Bohdan Chwedeńczuk

UWAGI O WOLNOŚCI I ODPOWIEDZIALNOŚCI



Zajmę się najpierw pojęciami wolności i odpowiedzialności, aby odpowiedzialnie bowiem rozprawiać o tych zjawiskach, trzeba się swobodnie poruszać po zawiłym terenie ludzkich myśli i czynów. To zaś wymaga rozumienia słów “wolność" i “odpowiedzialność". Będę potem mówił o rzeczywistości, o jej stanach sprzyjających wolności i odpowiedzialności oraz o tych, które stają im na przeszkodzie. Na koniec dam wyraz nadziejom - oczekiwaniom człowieka, który ceni wolność i odpowiedzialność. Wszystko lub prawie wszystko, co tu mówię, wymyślili inni; ode mnie pochodzi ład tych uwag, sposób ich wysłowienia oraz ton uczuciowy. Nie jest to więc tekst oryginalny, ale nosi - jak wiele rzeczy, które robimy - indywidualne piętno.

Pojęcia. O wolności mówi się częściej i głośniej niż o odpowiedzialności. Wolność na niejednym jest sztandarze i na niejednych ustach. W imię wolności ludzie się zabijają, w imię odpowiedzialności rzadziej. O wolności mówią podniośle i wieloznacznie, odpowiedzialności zwyczajniej i jaśniej. Gdy tracą wolność, doznają cierpień, gdy spada z nich odpowiedzialność - ulgi. Zacznijmy więc od tego, co trudniejsze.

Przyjmuję, że istnieje postać właściwa wypowiedzi o wolności, a wygląda następująco: “Ta a ta osoba (lub osoby) jest wolna (lub nie jest wolna) od takiego a takiego przymusu, tak że może czynić to a to (lub nie czynić tego a tego)"/1/. Być wolnym tedy to być kimś, kto nie ma pewnego przymusu, to zaś umożliwia mu jakieś działanie. Być niewolnym to być kimś, kto ma pewien przymus, to zaś uniemożliwia mu pewne działanie. “Wolność jest zawsze czyjąś wolnością (podmiotu lub podmiotów), od czegoś, do robienia lub nierobienia czegoś"/2/. Twierdzenie to uważam za słuszne, łatwo zaś widać, że ów schemat, stanowiący postać właściwą wypowiedzi o wolności, pozwala mówić o niej jako o czymś, co przysługuje ludziom, polega zaś na tym, że nikt nie wtrąca się do ich działań, a to pozwala im sobą powodować. Przyjmuję ten schemat, zobowiązuje mnie bowiem do mówienia o wolności w sposób wyznaczony przez podstawowe znaczenie słowa “wolność". Znaczenie to jest podstawowe, bo wszystkie inne znaczenia tego słowa do niego nawiązują, bo jest od dawna rozpowszechnione/3/, i jest namacalne: wolność w tym znaczeniu to dostępne w obserwacji położenie ludzi. Twierdzenie, które przyjąłem, jest następstwem logicznym tego rozumienia wolności, zaś schemat, na który w ślad za tym twierdzeniem przystałem, organizuje w świetle naszego rozumienia wolności nasze o niej wypowiedzi.

Poddajmy krótkiej dyskusji nasze określenie wolności. Dyskusja ta ma rozjaśnić je i osłonić przed pewnymi zarzutami. Określenie to, po pierwsze, nie przesądza, że istnieją ludzie w ten sposób wolni ani, że tacy ludzie nie istnieją. Trzeba to ustalić na innej drodze, odwołując się do doświadczenia. Moje doświadczenie pokazuje, że tacy ludzie istnieją, sam bowiem piszę w tej chwili, bo nic mi w tym nie przeszkadza, ja zaś tego chcę. Mówiąc ogólnie, ilekroć ktoś coś robi, albo on, albo ktoś inny jest wolny: jest wolny on sam, gdy nikt mu nie przeszkadza, bądź wolny jest ten, kto zmusza go, by robił to, co robi; jeśli i ten drugi działa pod przymusem, wolny jest jakiś ostateczny mocodawca, nie wywierałby bowiem przymusu, gdyby nie miał pod tym względem wolnej ręki. Nasze określenie wolności jest więc neutralne w sprawie istnienia ludzi wolnych, pozwala natomiast łatwo ustalić, czy istnieją. Trzeba tylko wiedzieć, że jacyś ludzie działają.

Można jednak zauważyć, że to kryterium wolności (wolność istnieje, gdy ktoś jest aktywny) jest zawodne. Wystarczy bowiem wyobrazić sobie, że cała ludzkość działa odurzona substancją, która pojawiła się samorodnie w atmosferze. Nie powiedzielibyśmy chyba wówczas, że ktokolwiek jest wolny. Ale są różne sposoby, by uporać się z tą fantazyjną bodaj możliwością. Nie mówilibyśmy chyba, że tacy ludzie działają, lecz raczej, że reagują; to zaś pozwoliłoby utrzymać nasze kryterium. Zostawmy jednak te spekulacje.

Nasze określenie, po drugie, nie pozwala mówić o wolności bezwzględnej - nie uznaje czegoś takiego. Wolność jest zawsze, na mocy definicji, wolnością od jakiegoś przymusu, pozwalającą na jakieś działanie. Działanie służy nie tylko rozpoznawaniu, czy ktoś jest rzeczywiście wolny. Działanie bez przymusu to sedno wolności. Człowiek bezczynny ani jest wolny, ani niewolny, podobnie jak człowiek martwy - ani jest chory, ani zdrów. Nasze określenie wolności jest więc operacyjne, bo wiąże wolność z warunkami działania, nie zaś z obiektami niezidentyfikowanymi - z istotą czy naturą człowieka. Określenie to jest też realistyczne, uwzględnia bowiem nagminnie występującą sytuację mozaikową. Nagminne bowiem jest to, że pod pewnymi względami jesteśmy wolni, a pod innymi niewolni: nikt szczęśliwie nie zmusza mnie do słuchania muzyki, muszę natomiast ograniczać prędkość mojego samochodu.

Nasze określenie wolności jest, po trzecie, antropologiczne. Znaczy to, że “termin <<wolność>> odnosi się wyłącznie do związków między ludźmi, a jedynym pogwałceniem wolności jest przymus stosowany przez ludzi"/4/. Wolność to sprawa stosunków między ludźmi, nic do niej pozaludzkiej przyrodzie.

Są dwa ważne powody, by w ten sposób rozumieć wolność, nie zaś tak, jak chcą niektórzy, by ją wiązać również lub tylko z ustrojem świata. Nasze rozumienie wiąże ją tylko ze stanem spraw ludzkich, a szczególnie z ustrojami społecznymi, w których ludzie żyją, one bowiem stanowią mocne ramy naszych wolności i zniewoleń. Wobec ustroju świata, czyli wobec praw fizyki wszyscy jesteśmy równi, wprowadzanie ich do pojęcia wolności nie ma więc żadnej wartości różnicującej. Z ustrojem świata wiąże się ponadto utrapiony filozoficzny problem determinizmu i wolnej woli (Czy jest miejsce na wolność w świecie, w którym każde zdarzenie ma przyczynę?), wprowadzanie więc ustroju świata do naszego pojęcia grozi zaciemnieniem go aż do granic użyteczności/5/.

Pojęcie wolności, za którym się opowiadam, jest więc odczarowane: jest empiryczne, bo o przypisaniu lub odmówieniu komuś wolności rozstrzyga doświadczenie; jest relatywne, bo wolnym czy niewolnym nie jest się w ogóle, lecz zawsze ze względu na coś; jest, by tak rzec, ludzkie, bo wolność i "niewolność" pochodzi od ludzi, nie zaś od wspólnej wszystkim przyrody. Używane natomiast w różnych filozofiach i ideologiach pojęcia wolności są często magiczne - służą budzeniu emocji i sterowaniu ludzkim postępowaniem.

Podobnie z pojęciem odpowiedzialności - opowiadam się za jego empirycznym, relatywnym i antropologicznym rozumieniem. Rozumienie to wskażę przez kolejne przybliżenia.

Zacznijmy od takiego sensu słowa “odpowiedzialność", którego sednem jest sprawstwo. W tym (A)sensie jestem za coś odpowiedzialny, gdy to coś powoduję. Jest też bogatszy (B)sens słowa “odpowiedzialność": w (B)sensie jestem odpowiedzialny za coś, gdy poza tym, że to coś powoduję, wiem, jakie będą choćby niektóre następstwa mojego czynu i godzę się na nie, to znaczy nie wstrzymuję się przed czynem, mimo jego następstw. Sednem (B)sensu jest roztropność, ale pojawia się tu wątek normatywny: w tym (B)sensie jestem odpowiedzialny, gdy poza tym, że jestem roztropny, biorę na siebie ciężar mojego czynu. Jest też jeszcze bogatszy, jawnie normatywny (C)sens słowa “odpowiedzialność": w (C)sensie jestem odpowiedzialny za coś, gdy istnieje system pozwalający na osąd mojego czynu i na egzekucję tego osądu. (Dzieje kultury znają wiele takich systemów: prawo zwyczajowe, prawo stanowione, nakazy religijne, moralność, poczucie winy, społeczna instytucja wstydu itd.) Sednem (C)sensu jest sankcja: jestem w tym sensie odpowiedzialny za coś, gdy poza tym, że jestem tego czegoś sprawcą, istnieje system osądu mojego czynu, wyznaczający kary i nagrody. W odpowiedzialności(C) mieści się zatem odpowiedzialność(A) - nie sposób odpowiadać za nie swoje czyny (nawet instytucja odpowiedzialności zbiorowej respektuje tę zasadę, a tylko wprowadza szczególnie rozumiany kolektywny podmiot czynu). A co z (B)odpowiedzialnością? Czy mieści się w (C)odpowiedzialności? Czy trzeba być roztropnym i gotowym do wzięcia na siebie ciężaru swojego czynu, by być (C)odpowiedzialnym?

Podstępne to pytanie, można je bowiem rozumieć na dwa sposoby. Opisowo: Czy ludzie faktycznie są (C)odpowiedzialni zawsze i tylko wtedy, gdy są (A)odpowiedzialni oraz są (B)odpowiedzialni? Powinnościowo: Czy ludzie powinni być (C)odpowiedzialni zawsze i tylko wtedy, gdy są (A)odpowiedzialni oraz (B)odpowiedzialni? Pytanie opisowe ma krótką odpowiedź: ludzie są różnie odpowiedzialni; były i są na świecie różne sposoby obarczania odpowiedzialnością. Można się przy tym pokusić o pewne spostrzeżenie dotyczące ewolucji rozumienia odpowiedzialności: w miarę cywilizowania się społeczeństw rosną - by powiedzieć z pozoru przewrotnie - wymagania pod adresem tych, których się pociąga do odpowiedzialności. Być może mamy tu nawet zależność odwrotną: te społeczeństwa uznajemy za cywilizowane, które mają wysoki próg owych wymagań. Dziś domagamy się od tego, kto ma za coś odpowiadać, by był poczytalny w chwili czynu, a na poczytalność nakładamy znaczne rygory, jeszcze zaś w XVIII stuleciu we Francji, w Niemczech “zamykano obłąkanych z przestępcami"/6/. (Odpowiedź na pytanie powinnościowe pozostawiam Czytelnikowi; sam wie, jakie ma w tej materii postawy.)

Uwagi te prowadzą nas do pytania o związki miedzy wolnością a odpowiedzialnością, widać bowiem, że w cywilizowanym podejściu do odpowiedzialności dąży się do utożsamienia zbioru tych, którzy mogą za coś odpowiadać, ze zbiorem tych, którzy mogą sobą powodować, czyli są wolni, zaś tę ostatnią własność wyznaczają coraz ostrzejsze kryteria. Czy można więc, przyglądając się samym pojęciom, powiedzieć coś o związkach między nimi.

O związkach między pojęciami można powiedzieć tyle, ile można dostrzec w ich treści, zaś o rzeczywistych zjawiskach opisywanych przez pojęcia można mówić dopiero wtedy, gdy korzysta się z doświadczenia. Abstrakcyjnie da się w każdym razie powiedzieć, że sprzężone z sobą pojęcia wolności i odpowiedzialności można tworzyć zaczynając od każdego i dostosowując drugie do tego, od którego się zaczęło, odpowiedzialność do wolności lub na odwrót. Można też znaleźć w życiu społeczeństw rozwiązania odpowiadające tym abstrakcyjnym możliwościom: takie, gdzie wychodzi się od wolności i wedle niej wyznacza odpowiedzialności; i takie, gdzie postępuje się w przeciwnym kierunku. Innymi słowy, można wśród rzeczywistych społeczeństw znaleźć społeczeństwa liberalne i konserwatywne.

Rzeczywistość. Rozumieniem wolności w danym miejscu i czasie jest przyjęte podstawienie pod nasz schemat definicyjny, podstawienie rozstrzygające, jakiego przymusu, paraliżującego jakie działanie ma być brak człowiekowi, żeby był wolny.

Rozumienie wolności zależy od stanu kultury. Nie istnieje nic takiego, jak słuszne i powszechnie obowiązujące rozumienie wolności, podyktowane przez naturę człowieka, prawo naturalne, bóstwo itp. Te źródła wolności są fikcyjne, doświadczenie nie dostarcza bowiem żadnych świadectw ich istnienia. Istnieje natomiast nasze i nie nasze rozumienie wolności.

Rozumienie wolności zależy w dwójnasób od stanu kultury, zależy do niego bowiem kształt uniwersum wolności, jak i kształt uniwersum restrykcji. Uniwersum wolności to zbiór zachowań, które podlegają ocenie ze względu na wolność i zniewolenie; uniwersum restrykcji zaś to zbiór zachowań, które uchodzą za przeciwwolnościowe, czyli wymierzone w czyjąś wolność.

Weźmy przykłady. Przemiana materii każdego z nas nie należy dziś do uniwersum wolności, nie przeciwstawiamy swobodzie przemiany materii braku tej swobody, nie oceniamy pod tym względem jej przebiegu. Ekspresja przekonań światopoglądowych należy natomiast do uniwersum wolności, uznajemy bowiem, że jesteśmy pod tym względem swobodni lub nieswobodni. W przyszłości, gdy wzrosną wpływy ruchów ekologicznych, przemiana materii znajdzie się może w uniwersum wolności: jakieś jej parametry będą uchodziły za znamiona wolności metabolizmu, a jakieś inne za znamiona jego zniewolenia. Są kultury, w których wyznaczenie dziecku współmałżonka nie jest restrykcją; moje dzieci wzięłyby coś takiego za drakońskie naruszenie wolności.

To samo da się mutatis mutandis powiedzieć o odpowiedzialności - zależy od stanu kultury. Nie istnieje nic takiego, jak odpowiedzialność przed bóstwem, historią itp., taka odpowiedzialność ma być bowiem niezmienna, ale nie znamy niezmiennej odpowiedzialności, bo nie znamy niezmiennej kultury.

Co sprzyja wolności w jej przyjętej postaci? To, co sprzyja jej rozwojowi. Rozwój wolności ujmuję ilościowo: wolność zwiększa się, gdy rośnie uniwersum wolności, a maleje uniwersum jej restrykcji, zaś zmniejsza się, gdy jest przeciwnie.

Co sprzyja wolności w tej postaci, z którą mamy do czynienia w dzisiejszej Polsce, to znaczy w postaci mniejszych lub większych wolności poszczególnych: gospodarczych, społecznych, politycznych, obyczajowych, światopoglądowych? Sprzyja jej oczywiście to, co sprzyja rozwojowi tych wolności. Ich rozwojowi zaś sprzyja - jeśli chodzi o czynniki ogólne - porządek policentryczny społeczeństwa, w którym równowagę społeczną osiąga się “automatycznie dzięki <<naturalnym prawom>> interakcji, w wyniku indywidualnych nie skoordynowanych decyzji, przy respektowaniu pewnych reguł gry (norm współżycia)". Szkodzi zaś wolności porządek monocentryczny społeczeństwa, w którym “życie społeczne [jest] regulowane przez centralne decyzje dzięki organizacji czuwającej nad ich przestrzeganiem"/7/.

W dzisiejszej Polsce mamy oba te porządki, mamy więc czynniki prowolnościowe i antywolnościowe, ale mamy też stałą groźbę porządku monocentrycznego.

Nadzieje. Spójrzmy na koniec z lotu ptaka na perspektywy wolności w skali stale przyrastającej ludzkości na stale malejącej Ziemi. W tej skali widzę następujący ciąg zależności. Zagrożeniem wolności jest niesprawiedliwość. Jest jej zagrożeniem, bo oznacza między innymi nierówność wolności, to zaś pociąga antagonizm miedzy tymi, którzy mają interes w zachowaniu tego stanu rzeczy, a tymi, których obchodzi jego zmiana. Zwycięstwo każdej ze skłóconych stron grozi wolności.

Zagrożeniem wolności jest niesprawiedliwość, czyli dystrybucja dóbr, z żywnością na czele, postrzegana jako krzywdząca. Najpoważniejszym źródłem krzywdzącej dystrybucji dóbr jest przeludnienie, bo przeludnienie to taki stan, w którym system (gospodarka Ziemi jako jednolity system produkcji) nie potrafi niekrzywdząco rozprowadzać dóbr. Przeludnienia, jak widać, nie wyraża wielkość populacji ludzkiej, lecz jej wielkość w stosunku do osiągalnej kwoty dóbr i do stosowanych sposobów ich cyrkulacji. Przeludnienie jest więc najpoważniejszym źródłem niesprawiedliwości, ta zaś jest najpoważniejszym zagrożeniem wolności. Przeludnienie grozi zatem katastrofalnie wolności.

Są różne źródła nadziei w tym niebezpiecznym położeniu, a wśród nich jest takie, bez którego wszystkie pozostałe są iluzoryczne. Jest nim wzrost racjonalności życia społecznego. Wymaga on rozwoju nauki oraz gotowości do stosowania jej zwyczajów myślowych i wyników, “albowiem nauka, dając zrozumienie zależności obiektywnych, czyni ludzi mądrzejszymi i uzdalnia ich pośrednio do rozumowego kierowania tworzywem społecznym"/8/.

Przypisy:

  1. Przyjmuję to za Johnem Rawlsem. Zob. John Rawls, Teoria sprawiedliwości, przełożyli Maciej Panufnik, Jarosław Pasek, Adam Romaniuk, Wydawnictwo Naukowe PWN (Seria: “Biblioteka Współczesnych Filozofów"), Warszawa 1994, s. 276.
  2. Zob. Robert E. Goodin, Philip Pettit (red.), Przewodnik po współczesnej filozofii politycznej, przełożyli Cezary Cieśliński, Marcin Poręba, Książka i Wiedza, Warszawa 1998, s. 684.
  3. U filozofa greckiego z III wieku n. e. znajdujemy określenie bardzo bliskie naszemu określeniu wolności: “Dobrowolne bowiem jest wszystko to, co wykonujemy bez gwałtu i z wiedzą, a w naszej mocy jest znowu to, czego właśnie wykonanie od nas zależy"; zob. Plotyn, Enneady, przełożył Adam Krokiewicz, Państwowe Wydawnictwo Naukowe (Seria: “Biblioteka Klasyków Filozofii"), Warszawa 1959, t. II, ss. 633 - 634. Filozof angielski z XVII wieku definiuje wolność zgodnie z naszym schematem: “Człowiek wolny to ten, któremu w tych rzeczach, jakie przy swojej sile i swoim dowcipie jest on zdolny uczynić, nic nie przeszkadza, by czynił to, co ma wolę czynić"; zob. Tomasz Hobbes, Lewiatan, przełożył Czesław Znamierowski, Państwowe Wydawnictwo Naukowe (Seria: “Biblioteka Klasyków Filozofii"), Warszawa 1954, s. 185. (Tłumacz posłużył się tu słowem “dowcip" w jego dawnym znaczeniu: “szybkość, bystrość, zwrotność myśli"; zob. M. Samuel Bogumił Linde, Słownik języka polskiego, wydanie drugie, w drukarni Zakładu Ossolińskich, Lwów 1854; wydanie trzecie fotooffsetowe: Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1951, t. I, s. 518.)
  4. Posługuję się tym zdaniem, by wyłuszczyć sens powiedzenia, że nasze określenie wolności jest antropologiczne. Zdanie to pochodzi od Friedricha A. Von Hayeka (zob. jego The Constitution of Liberty, Routledge & Kegan Paul, London 1960, s.12). Informację o tym zdaniu oraz o miejscu jego występowania biorę z: R. E. Goodin, P. Pettit, Przewodnik po współczesnej filozofii politycznej, wyd. cyt., s. 689.
  5. Podstawowe informacje o zagadnieniu determinizmu i wolnej woli można zaczerpnąć z haseł: “Determinizm", “Dylemat determinizmu", “Libertarianizm metafizyczny", “Wolna wola", w: Simon Blackburn, Oksfordzki słownik filozoficzny, przełożyli Cezary Cieśliński, Paweł Dziliński, Michał Szczubiałka, Jan Woleński, Książka i Wiedza, Warszawa 1997, ss. 84, 95, 213, 437. Warto też skorzystać z książki Thomasa Nagela, Co to wszystko znaczy? Bardzo krótkie wprowadzenie do filozofii, przełożył Michał Szczubiałka, Wydawnictwo Spacja, Warszawa 1993, rozdział VI: “Wolna wola", ss. 45 - 54.
  6. Zob. Michel Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, przełożyła Helena Kęszycka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1987, s. 86, a szerzej: Część pierwsza, rozdział III: “Świat wymierzonej kary", ss. 83 - 109.
  7. Porządki te charakteryzuje w ten sposób Stanisław Ossowski w książce O osobliwościach nauk społecznych; zob. jego Dzieła, t. IV: “O nauce", Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1967, s. 175.
  8. Tadeusz Kotarbiński, Wspomnienie o Stanisławie Ossowskim, w: Stanisław Ossowski, Dzieła, t. VI: “Publicystyka. Recenzje. Posłowie. Wspomnienia", Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszaw 1970, s. 477.






Free counter and web stats