[ Strona główna ]

RACJE

Numer 8

Kwiecień 2022


Joanna Hańderek

CZY STAJEMY SIĘ LUDŹMI?


Tysiące młodych wolontariuszek i wolontariuszy ruszyło na pomoc uchodźcom. Na granicy i na dworcach pełno ochotników. Jakby po długich miesiącach pandemii i siedzenia w domu pękła jakaś tama, nagle tłumy Polek i Polaków pojawiły się tam, gdzie potrzebuje wsparcia drugi człowiek. To otwarcie na uchodźczynie i uchodźców z Ukrainy, ta pomoc jest wielka i wspaniała. Cały świat mówi o tym, jak

gorące są serca Polek i Polaków!

Czy to wrodzony sceptycyzm, czy wyuczone myślenie krytyczne, nie dają mi jednak popaść w zachwyt. Owszem, są tłumy ludzi chętnych do pomocy, ale mam wrażenie, że to nie gorące serca Polek i Polaków a tak naprawdę nowa generacja. Najpierw był Strajk Klimatyczny, potem Czarne protesty. Ci młodzi mają działanie na rzecz drugiego w swoim kulturowym DNA. Wyrośli w atmosferze kryzysu klimatycznego, byli jedynymi, którzy zaczęli krzyczeć i zwracać uwagę nam wszystkim, że świat umiera. O rewolucji pisałam już wielokrotnie, wrócę jednak do niej raz jeszcze, bo nasz naród właśnie dzisiaj stoi w chwale, nie tyle swojej własnej, co własnych dzieci. To młodzież za nas, przejadających świat i podpalających go swoim konsumpcjonizmem, zaczęła sprzeciw domagając się byśmy się obudzili. To oni, jeszcze jako całkowite dzieciaki, zamiast wejść w fazę młodzieńczego buntu, weszli w fazę dojrzałości i odpowiedzialności. Młodzi ludzie na całym świecie wyszli na ulicę i powiedzieli NIE zabijaniu świata. Oczywiście kochający pieniądze i władzę dorośli nieco się wzruszyli, trochę pokiwali głowami w zachwycie i tyle. Kolejny szczyt klimatyczny tak naprawdę skończył się niczym. Politycy i polityczki wsiedli do swoich samolotów(!) i odlecieli, ciągnąc za sobą ogromny ślad węglowy.

Świadomość kryzysu klimatycznego to również świadomość uchodźstwa. Wiek XXI, jak diagnozują tacy specjaliści jak Alan Baits, będzie należał do uchodźców i uchodźczyń. Dlaczego? Właśnie dlatego, że my, najedzony, bogaty, konsumpcyjny Zachód nie chcemy nic zrobić z naszym egoizmem. Emisja gazów cieplarnianych, wycinanie lasów, przemysł ciężki, transport i przemysł hodowlany od dawna, wręcz od pokoleń wpływają na zmiany klimatyczne, które mogą doprowadzić do całkowitej katastrofy. Już teraz w wielu miejscach na świecie nie można żyć z powodu suszy i wysokiej temperatury. Dlatego uchodźstwo staje się jedyną próbą przetrwania. Problem w tym, że w większości przypadków uchodźca jest niechciany, niezrozumiany, odrzucany. Do tego uchodźcy klimatyczni nie zyskali jak dotąd szczególnego statusu prawnego i często są traktowani jako migranci zarobkowi. Nie wpuszcza się ich do krajów europejskich albo odsyła na pewną śmierć do ich własnych krajów. Kryzys klimatyczny nasila napięcia i nierówności, a do tego Putin doreguluje klimat jeszcze bardziej swoją podłą wojną. Na Ukrainie mordowani i gwałceni są ludzie tylko po to, by samozwańczy watażka mógł zaspokoić własne ego. Cierpi ukraińskie społeczeństwo, cierpi klimat. Wojna to również bomba ekologiczna przyspieszająca zmiany, które i bez niej mają złowrogie tempo.

Dlatego nie dziwi mnie, że to głównie młodzi ruszyli z pomocą uchodźcom i uchodźczyniom, że oddają cały swój wolny czas i energię dla ludzi, którzy zostali pozbawieni domów i dotychczasowego życia. Wielu z nas dołączyło - zrywy narodowe to nasza specjalność - niestety z nimi łączy się słomiany zapał. Jak się żar wypali i zostanie konieczność codziennej, żmudnej pracy to z tym będzie gorzej. Już teraz słychać o kłopotach w rodzinach przyjmujących uchodźców. To ciężka praca. To nie są goście, to są ludzie po ciężkich przeżyciach, z traumą, z zespołem PTSD (zespół stresu pourazowego). Ci ludzie w naszym domu są często trudnym wyzwaniem, którego ciężar rośnie z upływem czasu. Do tego dochodzą bariera językowa, formalności, szukanie pracy czy miejsca w szkole dla dziecka. Napięcie i przemoc już się pojawiają - obie strony zaczynają się skarżyć. Nie wszyscy też trafili do domów. Wciąż wiele uchodźczyń i uchodźców śpi na dworcach, w noclegowniach oraz zorganizowanych naprędce punktach przyjęć. Coraz więcej jest traumatycznych doświadczeń. Wojna trwa.

Działania wspaniałych ludzi pomagających uchodźczyniom i uchodźcom z Ukrainy widoczne są dzięki ich ogromnemu zaangażowaniu, ale już pojawiają się pęknięcia i wypływa to, co najgorsze. Na stronach Ministerstwa Edukacji i Nauki ogłoszono konkurs „Wołyń – pamięć pokoleń”. Organizatorami konkursu są: Michał Wójcik (poseł na sejm!), Beata Kempa (europosłanka), Beata Białowąs (członkini zarządu województwa śląskiego), Światowy Kongres Kresowian, Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-wschodnich, Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Celem konkursu ma być budowanie właściwych postaw patriotycznych. A zatem dzieci w szkole mają się uczyć, jak nie zapominać, pamiętać jednostronnie, mówić tylko o swoich, a obcych nienawidzić, trwać mentalnie w przeszłości i nie rozumieć współczesności. Patronat Czarnka mówi sam za siebie, jaki jest cel tego wszystkiego. Zza pleców wolontariuszek i wolontariuszy powoli zaczyna się sączyć smrodek nacjonalistycznej, zaściankowej Polski. I to jest niebezpieczne, bardzo niebezpieczne, zwłaszcza, że PiS dawno nie wygenerował sobie nowego wroga.

Radość z pomagania, wielkość tego czynu, zakłóca jeszcze jeden fakt. Na granicy z Białorusią dalej trwa dramat, dalej drut kolczasty, dalej nienawiść. Dwie granice i dwie postawy. Cała Polska nie wyszła, nie protestowała, wszyscy nie ruszyliśmy na granicę białoruską, gdy tam torturowano uchodźców i uchodźczynie. Ci ludzie tam, zimą, w mrozie, przepychani jak rzeczy, chorowali i umierali. Na tamtej granicy ludzie nadal znajdują się w beznadziejnej sytuacji, skazani na głód, chorobę i śmierć. Dlaczego jednych tak chcemy przyjmować i wspierać, a dla drugich nasze serca są wciąż zamknięte? Czy inny kolor skóry, inna przynależność etniczna zmieniają tak wiele? Dlaczego wzrusza nas kobieta niosąca 18 kilometrów swojego chorego psa, a nie wzrusza nas inna dziewczyna jadąca przez pół świata ze swoim kotem? Co takiego się stało, że Ukrainka, która nie zostawiła psa jest dla nas bohaterką, a Afganka, która nie zostawiła swojego kota jest śmieszna i działa bezsensownie? Skąd ta obojętność? I skąd to zaangażowanie? Skąd zrozumienie i jego brak? Serca podzielone na pół?

Na granicy z Białorusią cały czas trwa dramat. Do głodnych, chorych ludzi, trzymanych w pułapce nie można podejść. Ci, którzy próbują pomóc, jak lekarze na granicy, pozostali sami, bez żadnego wsparcia. Cała energia koncentruje się na ludziach z Ukrainy i prawie nikt już nie pamięta, że po stronie białoruskiej ludzie powoli umierają „na muszce” białoruskich karabinów i przed drutem kolczastym Polaków. Relacje Człowieka z Lasu (lekarz kryjący się pod tym facebookowym imieniem) są wstrząsające, coraz mniej jest chętnych do pomocy, coraz większa obojętność państwa i jego instytucji. Narasta osamotnienie i krzywda ludzi, którzy znaleźli się w strefie BYCIA NIKIM. Gdy uchodźczyni i uchodźca z Ukrainy mają twarz, są KIMŚ, są bohaterami dzielnego narodu, ludzie z Afganistanu, Syrii, Jemenu czy Liberii stali się NIKIM. Ich nie ma. Problem zniknął za kolczastym drutem lub za nową, budowaną na granicy barierą. Osoby, które im pomagają, stają przed sądami karnymi i płacą grzywny za nielegalną działalność. Słowa Człowieka z Lasu pokazują to dobitnie: „Jestem już zmęczony i to bardzo zmęczony, fizycznie, psychicznie, od bardzo długiego czasu, lecz nie potrafię nie robić nic czy przejść obojętnie obok cierpiących i wołających o pomoc ludzi. Serce mi pęka, kiedy słyszę płacz dzieci na ziemi niczyjej między Polską i Białorusią, gdy słyszę skomlenie trzymiesięcznych dzieci na bagnach, płacz i skowyt kobiet, które nie przyznają się do tego, że krwawią z dróg rodnych, że widzą krew w moczu…” (cytat pochodzi z wpisu z 28 marca https://www.facebook.com/mariusz.kurnyta.35)

Takich świadectw cierpienia i obojętności, wyczerpania i rozpaczy jaką odczuwają Ci, którzy jeszcze pracują na rzecz uchodźców na białoruskiej granicy, jest wiele. My jednak od samego początku mieliśmy „słuszne wątpliwości” oraz rozważaliśmy „kazusy”: no bo, jak się wpuści jednych, to przyjadą inni? Mądre głowy w kraju, który uwielbia przedstawiać się jako religijny, otwarty i tolerancyjny, bez dostrzegalnych rozterek etycznych wzywały w mediach do zamknięcia polskich granic i serc. I tak nasze katolicyzm, tolerancja i otwarcie na krzywdę skończyły się śmiercią ludzi spychanych na bagna i wgłąb lasu. Nieważne, jak bardzo byli chorzy i co im groziło poza granicami Unii Europejskiej, nieważne, że konwencja genewska jednoznacznie orzeka, iż w takich przypadkach trzeba udzielić azylu politycznego. Dobrzy Polacy uznali, że ważniejsza jest ochrona przed najazdem obcych, tylko dlatego, że śniady kolor skóry i inne zwyczaje kulturowe zostały w naszym kraju uznane za zagrożenie i zło. Paradoks polega na tym, że te czterdzieści tysięcy uchodźców z Bliskiego Wschodu to tylko kropla w morzu ponad dwóch milionów uchodźców z Ukrainy. To drobnostka i jednocześnie symptom wielkiego problemu naszego rasizmu.

Na granicy z Ukrainą dzieje się coś bardzo ważnego. Empatia i chęć pomocy drugiemu, niezależnie od tego, kim jest, staje się normą i wzorcem postępowania. Dość późna jest to lekcja, ale trzeba się cieszyć, że taka zmiana, taki pierwszy krok w naszym kraju się dokonuje. Działanie obywatelskie buduje każdą demokrację, na granicy z Ukrainą rozwijamy tę obywatelskość, budujemy ją w najpełniejszych kategoriach. A mamy dużo do nadrobienia. Polityka PiS odgrzała stare kompleksy i animozje, ożywiła nienawiść wszystkich do wszystkich. Co gorsza pandemia ujawniła niemoc obywatelską i obojętność jednych wobec drugich. Umocnienie się ruchów antyszczepionkowców, pojawienie się zagorzałych wrogów restrykcji sanitarnych, którzy utrzymywanie dystansu społecznego i noszenie maseczek traktowali jako zniewagę osobistą, pokazało coś jeszcze: niedojrzałość. Mamy więc dużo do zrobienia i miejmy nadzieję, że aktywizm wokół pomocy dla uchodźców z Ukrainy coś wreszcie zmieni w naszych pękniętych tożsamościach.

Jednak jeżeli chcemy zmiany i przepracowania złych wzorców, jeżeli pragniemy zbudować państwo prawdziwie obywatelskie, nie wolno nam zapomnieć o agresji, jaka panuje w czasach pandemii. Pobicia, wyzwiska, kłótnie, przekleństwa – to reakcja tych, którym zwracano uwagę, by zakładali maseczkę. Fala nienawiści tylko dlatego, że ktoś wymagał od nich przestrzegania prawa i podstawowych zasad sanitarnych. Dla antymaseczkowców wezwanie do noszenia maseczki oznaczało utratę ich tożsamości i wolności, co pokazuje, że ci ludzie myśleli tylko o jednym: o sobie! Egotyzm rozdęty jak balon, przysłaniający wszystko inne. Antymaseczkowcy w swej agresji ani razu nie zadali sobie pytania, co z drugim człowiekiem, co jak mój oddech przyczyni się do śmierci kogoś, kto stoi obok mnie? Nie było troski o drugiego, empatii, współczucia, chęci działania na rzecz wspólnoty. Zamiast tego wyłącznie miłość własna, samouwielbienie i poczucie, że to mi się należy, to ja jestem najważniejszy/a! Egotyczne ja przejęło kontrolę nad ludźmi walczącymi z obostrzeniami sanitarnymi i ze szczepieniami. Ten egotyzm w toksycznej postaci nienawiści wobec każdego, kto zagraża rozdętemu do nieprzytomności JA, uświadamia nam, ile jeszcze potrzeba pracy, by społeczeństwo stało się faktycznie otwarte, tolerancyjne i obywatelskie.

Podszyci rasizmem, kompleksami, egotyzmem powoli uczymy się bycia obywatelami tego świata. Pracując na rzecz osób przybywających z Ukrainy, krok po kroku odrabiamy lekcję – jakże obowiązkową dla demokracji – obywatelskiego działania. Czeka nas jednak jeszcze wiele zmagań z własnym ego i wiele starań, by wyleczyć się z powszechnej nienawiści do każdego, kto zostanie zaklasyfikowany jako inny, powszechnej niechęci do innego koloru skóry, czy obcego dla nas zachowania. Uczą nas młodzi aktywiści, ci wszyscy wspaniali ludzie, którzy potrafią poświęcić wszystko, by dać choć trochę wytchnienia i nadziei drugiemu człowiekowi. Gdy przejdziemy tę trudną drogę obywatelskiej samoedukacji, będziemy mogli wyzwolić się od rządzących nami watażków. To jedyna droga do demokracji. Współpraca, empatia, chęć słuchania drugiego człowieka to największa broń przeciwko narracji nienawiści i wzajemnego szczucia jednych na drugich, jakie raz po raz funduje nam PiS. Obywatelskość to świadomość, że drugi, z którym budujemy społeczeństwo, ma takie same prawa i jest tak samo ważny jak ja. I nieważne, kim jest ten drugi człowiek, istotne jest to, że jesteśmy tutaj razem, w tej wspólnocie interesów prawa do życia i do szczęścia.








Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"