymi względami ekstremalne - z zaspokajaniem swych potrzeb wtedy, gdy mają większą swobodę ruchów, niż wtedy, gdy mają ją mniejszą.

W porządku liberalnym naruszenie restrykcji grozi z reguły przejściem od uboższego do bogatszego systemu restrykcyjnego. Działa tu bowiem następujący mechanizm. Skoro naruszasz jedną z najmniejszego zasobu restrykcji, musisz ponieść karę. System nie może bowiem pozwolić sobie na jeszcze mniejszy zasób, bo go nie ma. Jeśli zaś ponosisz karę, podlegasz restrykcji. Albo takiej, która już była w systemie, utajona w postaci sankcji za naruszenie restrykcji, którą naruszyłeś. Albo nowej, którą system powołuje, by chronić tę wyjściową restrykcję. W obu przypadkach mamy wzbogacenie restrykcyjności systemu - albo doraźne, albo systematyczne.

Obecność tego mechanizmu wyjaśnia pozornie paradoksalną cechę systemów liberalnych - że mają na ogól sprawne policje i surowo egzekwowane prawa. Chronią bowiem swą naczelną restrykcję: Jak najmniej restrykcji! Mechanizm ten wyjaśnia też względną stabilność systemów liberalnych. Mało kto bowiem waży się na przejście od uboższego do bogatszego w restrykcje systemu, chyba że oczekuje korzyści przewyższających straty, jakie przynoszą ograniczenia swobody ruchu. Zawsze natomiast są tacy, którzy starają się zwiększyć kosztem innych własną swobodę ruchów, nie odpowiada im bowiem takie jej ograniczenie, jakiego wymaga przyznanie wszystkim członkom gromady takiej samej swobody ruchów. Systemy liberalne przeciwstawiają ich sile swoją siłę. Wrogów liberalizmu nie obejmuje zasada liberalizmu.

Ale demokracja liberalna to system ograniczony co do swego występowania w czasie i przestrzeni. Nasuwają się więc dwa pytania. Kiedy dochodzi do jej powstania? Czemu służy rozwiązanie ustrojowe, w którym nad spoistością i pomyślnością gromady czuwa tak wyrozumiały nadzorca lub - by posłużyć się demokratyczną frazeologią - takie rozwiązanie, w którym gromada przyznaje swoim członkom tak rozległe swobody? Warunkami koniecznymi powstawania liberalnej demokracji są pewne stany gromady ludzkiej, leżące w różnych obszarach jej życia.

Najpierw położenie gromady w przestrzeni. Istnieje pewien optymalny przedział gęstości zaludnienia, poza którym nie może być mowy o liberalnym porządku. W gromadzie przegęszczonej, w której odległości między osobnikami są znikome, zakres swobody ruchów jest znikomy. Innymi słowy, gromada musi rozporządzać taką przestrzenią, by dało się wydzielić z niej parcele, na których każdy może swobodnie robić swoje. Na gromadzkich obszarach przestrzeni obowiązują bliżej lub dalej idące restrykcje. Surowsze, gdy te obszary są małe; łagodniejsze, gdy są duże. (Rzecz jasna mam tu na myśli przestrzeń fizyczną. Ale warunek ten da się sformułować także dla czegoś, co można nazwać metaforycznie przestrzenią społeczną. Gdy dystans władzy między członkami gromady jest mały; gdy w każdej chwili można im ściągnąć cugle, nie może być mowy o liberalnym porządku.)

Do powstania liberalnej demokracji potrzebne jest szczególne położenie gromady w czasie. Dokładniej biorąc, chodzi o wyobrażenia gromady o położeniu w czasie jej działań i celów. Gromada musi w każdym razie żyć w otwartej perspektywie czasu: mamy przed sobą nieograniczony czas, w którym może zdarzać się wszystko, i złe i dobre.

To położenie gromady w przestrzeni i w czasie - obszerność przestrzeni i otwartość czasu - prowadzi nas ku następnym czynnikom koniecznym dla powstawania liberalnego społeczeństwa. Chodzi mianowicie o stosunki gromady z jej środowiskiem, w szczególności o poziom i tryb zaspokajania potrzeb życiowych gromady. Chodzi przy tym o rzeczywistą sytuację w tym względzie jak też o wyobrażenia zbiorowe dotyczące tej sytuacji. Wyobrażenia te stanowią bowiem część rzeczywistej sytuacji gromady w środowisku.

Występują tu na planie pierwszym dwie rzeczy. Sytość gromady oraz typ zależności między działaniami jej członków a stanami ich środowiska.

Co do pierwszej, musi być tak, że żywotne potrzeby gromady są zaspokajane i zaspokajalne na przyzwoitym poziomie. Ludzie są stosunkowo syci, mają zapasy i wiedzą, że przy pozostałych warunkach niezmienionych będą syci i zabezpieczeni przed głodem i chłodem w przyszłości. Co do drugiej rzeczy, to gromada musi żyć w warunkach nie gorszych niż warunki miękkiego determinizmu, a więc takich, gdzie ważna część zdarzeń zachodzących w środowisku gromady zależy przyczynowo od działań jej członków.

Innymi słowy, ludzie muszą mieć sporo do stracenia, teraz i w przyszłości, a to, co mają do zyskania, musi być produktem ich działań. Możliwy jest wówczas ład liberalny, w interesie gromady bowiem jest ustanowienie i utrzymanie warunków, w których czynniki sprawcze w jej środowisku, a więc własne działania jej członków, będą miały znaczną swobodę działania.

To wszystko jednak nie wystarcza. Ciągle jeszcze możliwa jest tyrania. Do powstania ładu liberalnego - gdy już dane są przestrzenne i czasowe ramy życia gromady, jej sytość oraz wystarczająco skuteczny, a związany z sytością poziom jej energii - potrzebny jest pewien układ sił w gromadzie, to znaczy stosunek sił między jej członkami lub grupami członków. W gromadach ludzkich siłę ma ten, kto ma żywność i broń. Otóż porządek liberalny może się pojawić dopiero wtedy, gdy siła jest w gromadzie równo rozłożona, gdy więc nie ma w niej osobników ani grup osobników rozporządzających wyraźną przewagą siły fizycznej. To zaś może być z góry dane lub rozmyślnie ustanowione, w wyniku oddania przez jednych członków gromady części swych mocy innym jej członkom. W warunkach równowagi wszyscy mogą sobie na tyle samo, w pewnym zakresie, pozwolić i nikt nie może sobie pozwolić na ograniczenie swobody ruchów innych członków gromady.

Innymi słowy, ład liberalny wytwarza gromada pod istotnymi względami uśredniona, stać ją bowiem wówczas na takie ryzyko. (Historycznie biorąc, ład liberalny powstaje w walce. Chodzi w niej ostatecznie o uśrednienie grupy. Walka ta zamiera więc, gdy nikt już drastycznie nie wystaje nad innymi.)

Ale ciągle jeszcze może nie dojść do zapanowania liberalizmu - choć gromada ma oddech w przestrzeni i czasie, jest syta, prężna i uśredniona. Wszystko zależy jeszcze od położenia względem niej innych drapieżników.

Jeśli ci są blisko i stale grożą inwazją, zagrożona gromada będzie się mobilizować. Mobilizacja zaś polega na przyjęciu rygorystycznych wzorów postępowania. Pojawia się też dominant, który dba o przestrzeganie rygorów stanu walki. Słowem, kurczy się przestrzeń gromady, zamyka jej czas, grozi głód, wzmaga lub odtwarza hierarchiczność grupy. W tej sytuacji obowiązuje schemat: jeden cel, jeden wzór działania. Schemat ten stanowi przeciwieństwo schematu rządzącego liberalizmem.

Kiedy jednak spełnione są wszystkie warunki, o których mówiłem, może pojawić się liberalizm. I pojawia się, jak świadczą fakty.

Czemu służy liberalna demokracja, ten system adaptacji gromady do środowiska, które go zrodziło? Znajduję dwie jego podstawowe funkcje. Jedną z nich nazwę funkcją produkcyjną, a drugą funkcją maskującą. Ludzie przecież, tak jak inne zwierzęta, potrzebują do życia stałej podaży środków spożycia i stałego maskowania przynajmniej pewnych stron ich rzeczywistego położenia. (Powie ktoś, że ta druga potrzeba jest swoiście ludzka. Dla darwinisty, jakim jestem, jest to pogląd niewiarygodny. Skoro jest to potrzeba ludzka, to musi występować gdzie indziej w przyrodzie - albo ona, albo jej wyraźne odpowiedniki.)

Otóż liberalna demokracja wydatnie sprzyja - w warunkach, które ją powołują do istnienia - produkcji środków spożycia. Jest na to wiele dowodów. Aby to wykazać, posłużę się lapidarną argumentacją Popperowską (dokładnie biorąc, argumentacja ta tylko przypomina rozumowanie Poppera, który stąd, że „przyszłego rozwoju wiedzy nie da się przewidzieć”, wnosi, że nie można „przewidzieć przyszłego biegu historii ludzkości”; zob. K. R. Popper, Nędza historycyzmu, Warszawa 1989, s. 2). Oto nerw tej argumentacji. Produkcja środków spożycia zależy pozytywnie od stanu badań nad produkcją środków spożycia. Stan badań zależy zaś pozytywnie od swobody badań. Liberalna demokracja sprzyja swobodzie badań. Liberalna demokracja sprzyja zatem wzrostowi produkcji środków spożycia.

Innymi słowy, organizmy mające swobodę eksploracji środowiska lepiej się odżywiają. Liberalna demokracja to ustrój, w którym organizmy ludzkie mają znaczną swobodę eksploracji środowiska.

Liberalna demokracja to porządek współżycia osobników wewnątrz gromady oraz porządek współżycia gromady z jej środowiskiem zewnętrznym - porządek, w którym osobniki podlegają całej masie ograniczeń swobody ruchu. Poza ograniczeniami, którym podlegają wszystkie obiekty w przyrodzie, poza ograniczeniami limitującymi świat organiczny, poza ograniczeniami krępującymi populacje zwierząt stadnych, niezależnie od ustroju tych populacji, ład liberalny niesie swoje autorskie ograniczenia. Liczba i moc tych ograniczeń rośnie wraz ze wzrostem liczebności populacji, liczebności używanych przez nią przedmiotów oraz liczebności występujących w systemie funkcji. Słowem, im większy i bardziej złożony system, tym większym ograniczeniom poddane są jego składniki.

W liberalnej demokracji ograniczająco działa przede wszystkim jej naczelna dyrektywa: Postępuj tak, by było jak najmniej ograniczeń! Znaczy to: Ograniczaj się tak, by innym przysparzać jak najmniej ograniczeń, w przeciwnym bowiem razie nałożą na ciebie ograniczenia izolujące cię od ich działek, na których ma być bez ograniczeń! Jeśli zaś będziesz subordynowany, dostaniesz swobodę ruchów na swojej działce, bo przecież - jak głosił Jeremy Bentham – „możliwie największa swoboda powinna być pozostawiona jednostkom we wszystkich przypadkach, w których nie mogą wyrządzić krzywdy nikomu innemu poza sobą”.

Mechanizm Benthamowski stanowi rozwiązanie, którego opis przyrodniczy brzmi w przybliżeniu następująco. Masa poddana wysokim ciśnieniom w jednych miejscach systemu przemieszcza się do komór niskich ciśnień. Liberalna demokracja wpadła na to proste rozwiązanie. Wpadła na nie, dodam, bo powstawała i rozwijała się w sposób naturalny. Przyroda zaś zostawiona samej sobie znajduje na ogół proste rozwiązania.

Liberalna demokracja jest, mówiąc za Arystotelesem, „wielogłową tyranią” (dokładnie biorąc, Arystoteles mówił, że krańcowa oligarchia tudzież skrajna demokracja - „obie te formy ustrojowe są właściwie wielogłowymi tyraniami”; zob. Polityka, 1312b). Mechanizm Benthamowski maskuje tę cokolwiek wstydliwą sytuację. Należy więc do licznej rodziny środków maskujących, bez których życie byłoby nie do zniesienia. Innymi słowy, liberalna demokracja stanowi połączenie produkcyjnie wydajnej i trudno uchwytnej, bo „wielogłowej tyranii” z całościowym mechanizmem jej łagodzenia i przesłaniania. W miejscach objętych działaniem tego mechanizmu, w miejscach, gdzie wolno nam robić, co się nam żywnie podoba, zdobywamy siły do walki z tyranem i dobre samopoczucie.

Twierdzenia, które przedstawiłem, dotyczące natury, warunków powstawania i roli liberalnej demokracji traktowanej jako system adaptacji zbiorowości do środowiska oraz regulacji i kontroli zachowań członków zbiorowości - twierdzenia te pociągają wiele różnych następstw. Oto ważniejsze z nich.

Liberalna demokracja - uwzględniwszy katalog warunków niezbędnych do jej powstania - jest rezultatem rzadkiego zbiegu okoliczności. Nic dziwnego zatem, że występuje tylko gdzieniegdzie i od niezbyt dawna, podczas gdy, na przykład, bakterie występują prawie wszędzie i omal od zawsze.

Wystarczy natomiast wyraźna zmiana jednego z konstytutywnych warunków liberalnej demokracji lub nawet umiarkowana zmiana kilku z nich, a system ginie. Innymi słowy, mamy tu charakterystyczną dla systemów złożonych, generowanych przez złożone układy warunków, asymetrię. Z trudem powstają, łatwo giną. Podatności na zmiany warunków towarzyszy w liberalnej demokracji względna wewnętrzna stabilność systemu. Suma napięć jest w nim bowiem stosunkowo stała, choć ich rozkład nierównomierny. Niebezpiecznym przeciążeniom zapobiegają jednak co najmniej dwa urządzenia - reguła trzech rozdzielnych czynników władzy (obradującego, rządzącego i sądzącego) oraz mechanizm Benthamowski. Reguła trzech - będąca zresztą kopią schematu działania organizmów roślinnych i zwierzęcych na ich neurofizjologicznym poziomie - służy kontrolowaniu i wyrównywaniu poziomu przymusu, a tym samym kontrolowaniu i wyrównywaniu rozkładu pozostałych dóbr; służy więc ta reguła utrzymywaniu populacji w stanie uśrednienia, czyli w stanie nieodzownym dla liberalnej demokracji. Mechanizm Benthamowski służy odciążaniu organizmu od nieuniknionego w systemie przymusu.

Innymi słowy, owe urządzenia stabilizujące liberalną demokrację wyznaczają, niezbędne do życia wszelkim zespołom organizmów, pola ucieczki: pole ucieczki przed opresją grożącą niektórym lub wszystkim organizmom ze strony niektórych organizmów (reguła trzech) i pole ucieczki przed opresją, jakiej stale podlegają wszyscy (mechanizm Benthamowski).

Liberalna demokracja to system zasadniczo wsobny. Organizmy o zaspokojonych potrzebach i z perspektywą ich zaspokojenia na własnym terytorium nie mają powodów, by przenosić swe zasady organizacji stada na zewnątrz. Mogą rzecz jasna traktować terytoria zewnętrzne jako łowiska i w tym charakterze je utrzymywać, ale bynajmniej nie muszą instalować tam swoich porządków. Co innego, gdy wprowadzenie tych porządków rokuje wprowadzającym wzrost podaży środków spożycia lub wzmocnienie osłony przed napastnikiem.

Liberalna demokracja to system, którego samoocena przebiega wedle naczelnej reguły liberalnej demokracji - możliwie bez ograniczeń. Zdanie to mówi tylko tyle, że objęte tym systemem organizmy aprobują go lub dezaprobują, kierując się stosunkowo swobodnie jego użytecznością, czyli własnym poczuciem jego użyteczności.

Nie istnieje żadna uniwersalna miara użyteczności systemów politycznych. Ocena użyteczności zależy od stosownych relatywizacji, obowiązujących w danym systemie, a więc przede wszystkim od tego, ze względu na jakie stany pożądane ocenia się system i kto go ocenia. W liberalnej demokracji jej użyteczność oceniają wszyscy, oceny są aktywne, to znaczy, oddziałują na to, co oceniane, a ostateczną miarą użyteczności jest poczucie użyteczności.

Ten sposób oceny, czyli ten sposób przywiązania organizmu do grupy i środowiska decyduje o względnej trwałości liberalnej demokracji. Trudno w przyrodzie o lepszą podstawę zadowolenia z życia niż poczucie zadowolenia.

Ale też wiąże się z tym sposobem oceny stałe zagrożenie liberalnej demokracji. Łatwo przecież o fluktuacje poczucia użyteczności, a nawet o zbiorowe przeniesienie tego poczucia na zgoła inne stany niż te, które je dotychczas wzbudzały.

Liberalnej demokracji bynajmniej więc nie muszą zniszczyć Scytowie. Mogą ją zniszczyć mieszkańcy Kalifornii - z przejedzenia i z nudów.

Liberalna samoocena liberalnej demokracji stanowi więc jej osiowy mechanizm. Bez niego musi ona zginąć; z nim może zginąć.

Nic dziwnego tedy, że wrogowie liberalnej demokracji starają się najpierw sparaliżować ten sposób samooceny, czyli ten sposób przeżywania przez ludzkie organizmy zadowolenia czy niezadowolenia z systemu jako całości. Osobliwą rzeczy koleją, są wśród nich apologeci liberalnej demokracji z ich nierozumnym zawołaniem, że nie ma niczego lepszego niż liberalna demokracja. Ale po chwili namysłu i to nie dziwi, znamy bowiem w przyrodzie zjawisko autodestrukcji.





Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"