[ Strona główna ]

RACJE

PANDEMIA


Stuart Vyse

Czy irracjonalne wierzenia spowdowały wtybuch pandemii Covid-19?





Pod koniec lutego 2020 r., gdy zacząłem szukać materiałów do artykułu o pandemii koronawirusa, natknąłem się w „New York Times” na artykuł pt. Dlaczego epidemia wybuchła najspierw w Chinach? Porozmawiajmy o jej kulturowych przyczynach. Autor zwrócił w nim uwagę między innymi na tradycyjne chińskie wierzenia w uzdrawiającą moc mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego, które – jak sugerował – odegrały główną rolę w wybuchu tej epidemii.

Chociaż dokładne pochodzenie koronawirusa nie jest jasne, wszystko wskazuje na to, że epidemia zaczęła się na tak zwanym „mokrym targu” owoców morza w chińskim mieście Wuhan, w prowincji Hubei. Mokre targi istnieją wprawdzie na całym świecie, ale w Chinach na wielu z nich, aby zagwarantować świeżość mięsa, patroszenie ryb i ubój innych zwierząt odbywa się na miejscu. Nazwa „mokry targ” wzięła się stąd, że ziemia w tych miejscach często jest mokra od topniejącego lodu na stoiskach z owocami morza oraz krwi zabijanych tam przeróżnych gatunków zwierząt.

Większość nowych epidemii wybucha wtedy, gdy patogen zwierzęcy po raz pierwszy przenosi się na ludzi. Dla zapewnienia świeżości mięsa na mokrych targach w Chinach żywe zwierzęta są czasami trzymane w stojących blisko siebie drucianych klatkach, w których krew i zwierzęce odchody mieszają się z sobą, tworząc dogodne środowisko dla wirusów i ułatwiając im przechodzenie na inne gatunki, ostatecznie także na ludzi. Ale zanim przejdziemy do szczegółów wybuchu koronawirusa, przyjrzyjmy się ogólnej historii epidemii i pandemii.

Skąd biorą się epidemie i pandemie?

Czytelnicy uhonorowanej nagrodą Pulitzera książki Jareda Diamonda Guns, Germs and Steel: The Fates of Human Societies (wyd. pol. Strzelby, zarazki, maszyny. Losy ludzkich społeczeństw, Prószyński i S-ka, 2000) wiedzą, że podbój rdzennej ludności w Ameryce Północnej i Południowej przez Europejczyków był efektem nie tyle przewagi militarnej najeźdźców, co ich większej odporności na przywleczone ze sobą choroby. Przytłaczająca większość zgonów wśród rdzennych mieszkańców obu Ameryk była spowodowana zarazkami przyniesionymi ze Starego Świata przez kolonizatorów. Historia domestykacji zwierząt przez Europejczyków była znacznie dłuższa a ich kontakt ze zwierzętami hodowlanymi i domowymi bardziej intensywny, w związku z czym mieli za sobą długi ciąg epidemii i plag, które rozwinęły ich odporność. Kiedy przybyli do Nowego Świata, byli nosicielami ospy i odry – chorób, które zdziesiątkowały nieodpornych na nie autochtonów.

Epidemie i pandemie wybuchają zazwyczaj wtedy, gdy nowy patogen przenosi się z jednego gatunku na drugi. W momencie, kiedy stają się chorobami zakaźnymi naszego gatunku, ich zasięg zależy od intensywności przemieszczania się i zachowań ludzi. Kontakt ludzi ze zwierzętami jest zjawiskiem powszechnym na całym świecie, w wyniku czego poważne epidemie mogą wystąpić niemal wszędzie.

Tabela 1: Pięć największych epidemii XX i XXI wieku w kolejności według liczby ofiar śmiertelnych.

Chorobą, która zabiła dotąd najwięcej ludzi, jest ospa. Nie znamy jej pochodzenia, gdyż istnieje od co najmniej trzech tysięcy lat, i chociaż zakłada się, że miała zoonotyczny (odzwierzęcy) początek, dawno temu stała się chorobą antroponotyczną, co oznacza, że ludzie mogą przenosić ją na inne gatunki. Ospa była niszczycielską chorobą od początków historii ludzkości, dopóki nie została ostatecznie wykorzeniona w XX wieku przez masowe szczepienia (Shchelkunov 2011; Breman i in. 1980).

Choroba Encephalitis lethargica, czyli śpiączkowe zapalenie mózgu, została opisana w 1973 roku przez Olivera Sacksa w książce „Przebudzenie” i pokazana w filmie z 1990 roku z udziałem Robina Williamsa i Roberta De Niro. W filmie katatoniczni pacjenci, którzy przeżyli epidemię w latach 1915–1926, otrzymywali środek L-DOPA, metaboliczny prekursor neuroprzekaźnika dopamina, wskutek czego następowało u nich „przebudzenie” – błyskawiczny powrót do zdrowia, który po krótkim czasie okazywał się efektem przejściowym. Ponieważ „śpiączka” pojawiła się w tym samym czasie co grypa hiszpańska, jedna z teorii zakładała, że przyczyną choroby był wirus grypy, jednak żadne badania nie potwierdziły tego założenia. Przyczyna śpiączkowego zapalenia mózgu pozostaje nadal nieznana (Dale i in. 2004).

Wszystkie wymienione w tabeli epidemie mają pochodzenie zoonotyczne. Trwa debata dotycząca kwestii początków hiszpańskiej grypy, jedna z teorii wskazuje na brytyjską bazę wojskową podczas I wojny światowej w północnej Francji, gdzie w bezpośrednim sąsiedztwie oddziałów trzymano żywe kaczki, gęsi i świnie (Oxford i in.2005). Wiadomo też, że wirus HIV (AIDS) przeniósł się na człowieka z małp i szympansów w zachodniej i środkowej Afryce.

Zakłada się, że epidemia azjatyckiej grypy w latach 1957–1958 była wynikiem połączenia się wirusa grypy ludzkiej H1N1 z wirusem ptasim H2N2 – prawdopodobnie u człowieka żywiciela, ale być może również u innego gatunku (np. świni) – w wyniku czego powstał nowy wirus o mieszanych cechach obu wirusów wyjściowych (Belshe 2005).

Także wybuch epidemii SARS w 2002 r. rozpoczął się w Chinach (Hsieh i in. 2005); wybuch epidemii świńskiej grypy w 2009 r. łączony jest z farmami w środkowym Meksyku („2009 świńska grypa” 2016); wybuch MERS-CoV w 2013 r. miał początek w Arabii Saudyjskiej (Światowa Organizacja Zdrowia 2020); a epidemia wirusa Ebola w latach 2014–2016 pojawiła się w Gwinei (Centers for Disease Control and Prevention 2019).

Jest więc sprawą oczywistą, że śmiertelne epidemie mogą i będą wybuchać niemal w każdym miejscu na świecie. Poza tym zdanie się na zwierzęta hodowlane jako główne źródło pożywienia wystawia nas na niebezpieczeństwo pojawiania się kolejnych chorób odzwierzęcych. Jeśli potrzebowalibyśmy jeszcze jakiegoś dodatkowego powodu, by zostać wegetarianami – albo przestać jeść istoty genetycznie podobne do ludzi – to właśnie zmniejszenie naszej podatności na choroby odzwierzęce mogłoby być jednym z nich.

Chińskie hodowle dzikich zwierząt

Jeśli epidemia Covid-19 ma podłoże kulturowe, istnieją dwie uzasadnione hipotezy tłumaczące jej pochodzenie: (a) oparte na tradycyjnej medycynie chińskiej (TMC) przekonanie, że niektóre produkty żywnościowe i produkty pochodzenia zwierzęcego posiadają szczególną moc uzdrawiającą oraz wzmacniają męską potencję i płodność kobiet; oraz (b) znaczenie egzotycznych dzikich zwierząt jako źródła luksusowych produktów żywnościowych. Duża atrakcyjność dzikich zwierząt – wynikająca z tych dwóch trendów kulturowych – może mieć związek z obecnym wybuchem SARS-CoV-2.

Leki ziołowe stosowano w leczeniu chorób od zarania dziejów, i znamy wiele tradycyjnych form medycyny, które ewoluowały w kulturach na całym świecie, m.in. TCM, Ayurveda w Indiach i Kampo w Japonii, a także tradycyjne metody leczenia w Afryce, Rosji czy wśród Aborygenów w Australii (Yuan i in. 2016). Chociaż ortodoksyjne formy wczesnoamerykańskiej medycyny zostały zaczerpnięte z europejskich szkół, w XIX wieku popularny stał się system preparatów ziołowych opracowany przez Samuela Thomsona (1769–1843) – częściowo dlatego, że ówczesne standardy leczenia (np. upuszczanie krwi i metody przeczyszczające) były dość brutalne (Vyse 2015). Zioła jako leki alternatywne nadal cieszą się dużą popularnością i, mimo że działanie większości z nich nie zostało potwierdzone, niektóre używane dziś lekarstwa – zazwyczaj w postaciach syntetycznych preparatów – są pochodną roślin i ziół. Aspiryna, jak wiadomo, jest syntetyczną formą substancji pochodzącej z kory wierzby, która była używana od tysiącleci w celach leczniczych (Goldberg 2019), a artemizynina – stosowana w leczeniu malarii – pochodzi z chińskiego zioła znanego także od tysięcy lat (Yuan i in. 2016). Jednak na skuteczność działania zdecydowanej większości leków w TCM wciąż nie ma dowodów naukowych (The Editors 2007).

Szczególne znaczenie dla wybuchu koronawirusa ma zastosowanie substancji pochodzących od dzikich zwierząt w TCM oraz popularne przekonanie, że dzikie i świeże zwierzęta mają korzystny wpływ na stan naszego zdrowia. Dwie substancje pochodzenia zwierzęcego o szczególnym znaczeniu dla TCM to kość tygrysa i żółć niedźwiedzia, obie pochodzące z zagrożonych gatunków. Chociaż prawie każdej części tygrysa przypisuje się pewne właściwości uzdrawiające, kość tego zwierzęcia jest szczególnie wartościowa ze względu na przekonanie, że przywraca energię życiową i chroni przed chorobami („Tradycyjna medycyna chińska” n.d.). Często preparat z tej kości mieszanej z winem sprzedawany jest po wysokiej cenie (Rothman 2015).

Chińczycy wierzą, że także niedźwiedzia żółć ma silne właściwości lecznicze. Jej czynnym medycznie składnikiem jest kwas ursodeoksycholowy, który okazał się skuteczny w leczeniu chorób wątroby, i którego syntetyczny odpowiednik jest dostępny na rynku lekarstw od dziesięcioleci (Paumgartner i Beuers 2002). Mimo to w Chinach niedźwiedzie hoduje się dla pozyskiwania żółci, a na początku marca 2020 roku chińska Narodowa Komisja Zdrowia – ku ogólnemu zaskoczeniu – wymieniła żółć niedźwiedzia jako jeden ze środków na leczenie COVID-19 (Fobar 2020).

Chińskie hodowle czarnych niedźwiedzi azjatyckich znane są z okrutnego traktowania tych zwierząt. Niedźwiedzie hodowane dla żółci żyją w klatkach, które często są niewiele większe od ich ciał, a żółć jest wydobywana z pęcherzyka żółciowego przez otwór w ciele zwierzęcia lub wszczepiony chirurgicznie cewnik (Li 2006). Chińscy obrońcy zwierząt organizują kampanie protestacyjne, mające na celu zmobilizowanie aptekarzy do sprzeciwu wobec sprzedaży niedźwiedziej żółci.

Niedźwiedzie hodowane są również w Wietnamie, mimo że jest to w tym kraju zabronione, za to w Chinach praktyki te są całkowicie legalne. Poza tym wiele innych dzikich zwierząt, pomimo że należą do chronionych prawem gatunków zagrożonych, sprzedaje się jako przysmaki na targach lub w restauracjach. Jest to skutek zakorzenionego w tej kulturze przekonania o ich właściwościach leczniczych, niepopartego jak dotąd żadnymi naukowymi dowodami.

Przesąd i COVID-19

Czy przesądy przyczyniły się do wybuchu nowej pandemii? Nawet jeśli nie znamy dokładnego pochodzenia i drogi rozwoju wirusa SARS-CoV-2, to nie ulega wątpliwości, że bezpodstawne przekonanie o pozytywnych właściwościach różnych gatunków mięs i produktów pochodzenia zwierzęcego, w połączeniu z poglądem, że świeżo ubite mięso jest bezpieczniejsze i smaczniejsze niż mrożone, zachęca handlarzy do sprzedawania tych produktów na mokrych targach Azji. W ten sposób powstało środowisko sprzyjające przenikaniu patogenów między różnymi gatunkami i ostatecznie zarażeniu nimi ludzi. Stopień, w jakim te przekonania – z których wiele wywodzi się z TCM – przyczyniają się do popytu na produkty zwierzęce, stanowi o sile ich zagrożenie dla zdrowia publicznego (Still 2003). Jednak utrzymywaniu się tych nieuzasadnionych poglądów sprzyja też wiele innych znaczących czynników, których siła może być o wiele większa niż wpływ zwykłej tradycji.

Peter Li, profesor polityki wschodnioazjatyckiej na uniwersytecie Houston-Downtown, zwraca uwagę, że dla rządu chińskiego świat dzikich zwierząt jest jednym ze źródeł zasobów naturalnych, a ich hodowla potężną i lukratywną gałęzią przemysłu. Co więcej, ta gałąź przemysłu prezentuje się w roli obrońcy przyrody, usprawiedliwiając tym samym hodowlę niedźwiedzi, tygrysów i nosorożców jako sposób na zwiększenie populacji zagrożonych gatunków. Hodowla nie zapobiega jednak nielegalnemu polowaniu na dzikie zwierzęta, których liczba nieustannie maleje (Li 2020). Po wybuchu epidemii SARS w 2003 r., która pojawiła się na rynku żywych zwierząt w prowincji Guangdong, rząd chiński rozprawił się z handlem dziką fauną i florą, ale ograniczenia zostały później złagodzone.

23 lutego 2020 r., w odpowiedzi na wybuch epidemii w Wuhan, rząd chiński wprowadził zakaz wszelkiego handlu dzikimi zwierzętami oraz ich spożywania (Li 2020), ale biorąc pod uwagę dotychczasowe efekty działań rządu i wielkość tej branży, trudno przewidzieć, czy zakaz będzie miał charakter trwały, i czy ostatecznie przyniesie oczekiwane skutki. Przełamanie zakorzenionych w ludziach przekonań nie będzie łatwe. Ankieta przeprowadzona w 2011 r. wśród mieszkańców Pekinu wykazała, że ​​części badanych ochrona dzikich zwierząt leży na sercu i gotowi są wybrać zastępcze środki TCM wykonane z substancji alternatywnych, jednak duży odsetek respondentów preferował leki pochodzące od dzikich zwierząt, uznając je za silniejsze i bezpieczniejsze (Lui i wsp. 2016).

Rząd chiński teoretycznie mógłby wpłynąć na zmianę tych przekonań, krytykując otwarcie niepoparte naukowo idee Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, ale ponieważ TCM jest silnie związana z chińską tożsamością narodową, Pekin tego nie robi. Profesor Li pisze o tym: „Przesądy i nacjonalizm łączą się ze sobą, tworząc wzajemnie wspierający się tandem”. Mieszkańcy Zachodu krytykujący TCM ryzykują nazwaniem ich kulturowymi imperialistami, ale wielu komentatorów, uczonych i naukowców chińskich od dawna krytykuje bezpodstawne teorie TCM. Niestety, decydujący w tym kraju jest nadal wpływ polityki i gospodarki. Jak zwróciłem uwagę we wcześniejszym artykule, wydaje się mało prawdopodobne, by liczne elementy związane z przesądami (np. produkty w kolorze czerwonym, szczęśliwe koty, numer osiem czy feng shui) kiedykolwiek zniknęły z chińskiego rynku, wszak utrzymuje je w mocy również zwykła chęć zysku. Podobnie zysk stanowi silną zachętę do promowania chińskich rynków żywca i dzikich zwierząt poprzez wystawianie fałszywych oświadczeń o korzyściach zdrowotnych tych produktów.

Jeśli chodzi o kwestię przesądów w przypadku wybuchu SARS-CoV-2, ocenę sytuacji utrudnia jeszcze bardziej szereg najnowszych badań epidemiologicznych (np. Huang i in. 2020; Li i in. 2020) opisujących przypadki zachorowań już w połowie listopada 2019 r. u osób, które nie odwiedzały wcześniej targu w Wuhan. Epidemia SARS w 2003 r. prawdopodobnie została wywołana przez nietoperze, które mogły przenieść wirusa na koty cywety sprzedawane na mokrym rynku (McKie 2017), i wydaje się dość prawdopodobne, że obecna epidemia również pochodzi od nietoperzy, które przeniosły SARS-CoV-2 albo bezpośrednio na ludzi, albo za pośrednictwem któregoś ze zwierząt. Nietoperze, podobnie jak my, są ssakami i czasem są spożywane lub przebywają w bliskim otoczeniu ludzi i innych zwierząt. Ale jak dotąd nie wiemy dokładnie, skąd pochodzi wirus SARS-Cov-2, ani jak został przeniesiony na ludzi. Możemy jednak powiedzieć, że bezpodstawne przekonania TCM i praktyki hodowli dzikich zwierząt – często przetrzymywanych w klatkach z upolowanymi chorymi i rannymi osobnikami – tworzą niebezpiecznie, pozbawione podstawowych standardów higieny warunki na mokrych rynkach w Chinach. Rynki te są doskonałymi inkubatorami nowych chorób odzwierzęcych, epidemii i pandemii, a każdy element tego patogennego łańcucha jest wspierany przez potężne siły gospodarcze i polityczne.

Podsumowanie sytuacji w Chinach

Chociaż wybuch epidemii koronawirusa miał swój początek w Chinach, ta biologiczna wojna dotyczy nas wszystkich. Po początkowo dość opornej reakcji, rząd w Pekinie szybko zmienił strategię. Chińscy naukowcy wykonali solidną pracę, badając genetyczną charakterystykę wirusa oraz szczegóły wybuchu epidemii w Wuhan, i niezwłocznie podzielili się swoimi odkryciami z resztą globalnej społeczności (patrz lista odnośników poniżej). Poza tym Chiny w swym pierwszym odruchu zbagatelizowania tej sytuacji nie były bynajmniej same. Podczas gdy wirus niepostrzeżenie rozprzestrzeniał się na całej planecie, przywódcy w Stanach Zjednoczonych i kilku innych krajach starali się zminimalizować implikacje epidemii.

Łatwo jest krytykować fascynację Chińczyków żywymi zwierzętami, ale zadajmy sobie pytanie, kiedy ostatnio wsunęliśmy ostrygę, tradycyjnie uważaną za afrodyzjak, ugotowaliśmy żywego homara albo zapłaciliśmy komuś, by zrobił to dla nas w restauracji? Chińczycy może i są wyjątkowi w swych nieuzasadnionych – wspieranych i kultywowanych przez handlarzy dziką zwierzyną – przekonaniach o korzystnym wpływie niektórych rodzajów produktów zwierzęcych, ale nie są w tym sami. Jestem już w takim wieku, by doskonale pamiętać kampanię reklamową przemysłu wieprzowego „Inne białe mięso”, która sugerowała, że wieprzowina przewyższa wołowinę pod względem korzyści zdrowotnych (Levere 2005). Handlarze na całym świecie będą stosować wszelkie dostępne środki, aby zwiększać zyski, a niepoparte niczym deklaracje rzadko są w tej strategii przeszkodą. Cała odpowiedzialność leży po stronie kupującego.

W sumie Chińczycy mogą być naprawdę dumni, że tak szybko opanowali rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2 w Wuhan. Gdy piszę ten tekst, liczba zgonów w Chinach spadła do jednej cyfry, a ograniczenia w poruszaniu się w Wuhan zostały złagodzone. Niektórzy wcześni obserwatorzy tego niezwykłego sukcesu wskazywali na narzędzia kontroli, jakimi dysponuje autorytarny rządu tego kraju, ale podobne wyniki widzimy obecnie także w krajach demokratycznych – Korei Południowej, na Tajwanie, w Japonii i Singapurze. Gdyby chcieć doszukiwać się tajemnicy tych sukcesów, postawiłbym tezę, że ważną rolę odgrywa tu kultura tych krajów. Azjatycka filozofia kolektywistyczna jest idealnie dostosowana do wyzwań związanych z epidemią. W wielu z tych krajów publiczne noszenie masek ochronnych jest kulturową normą, a w tradycji rodzinnej zakorzeniony jest głęboki szacunek dla starszych – niezwykle cenna cecha w sytuacjach, gdy choroba dotyka tej grupy osób.

13 marca 2020 roku New York Times opublikował historię dwóch młodych kobiet, pracownic opieki zdrowotnej w Wuhan, które zachorowały na COVID-19. Z niewyjaśnionych dotąd powodów jedna z kobiet zmarła, a druga, Deng Danjing, przeżyła. Kiedy wyzdrowiała, przyrzekła sobie, że powróci do służby w szpitalu. „To naród mnie uratował” – powiedziała. „Uważam, że teraz mogę spłacić narodowi dług”. Na Zachodzie taka postawa nie jest zjawiskiem powszechnym. My jesteśmy indywidualistami i sami podejmujemy ważne decyzje. Ale jeśli mamy nadzieję na zminimalizować fatalnych skutków tej pandemii, kolektywizm kultury azjatyckiej może nas tu wiele nauczyć. Wirus osaczający naszą planetę, zarażający ludzi bez względu na pochodzenie etniczne, rasę, przynależność klasową, płeć, poglądy polityczne czy religię, przypomina nam, że wszyscy jesteśmy ze sobą związani, i że zdarzają się chwile, kiedy wzajemnie się potrzebujemy. Właśnie teraz nadszedł taki czas.

Tłum. Andrzej Lipiński

Podziękowania

Jestem wdzięczny Peterowi Li za jego komentarze do wcześniejszej wersji tego artykułu.


Bibliografia


Stuart Vyse jest psychologiem i autorem „Believing in Magic: The Psychology of Superstition”, nagrodzonej William James Book Award przeyznawanej przez Amerykańskie Towarzystwo Psychlogiczne. Jest równeiż aitorem Going Broke: Why American’s Can’t Hold on to Their Money. Jak ekspert od irracjonalnych zachowaćjest często cytowany w amerykańskiej prasie i telewizji. Jest również czynny na Twitterze at@stuartvyse.






Racje - strona główna
Strona "Sapere Aude"