[ Strona g³ówna ]

RACJE

numer 3

CZERWIEC 2020


IDEA GONO¦CI

Andrzej Lipiñski w rozmowie z Peterem Bieri


Andrzej Lipiñski: Godno¶æ nie jest w Pana przekonaniu immanentn± cech± cz³owieka, lecz czym, co ka¿dego dnia zdobywamy na nowo, czego musimy nieustannie broniæ. Przed kim lub przed czym?

Peter Bieri: Przed mnóstwem niebezpieczeñstw zewnêtrznych gr±¿±cych nam ze strony innych np. w postaci dyskryminacji czy ignorowania naszej prywatnoci, ale tak¿e przed wszelkimi sk³onnociami i s³abociami naszej psychiki zagra¿aj±cymi naszej to¿samoci w formie neuroz, nerwic, wewnêtrznej niedojrza³oci czy ró¿nego rodzaju regresji, infantylnych zachowañ oraz oszukiwania samego siebie.

A.L.: Dlaczego nie uznaje Pan godnoci za cechê z natury przypisan± ludzkiej istocie?

P.B.: Uznanie godnoci za w³aciwo¶æ ludzkiej natury mia³oby sens jedynie w kontekcie metafizycznym. a nie w znaczeniu naturalnego, przyrodzonego atrybutu. Taki rodzaj interpretacji godnoci jest jednak dosyæ tajemniczy i nieuchwytny, potrzebuje teologicznego uzasadnienia jako cechy, któr± Bóg nadaje cz³owiekowi na w³asne podobieñstwo. Dla mnie pojêcie godnoci oznacza okrelony sposób ¿ycia. Jeli sprowadzimy j± do konkretnej cechy, wtedy ani najbardziej haniebne uczynki cz³owieka, ani najgorsze krzywdy, jakich móg³by dowiadczyæ, nie s± w stanie jej naruszyæ ani zniszczyæ.

A.L.: Ale je¿eli w ka¿dym przestêpcy nadal chcielibymy widzieæ w pe³ni wartociow± istotê ludzk±, to jak nazwaæ to j±dro, tê niezbywaln± warto¶æ jego cz³owieczeñstwa?

P.B.: Oczywicie mo¿emy nazwaæ to godnoci±, ale nie definiujmy jej jako naturalnej cechy. Jeli przypisujemy godno¶æ najgorszemu, najbardziej nawet odra¿aj±cemu z ludzi, to tylko dlatego, ¿e postanawiamy traktowaæ z szacunkiem ka¿d± bez wyj±tku ludzk± istotê. Jest to zasada znajduj±ca swój wyraz np. w sposobie obchodzenia siê z wiê¼niami. Bez wzglêdu na to, jak pod³y by³by charakter danego cz³owieka i jak karygodne jego czyny, ustalamy pewne kryteria jego traktowania, które nie bêd± narusza³y i rani³y tego, co nazwiemy godnoci±.

A.L.: A wiêc ostatecznie traktujemy go tak, jak gdyby posiada³ godno¶æ w znaczeniu niezbywalnej cechy?

P.B.: Jest to b³êdna interpretacja metafizyczna, takie spojrzenie nie jest bynajmniej jedynym mo¿liwym. Inna opcja jest taka, ¿e po prostu postanawiamy traktowaæ przestêpcê w sposób godny. Jest to tak¿e moja interpretacja artyku³u 1. niemieckiej konstytucji, w myl którego „Godno¶æ cz³owieka jest nienaruszalna.”

A.L.: I nie potrzebujemy dla tej decyzji ¿adnego uzasadnienia, np. w postaci odniesienia do idei, ¿e ka¿dy cz³owiek jest wartoci± sam w sobie?

P.B.: To uzasadnienie zawiera siê w samej decyzji o takiej formie wspó³¿ycia, której fundamentem jest godne i pe³ne szacunku traktowaniu ka¿dego cz³owieka, niezale¿nie od moralnej wartoci jego czynów. Jest to wybór wynikaj±cy wy³±cznie z naszego wyobra¿enia o podstawach dobrego i zgodnego ¿ycia w spo³eczeñstwie, a nie opieraj±cy siê na definicjach czy wartociach natury metafizycznej.

A.L.: Jednak historia uczy nas, ¿e w okrelonych warunkach i systemach mo¿na ustaliæ równie¿ takie podstawy wspó³¿ycia, które pozwol± wykluczaæ albo traktowaæ niegodnie wybrane jednostki lub ca³e grupy?

P.B.: Musimy zadaæ sobie pytanie, co zrobiæ, ¿eby formu³owanie zasad odbywa³o siê w ramach jasno okrelonych kryteriów. Tutaj z kolei wracamy do pytania, czy definiowanie godnoci jako naturalnej cechy ka¿dego cz³owieka nie wydaje siê mimo wszystko zasadne. Takie za³o¿enie, jak ju¿ wspomnia³em, jest jednak pustym has³em i pseudouzasadnieniem idei godnoci. Dlatego „nienaruszalno¶æ” godnoci w 1. artykule niemieckiej konstytucji jest predykatem dyspozycyjnym, który dopuszcza dwie mo¿liwe interpretacje – albo godno¶æ jest wartoci±, której nie wolno naruszaæ, albo jej naruszenie nie jest mo¿liwe. Druga opcja jest oczywicie b³êdna, wiadomo przecie¿, ¿e nie ma dnia, w którym ludzka godno¶æ nie by³aby naruszana i deptana na niewyobra¿aln± skalê. Z kolei pierwsza interpretacja prowadzi do konkluzji, ¿e zakaz naruszania godnoci wynika wy³±cznie z naszej wspólnej woli stworzenia takiego spo³eczeñstwa, w którym ¿aden cz³owiek nie bêdzie traktowany niegodnie. Wtedy definiowanie godnoci jako szczególnej cechy nie jest nam do niczego potrzebne.

(Uwaga dotycz±ca aspektu „w³aciwoci“) Dodajmy, ¿e próba zinterpretowania godnoci jako cechy do niczego by nas nie zaprowadzi³a, wszak musielibymy j± wtedy dok³adnie zdefiniowaæ. Tego rodzaju konkretnych opisów nie spotkamy ani w filozofii ani w komentarzach teologicznych. Jeli jednak zakaz naruszania godnoci zbudujemy na za³o¿eniu, ¿e jej pogwa³cenie by³oby zakwestionowaniem ca³ej naszej konstrukcji spo³ecznej, wtedy opowiadamy historiê budowania tej konstrukcji.)

A.L.: Czyli godno¶æ jako konstrukt kulturowy pozwalaj±cy zachowaæ stabilno¶æ spo³eczn±?

P.B.: Mo¿na by to tak nazwaæ. Dopóki nie traktujemy tej konstrukcji dos³ownie i nie nadajemy jej metafizycznego wymiaru, jej stosowanie jest ca³kowicie uzasadnione. W jednym z filmów o przestêpstwach nazistowskich uwiêziony w obozie koncentracyjnym cz³owiek wo³a w stronê swoich oprawców „Mo¿ecie zabraæ nam wszystko, ale nie odbierzecie nam godnoci”. Brzmia³o to tak, jak gdyby krzycza³ im w twarz „Nawet najgorszym z waszych czynów nie dotkniecie metafizycznej esencji naszego cz³owieczeñstwa”. W³anie tê esencjê definiujemy potem jako godno¶æ.

A.L.: W powieci Jacka Londona „Kaftan bezpieczeñstwa” osadzony w lochu bohater, ¿eby znie¶æ obelgi i tortury znêcaj±cego siê nad nim stra¿nika, zamyka siê w wewnêtrznej twierdzy i ucieka w wiat fantazji. Czy w ten sposób ratuje swoj± godno¶æ?

P. B.: Godno¶æ tego wiê¼nia bez dwóch zdañ jest brutalnie gwa³cona. Oczywicie mo¿emy wyobraziæ sobie jaki rodzaj wewnêtrznej warowni, miejsca schronienia przed atakami z zewn±trz, ale pozostaje kwesti± sporn±, czy faktycznie ju¿ nic nie mog³oby nas wtedy zraniæ? S³owa zamkniêtego w takich wewnêtrznych okopach cz³owieka s± byæ mo¿e tym, co w filozofii jêzyka nazywamy wypowiedzi± performatywn±; maj± dodaæ mu odwagi, pozwalaj± zachowaæ resztkê poczucia godnoci. Mo¿emy potraktowaæ je jako formê werbalnej obrony koniecznej, ale na p³aszczy¼nie opisowej te s³owa s± nieprawdziwe.

A.L.: Czasem taki rodzaj obrony koniecznej mo¿e byæ jedynym ¼ród³em si³y w walce z zewnêtrznymi zagro¿eniami …

P.B.: Z pewnoci± jest to sposób na stworzenie wewnêtrznego dystansu wobec fizycznego bólu czy upokorzeñ. Ale opisowo stwierdzenie „Nie odbierzecie nam naszej godnoci” jest dlatego b³êdne, ¿e po przekroczeniu okrelonej granicy intensywnoci ataki s³owne czy tortury niszcz± tê zdolno¶æ wewnêtrznego zdystansowania. Jeli bêdziemy szykanowani albo maltretowani zbyt czêsto lub przez odpowiednio du¿± grupê ludzi, ¼ród³o naszej wewnêtrznej si³y prêdzej czy pó¼niej wyschnie.

A.L.: St±d wniosek, ¿e to, czy godno¶æ danego cz³owieka zostanie naruszona, zale¿y w du¿ym stopniu od jego si³y psychicznej, ukszta³towanych przez ¿ycie wewnêtrznych granic i obrazu samego siebie, a wiêc od czynników, które s± p³ynne i zmienne?

P.B.: W rzeczy samej. Byæ mo¿e potrzeba przypisywania godnoci metafizycznych korzeni jest wyrazem têsknoty za jakim trwa³ym i stabilnym punktem odniesienia. To wyobra¿enie jest jednak dosyæ zagadkowe, do tej pory nikt nie zdo³a³ go uzasadniæ ani nadaæ mu jasnej i zrozumia³ej formy.

A.L.: W takim razie oczywistym powinno wydawaæ siê za³o¿enie, ¿e kobieta uprawiaj±ca prostytucjê, czynno¶æ pogardzan± i uznawan± za wysoce niegodn±, mo¿e jak najbardziej ¿yæ w zgodzie z w³asnym obrazem nienaruszonej godnoci?

P.B.: Jest to kwestia poczucia w³asnej wartoci. Je¿eli ta kobieta robi to z wolnej woli i nie wstydzi siê tego, ¿e sprzedaje swoje cia³o, bo nie jest to sprzeczne z jej wizj± samej siebie, to nie widzê tu zagro¿enia dla jej godnoci. Oczywicie tylko pod warunkiem, ¿e obraz w³asny tej kobiety zrodzi³ siê w autonomicznym procesie rozwoju osobowoci, i ¿e w ka¿dej chwili ona sama mo¿e decydowaæ o jego przysz³ym kszta³cie. Gdyby siê okaza³o, ¿e w jej biografii kryj± siê jakiejkolwiek lady indoktrynacji, emocjonalnego szanta¿u czy innych ograniczeñ wewnêtrznej wolnoci, które wp³ynê³y na jej pogl±dy i system wartoci, wtedy kwestii oceny jej godnoci nale¿a³oby przyjrzeæ siê dok³adniej. Ale szczegó³owe przeledzenie biografii drugiego cz³owieka w zasadzie nie jest mo¿liwe, dlatego nie mamy prawa wydawaæ s±dów na temat jego godnoci bez uwzglêdnienia jego obrazu samego siebie.

A.L.: Ale obraz w³asny nie rodzi siê w pró¿ni, a nasz wp³yw na proces jego powstawania jest raczej niewielki…

P.B.: To prawda, jest on zawsze wypadkow± wp³ywów spo³ecznych, kulturowych i rodzinnych. Nie chodzi jednak o to, ¿eby ten obraz by³ ca³kowicie pozbawiony t³a biograficznego. Wa¿ne, ¿ebymy zawsze mogli zrobiæ krok wstecz, zajrzeæ za kulisy tego obrazu, uczyniæ go tematem refleksji i zadaæ sobie pytanie „Czy to naprawdê mój obraz? Czy jestem z niego zadowolony? Co chcia³bym w nim zmieniæ?” Najwa¿niejszym punktem oparcia dla ludzkiej godnoci jest stan, w którym mamy mo¿no¶æ przyjêcia krytycznej postawy wobec siebie.

A.L.: Decyduj±cym kryterium w ocenianiu kwestii godnoci by³oby wiêc pytanie, czy w ka¿dym momencie mojego ¿ycia mam mo¿liwo¶æ wybrania innej ¿yciowej drogi?

P.B.: Mylê, ¿e rzeczywicie sednem pojêcia godnoci jest wolno¶æ kszta³towania w³asnego obrazu i dokonywania ¿yciowych wyborów. ¯adne zakazy ani przepisy nie powinny jej ograniczaæ, chyba, ¿e wchodzi ona w konflikt z wolnoci± innych. Dotyczy to w równym stopniu prostytucji, jak i kwestii homoseksualnoci, samobójstwa czy eutanazji. Nienaruszalno¶æ ludzkiej godnoci zasadza siê w g³ównej mierze na koniecznoci respektowania wolnoci innych.

A.L.: Jakie znaczenie dla kwestii godnoci ma praca?

P.B.: Praca jest wa¿nym ¼ród³em poczucia godnoci, to obszar ¿ycia, który, jak ¿aden inny, umo¿liwia cz³owiekowi rozwijanie w³asnego potencja³u, pozwala na produktywne wykorzystanie danego nam czasu i gwarantuje uznanie innych. Cz³owiek pozbawiony jednego z tych elementów zapada siê w sobie, a jego godno¶æ niszczeje albo, w najlepszym wypadku, jest zagro¿ona. Dlatego strajki to tak¿e walka ludzi pracy o w³asn± godno¶æ. ¯±danie wy¿szych p³ac jest tylko jednym z aspektów tej walki, za tym zawsze kryje siê równie¿ potrzeba uznania.

A.L.: Mo¿e nale¿a³oby ca³kowicie zmieniæ kryteria oceny wartoci pracy i np. ogrodnika pielêgnuj±cego park, miejsce odpoczynku i zmys³owych doznañ dla tysiêcy mieszkañców wielkiego miasta, wynagradzaæ tak samo jak lekarza?

P.B.: Zgadzam siê. Poczucie godnoci jest w du¿ej mierze zale¿ne od uznania dla wykonywanej pracy, a to, jak wiadomo, podlega rozmaitym wp³ywom spo³ecznym. Musia³o min±æ wiele lat, zanim osoby opiekuj±ce siê chorymi doczeka³y siê nale¿nego uznania ich zawodu na rynku pracy. Brak uznania dla wykonywanej pracy na d³u¿sz± metê podkopuje poczucie wartoci cz³owieka i tym samym niszczy jego godno¶æ.

A.L.: Zwolennicy gwarantowanego dochodu podstawowego widz± w tej koncepcji rozwi±zanie problemu godnoci. Co Pan o tym s±dzi?

P.B.: Dochód gwarantowany z pewnoci± uwolni³by wielu ludzi od egzystencjalnego lêku, który czêsto zmusza ich do pracy w warunkach ur±gaj±cych ludzkiej godnoci. Wtedy trudniej by³oby pracownika zastraszaæ i szanta¿owaæ, w zwi±zku z tym ma³o kto popada³by w stan wewnêtrznego parali¿u, w którym zawalczenie o swoje prawa nie przychodzi ³atwo.

A.L.: Mo¿na naruszyæ godno¶æ drugiego cz³owieka „nieumylnie”?

P.B.: Tak, mogê naruszyæ j± ¼le rozumian± nadopiekuñczoci±, np. nie pozwalaj±c dziecku rozwijaæ autonomii, nie traktuj±c powa¿nie jego pragnieñ czy potrzeby samodzielnego dzia³ania. Ale tak¿e przesadna hojno¶æ mo¿e kogo zraniæ, np. obdarowywanie w dobrej wierze zbyt drogimi prezentami. Fundamentem godnoci w ka¿dym rodzaju relacji jest symetria miêdzy stronami, partnerami czy przyjació³mi. Wszystko, czego od drugiego cz³owieka oczekujemy, wymagamy lub ¿±damy, czym go obdarowujemy i czym chcemy sprawiæ mu rado¶æ – wszystkie elementy interakcji musz± byæ precyzyjnie wykalibrowane i oparte na równowadze stron.

A.L.: Ale jak zadbaæ o tê równowagê w bliskich relacjach, gdy trzeba pogodziæ ze sob± mnóstwo przeró¿nych potrzeb, interesów, oczekiwañ i nierozwi±zanych dylematów?

P.B.: Rzeczywicie nie jest to proste, ka¿dy dzieñ jest nowym wyzwaniem. Ale na szczê¶cie cz³owiek posiada wyj±tkow± zdolno¶æ, która mo¿e byæ tu niezwykle pomocna – mamy jêzyk, mo¿emy ze sob± rozmawiaæ. Kiedy w nasz zwi±zek zaczynaæ wkradaæ siê z³y klimat i mamy wra¿enie, ¿e co siê psuje, czego nam brakuje albo co nas rani, mo¿emy o tym porozmawiaæ. To bardzo wa¿ny aspekt ludzkiej godnoci – cz³owiek dysponuje narzêdziem pozwalaj±cym wyra¿aæ i nazywaæ po imieniu rzeczy, które go rani±, dziêki temu mo¿e otwarcie rozprawiaæ siê ze swoimi odczuciami i emocjami.

A.L.: Pytanie, jak najpierw poradziæ sobie z nagromadzonymi przez lata emocjami, blokadami i innymi przeszkodami w g³owie, które czêsto uniemo¿liwiaj± szczer± i otwart± wymianê myli i odczuæ?

P.B.: Nawet, jeli jest to czasem niezwykle trudne, musimy wci±¿ od nowa podejmowaæ próby wyra¿enia w³asnych emocji. Wa¿ne, ¿eby artyku³owanie odczuæ mia³o miejsce w równym stopniu po obu stronach relacji. Dopiero potem mo¿e pojawiæ siê rodzaj metakomunikacji, czyli wymiany przemyleñ na temat naszego wzajemnego stosunku, codziennej rutyny, formy rozmów, prawdziwych ¼róde³ problemów w naszym zwi±zku i tego, co moglibymy w nim zmieniæ. Jest to tak¿e kwestia wolnoci, tego niezwykle wa¿nego elementu ludzkiej godnoci. Równie istotnym aspektem jest wzajemna szczero¶æ i uczciwo¶æ w sytuacji, kiedy dojdziemy do wniosku, ¿e nie chcemy ju¿ dalej ze sob± byæ. Wtedy próba wspólnej refleksji i zrozumienia przyczyn niepowodzenia mo¿e mieæ szczególne znaczenie dla zachowania godnoci obu stron.

A.L.: Godno¶æ rozumiana równie¿ jako forma umiejêtnoci akceptowania decyzji drugiego cz³owieka i zachodz±cych w nim zmian?

P.B.: Tak, to w³anie zdolno¶æ nieograniczania wolnoci drugiego cz³owieka na jego ¿yciowej drodze. Mo¿emy jedynie próbowaæ zrozumieæ powody, dla których chce odej¶æ. Z pewnoci± nie bêdzie to proste, mo¿e zalepieni bólem nie bêdziemy umieli zaakceptowaæ jego decyzji, ale otwarte mówienie o tym jest zawsze lepsz± opcj±, ni¿ milczenie i zamkniêcie siê w cierpieniu. To wielka szansa dla uratowania godnoci naszej i naszego partnera.

A.L.: Problem godnoci dotyczy nie tylko najró¿niejszych aspektów naszego ¿ycia, ale w równym stopniu jego koñca…

P.B.: To dla mnie niezwykle wa¿ny temat, wracamy tutaj do pocz±tkowej tezy, ¿e godno¶æ to nie dana od Boga cecha czy jaka inna metafizyczna jako¶æ, lecz zakorzeniony w autonomii ka¿dego z nas okrelony sposób ¿ycia. St±d oczywisty wniosek, ¿e ka¿dy cz³owiek musi mieæ prawo decydowania o tym, kiedy jego ¿ycie ma siê zakoñczyæ. Wynika st±d równie¿, ¿e jeli w konkretnym przypadku, np. wskutek trudnoci technicznych, urzeczywistnienie tego prawa zostanie mocno ograniczone, bêdzie to równie¿ narusza³o godno¶æ danej osoby. Ten pogl±d pozostaje oczywicie w silnej opozycji do postawy wielu polityków, przedstawicieli Kocio³a, ale tak¿e rodowisk lekarskich. Jest to w moim przekonaniu postawa fatalna i oderwana od rzeczywistoci. Ludzie decyduj±cy o tych sprawach czêsto nie maj± nawet odrobiny wyobra¿enia o tym, jak wielkie musi byæ cierpienie cz³owieka, który postanawia skoñczyæ z w³asnym z ¿yciem. Czê¶ciowo stoi za tym rodzaj „teologicznych pozosta³oci”, bo nawet, jeli du¿a czê¶æ spo³eczeñstwa ujawnia dzi tendencje ateistyczne, to podskórnie wielu ludzi wci±¿ nosi w sobie silnie zakorzenione przekonanie, ¿e tylko Bóg jest panem ¿ycia i mierci.

A.L.: A mo¿e za tym kryje siê równie¿ g³êboki, nieuwiadomiony, atawistyczny lêk przed w³asnym koñcem?

P.B.: Niew±tpliwie jest to wynik oddzia³ywania i nak³adania siê na siebie ró¿nych, tak¿e nieuwiadomionych przyczyn. Jak±¶ rolê odgrywaj± tu te¿ niektóre doktryny, np. panuj±cy w wiecie medycyny, zupe³nie bezrefleksyjny postulat ratowania ¿ycia za wszelk± cenê. Nie mo¿na ca³kowicie ignorowaæ okolicznoci danej sytuacji i stanu pacjenta. ¯aden cz³owiek nie postanawia odej¶æ z tego wiata, jeli nie zmuszaj± go do tego trudne do wyobra¿enia cierpienie psychiczne czy ból fizyczny. Dotyczy to nie tylko ludzi z chorob± Parkinsona czy osób przykutych do wózka inwalidzkiego. Mo¿emy wyobraziæ sobie wiele ró¿nych sytuacji, kiedy cz³owiek osi±ga taki punkt, w którym ¿ycie wydaje mu siê nie do zniesienia. Wtedy tylko on sam i nikt inny ma prawo zadecydowaæ o w³asnym koñcu. Równie¿ w tym akcie wyra¿a siê nienaruszalno¶æ ludzkiej godnoci.

Berlin, listopad 2017 r.





Racje - strona g³ówna
Strona "Sapere Aude"